Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gaz, czyli polityka i duże pieniądze

Artur Kiełbasiński
Artur Kiełbasiński
Artur Kiełbasiński
Po raz kolejny obserwujemy "gazową wojnę" Rosji i Ukrainy. Po raz kolejny media straszą wizją zimnych mieszkań i niepodgrzanych obiadów. Obie te wizje to czarnowidztwo, które się nie spełni. W ciągu najbliższych dni Rosjanie i Ukraińcy dogadają się w sprawach cen i tranzytu, ogłaszając - każdy swój - sukces. Wszystko wróci do normy, przynajmniej na tak długo, na jak długo zawarta będzie rosyjsko-ukraińska umowa.

Skąd ta pewność, że nie grozi nam "gazowa zapaść"? Zbyt często poddajemy się obawom pt. "a co będzie, jak Rosja zakręci kurek z gazem". A odpowiedź jest bardzo prosta - jak Rosja zakręci kurek z gazem, to rosyjski budżet straci miliardy dolarów. A na to władcy Kremla nie mogą sobie pozwolić. Bo bieda w Rosji to niezadowoleni Rosjanie, to groźba utraty reputacji przez rosyjskie władze. A do tego ani rosyjski prezydent, ani premier dopuścić nie mogą.

Wielu analityków podkreśla, że powodem obecnej "wojny gazowej" jest dążenie Rosjan do zrekompensowania strat, jakie ponoszą z powodu spadających cen ropy na świecie. A na takie rozwiązanie Ukraina nie chciała się zgodzić.

Jednak przy tej okazji Rosja próbuje zyskać jeszcze jedno. I wcale nie chodzi tu o wpływ na sprawy wewnętrzne Ukrainy. Raczej Rosjanie próbują udowodnić, jak niezbędny jest Gazociąg Północny, prowadzony po dnie Bałtyku. Jeszcze dwa lata temu inwestycja wydawała się pewna. Jednak w ostatnim czasie coraz więcej państw bałtyckich oprotestowywało planowaną rosyjsko-niemiecką inwestycję.

Co więcej - światowy kryzys finansowy sprowokował kolejne pytania o koszty budowy rury na dnie Bałtyku. Nad planowanym gazociągiem zaczęły zbierać się ciemne chmury. Teraz Rosja może powiedzieć - "wszyscy potrzebujemy tej rury po to, aby jacyś Ukraińcy nie mogli zakłócać harmonijnego handlu z Europą...". I mam wrażenie, że to właśnie jest główny powód obecnej "wojny gazowej" - próba wywarcia presji na Europę, w zakresie wsparcia kontrowersyjnej inwestycji.
Bo tak naprawdę Europa i Rosja są na siebie skazane. Rosja nigdzie indziej nie sprzeda tak dużo gazu, za tak wielkie pieniądze jak właśnie w Europie. Opowieści o gazowcach zaopatrujących całą Europę czy choćby Polskę w gaz transportowany np. z Afryki Północnej to fikcja. Rosja będzie nam sprzedawała gaz, a my będziemy go od niej kupować. Bo tak jest taniej i logiczniej.

Nie oznacza to jednak, że "wojnę gazową" możemy lekceważyć. Wręcz przeciwnie. Tymczasem mam wrażenie, że od lat nie są wyciągane żadne wnioski. Gazoport nie jest budowany, mimo że sprawę lokalizacji rozstrzygnięto 2 lata temu (to czy dobrze - to zupełnie inny problem). Od tego czasu w Świnoujściu w sprawie terminalu gazowego nie dzieje się prawie nic. Sprawą bardziej interesują się ekolodzy niż rząd, który dopiero w sytuacji kryzysowej udaje, że coś robi (i dotyczy to każdego kolejnego rządu).

Od lat mówi się o połączeniu pod Szczecinem polskiego systemu gazociągów z systemem europejskim. Mówi się i nic z tego nie wynika. Efektów "mówienia" nie widać. Budowa gigantycznych zbiorników na gaz (np. w okolicach Gdyni) ciągnie się od lat. Z mizernymi skutkami. Kolejne kryzysy gazowe poza medialnym zamieszaniem nie przynoszą zmiany sytuacji. Bo w gruncie rzeczy każdy decydent wie, że Rosja nie pozwoli sobie na trwałe odcięcie dopływu gazu.

Problem jednak w tym, że od lat wiadomo, że Rosjanie szanują tylko... silnych. Polska "uzbrojona" w gazoport, większe możliwości składowania gazu, gazociąg do europejskiego systemu wymiany gazu jest w lepszej sytuacji w rozmowach z Gazpromem niż Polska skazana na gaz z jednej - rosyjskiej - rury. Sytuacja negocjacyjna naszego kraju jest wówczas nieporównanie silniejsza. I wiadomo o tym od lat.

Tymczasem nasz "gazowy oręż" cały czas jest w fazie planów, uzgodnień, koncepcji. Nie ma konkretów, brakuje merytorycznych decyzji i wiążących terminów. Gdybanie i dyskusja trwają w najlepsze, gdy naprawdę potrzebne jest działanie. Obawiam się jednak, że za kilka dni o "gazowej wojnie" zapomnimy i nic się nie zmieni. Do kolejnego stycznia? Na to się zanosi...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki