Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Galerianki: Ja jestem miła, a on robi prezenty

Małgorzata Gradkowska
To dziewczyny z normalnych domów. Nie potrzebują zajęć, uwagi, jedzenia, świetlicy terapeutycznej. Po prostu potrzebują dodatkowych pieniędzy tylko dla siebie. O galeriankach - pisze Małgorzata Gradkowska

Sobotnie popołudnie, wtorkowe przedpołudnie. Natalia-Nata i Roksana - w sobotę wpadły na trochę, we wtorek urwały się z lekcji. Ładne, miłe, wygadane. Rozmawiają, ale oczy cały czas chodzą. Nie wiedzą, czy mają dla mnie dziesięć minut, czy godzinę, bo to zależy, czy przyjdą panowie, z którymi są umówione. Galerianki? - bardzo je bawi to słowo. Galerianki to takie dziewczyny, co chodzą po sklepach i kupują, więc proszę bardzo, możemy być galeriankami - mówią i udają, że nie mają pojęcia o innym znaczeniu tego słowa.

Początek
Nata: - Roksana mnie namówiła. Jak chciałam mieć taki telefon dotykowy, a on kosztował prawie tysiąc złotych. Ojciec i mama nie mają, przecież wiem, ile zarabiają. To Roksy mówi, chodź połazimy, może poznamy kogoś fajnego. Taka Aga od nas z ulicy spokojnie się umawia z facetami, stawiają jej obiady, zabierają do Władka, jest spoko, to i my możemy. To poszłyśmy. Poznałam takiego Radka, fajny, u swojego ojca w firmie pracuje, kasy ma sporo. Telefon już mam, ale do Radka się nie przywiązuję, co on, chłopak mój?

Roksana: - Nata już powiedziała, jak jest.

Policjantka: - Problem zaczyna się już w gimnazjum. My jako policja poruszamy ten temat na pogadankach w szkołach. Sama takie prowadziłam. Dzieci przede wszystkim słuchały, mało mówiły. Ale może dlatego, że to nie był Gdańsk, tylko mniejsza miejscowość. Problem polega na tym, żeby im uświadomić, że to jest prostytucja, nawet jeśli one tego tak nie nazywają.

Wolontariuszka: - W Krakowie na terenie centrów handlowych działa organizacja Parasol, pracuje z prostytuującymi się dzieciakami. Większość z ich podopiecznych prostytuuje się, żeby mieć pieniądze na narkotyki.

Definicja
Nata: - Trochę stresu było na początku, ale dobra zabawa w sumie. I korzyść. Jak to się mówi? No właśnie, wymierna.

Policjantka: - Demoralizacja. Prostytucja.

Psycholog: - Czasami to wołanie o pomoc, czasami kompletna bezmyślność. One nie przykładają do tego takiej miary jak dorośli. Dla nich to raczej nie jest prostytucja, tylko sposób na funkcjonowanie w środowisku. Nie, nie chwalą się tym, ale mają to, co inni - buty za trzysta, kurtkę za czterysta, telefon za tysiąc. Jak kumpel z klasy, który taki telefon dostał od rodziców rok temu. No to teraz ona też ma, znaczy, że jest z dobrej szufladki.
Roksana: - Jaka demoralizacja, o rany, zawsze jakieś pretensje! Jak nie umiesz się zakręcić koło swoich spraw, to jesteś do niczego, jak potrafisz, to puszczalska. Pani mi powie, ile można zarobić na zmywaku w knajpie albo o, tak jak jakaś idiotka z ulotkami, ile ona dostanie? Każdy zarabia tyle, ile potrzebuje, ja widocznie potrzebuję więcej niż ona. No więc zarabiam na sponsoringu, ładnie się nazywa, nie? Zdaje się, że nie jest karalny?

Ochroniarz: - Jak dla mnie, to prostytucja, co za różnica, czy za kasę do ręki, czy za jakąś rzecz.

Psycholog: - Są badania dotyczące dziewczyn, decydujących się na prostytucję. Profesor Mariusz Jędrzejko z Wyższej Szkoły Pedagogiki Resocjalizacyjnej w czasie wakacji przepytał 800 dziewczyn i chłopców, w wieku 16-23 lat o poglądy na ten temat. Prawie trzy procent badanych przyznało się do prostytucji za pieniądze.

Dziewczyny

Nata: szesnaście lat, pierwsza klasa technikum. Mama pracuje w hurtowni, tata na tirach. Jest jeszcze brat. Własny pokój (- To ważne, bo nikt nie grzebie po szafie i w szufladach, matka nie taka, żeby węszyć, a brat siedzi przy kompie cały czas, taki świrusek z niego). Kieszonkowe - 15 złotych tygodniowo, więc trzeba dorabiać. W ubiegłym roku matka załatwiła w wakacje pracę w swojej hurtowni, przy sprzątaniu, ale to robota dla jakiegoś głupiego, cztery złote za godzinę w kurzu i smrodzie gumy, bo to hurtownia akcesoriów do samochodów. Najgorzej śmierdzą dywaniki, można się porzygać po prostu. W drugiej klasie gimnazjum pierwszy raz miała chłopaka. - Cztery lata starszy, a byliśmy ze sobą ponad rok. To był w ogóle mój pierwszy chłopak tak naprawdę, do końca, no wiadomo przecież, o co chodzi. To znaczy, że potrafię gadać ze starszymi i jestem dla nich interesująca. Pani statystykę robi? Trzeci raz tu jestem, jakby co.

Roksana: siedemnaście lat, druga klasa tego samego technikum. Ojciec jest, mamy nie ma. To znaczy nie ma z Roksaną, tylko gdzieś w Szkocji z nowym facetem. Roksana do niej pojedzie, kiedyś, ale nie jest głupia, najpierw szkołę skończy, spokojna głowa. Forsa? Nie, to nie jest problem, matka podsyła często, nawet konto jej założyła, żeby ojciec nie wiedział, ile Roksana dostaje. Ale zawsze dobrze mieć więcej. - Bo matka to sprawdza wyciągi w tej swojej Szkocji i zawsze: A na co wydałaś? A po co ci taki drogi telefon, jak za rok będzie za złotówkę? A do czego ci ta nowa torba? I truje, jakby nie wiadomo jaki majątek to był.
Ochroniarz: - Tutaj to nie widziałem, więc nic nie powiem, ale w poprzedniej galerii to przychodziły takie gówniary, na moje oko po 13-14 lat. Tylko tapety na pyskach tyle, że wystarczyłoby dla plemienia Indian. Ja w różnych centrach handlowych pracuję już cztery lata i właściwie od początku kumple mówili, że jest taka sprawa, że takie panny się lansują. Nie wiem, za ile chodzą, ale słyszałem czasami, że za jakąś bluzkę czy za taką malutką torebkę, taką, co się nosi przez ramię. I raz słyszałem, że za cienie do oczu, ale to chyba plotka, bo ile takie cienie mogą kosztować, pięć złotych, dziesięć?

Wolontariuszka: - Dla takich dziewczyn nie ma oferty, bo to są dzieci z normalnych domów. Niczego nie chcą, co my możemy zaproponować. Nie potrzebują zajęć, uwagi, jedzenia, świetlicy terapeutycznej, nic z takich rzeczy. Po prostu chcą dodatkowych pieniędzy tylko dla siebie.

Przestrzeń
Policjantka: - Przecież to nie jest nowe zjawisko, prostytucja nieletnich była zawsze, mamy na nią paragrafy. Tyle że pojawiają się nowe miejsca, gdzie można się z nią zetknąć. Kiedyś to były dworce, jakieś zakazane meliny, można było mieć wyobrażenie, że to dotyczy tylko jakiegoś wąskiego marginesu. Teraz pojawiła się w miejscach prestiżowych, między ludźmi, pieniędzmi, kolorowymi witrynami. Okazało się, że coś takiego jak prostytucja dziecięca to szeroki problem i że dotyczy nie tylko środowisk patologicznych.

Nata: - Kiedyś w mojej dzielnicy była taka dziewczyna, Kasia się nazywała. Nie z każdym szła, kto na nią kiwnął i wcale nie zawsze za pieniądze, czasami tak sobie, na dobry humor. Chodziła za garaże u nas na ulicy, a jak było zimno, to czasami w piwnicy, czasami w takim składziku koło sklepu. Ja byłam wtedy mała, to ona mi się wydawała dorosła, ale tak naprawdę to pewnie miała z 16 lat, jak ją wywiało, znaczy jak zniknęła. Czyli tyle, co ja teraz. Sprytna była, nigdy nie dała się złapać glinom i nikt na nią nie doniósł. Przez pół roku zarabiała, żeby mieć na wyjazd, wtedy to płacili jej kasą, a nie fantami. I jakoś nikt nie wariował, że Kaśka się puszcza, że nie wiadomo co to będzie, koniec świata. A teraz przejdziesz się raz czy dwa po sklepach i już, że się puszczasz, że galerianka, że ta, no wie pani, jeszcze gorzej.

Psycholog: - Dzieciaki wy-szły z domu, poszły na ulicę i do sklepów, a tam dostrzegły warunki do tego, żeby w jakiś sposób zdobyć te rzeczy, których dom, rodzina im nie zapewniają. A w galeriach są komfortowe warunki: jest ciepło, fajnie, dużo eleganckich ludzi, dużo atrakcji.
Wygląd
Nata: - Normalnie przecież. Bluzka, spódnica, najlepiej dżinsowa, jakiś but na obcasie. Z makijażem nie przesadzam, ale oko lubię mieć ciemne. Kolory takie normalne, czasem złotego trochę. I jeszcze noszę bransoletkę na nodze na szczęście.

Była ekspiedientka: - Generalnie solary takie, wyprostowane włosy, tipsy, miniówy albo rurki, wysoki obcas. Buty ze szkiełkami, wiązane w kostce. Widać, że dziewczynki, a nie kobiety i to z wzorcami z jakiegoś "Bravo Girl", a nie z poważnych pism, taka moda na zasadzie: jak mała dziewczynka wyobraża sobie wielki świat. No i koniecznie z reklamówką któregoś z młodzieżowych sklepów, nawet jakby tam w środku było coś starego. Nawet mam wrażenie, że one po kilka razy noszą tę samą reklamówkę. Kiedyś ktoś przy mnie powiedział, że to takie typy, które wylansowały białe kozaczki. Wszystko na ten temat. Na ulicach i w sklepach pełno takich.

Ochroniarz: - Ładne są, atrakcyjne. Nie to, żeby jakieś bardzo szczupłe jak modelki, ale jest na kogo popatrzeć. Bardzo się w oczy nie rzucają, ale takie fajne, jak z dyskoteki.

Wolontariuszka: - Chodziliśmy do gdańskich galerii handlowych, bo dostawaliśmy sygnały od różnych osób, że ten proceder trafił również do Gdańska. Od kogo? Od nauczycieli, czasami prywatne osoby anonimowo mówiły, że były zaczepiane albo widziały, jak dziewczyny zaczepiają mężczyzn. Ale nam nie udało się nawiązać z żadną kontaktu. To nie jest tak, że one bardzo się wyróżniają w tłumie. Unikały nas najwyraźniej, z żadną nie dało się porozmawiać. Trudno zaczepiać każdą dziewczynę, która siedzi na ławeczce i się rozgląda. W Krakowie czy w Warszawie ten problem jest dużo bardziej zauważalny.

Zasady
Roksana: - Bez nachalu. Nie możesz się narzucać, bo cię ktoś przyuważy, ktoś, kto nie powinien. No, ochroniarz, jakaś trójka szkolna, kumple ze szkoły. Masz być wyluzowana, ale jak gościa zafilujesz, to on ma wiedzieć, że to właśnie ty jesteś najfajniejszą laską w promieniu pięciu kilometrów. Nie łazić cały czas po tym samym piętrze. Najlepiej od sklepu do sklepu, trochę przy stoliku w lodziarni, trochę na kawie. Lepiej w tygodniu niż w soboty i niedziele. W weekendy za dużo znajomych można spotkać, kogoś ze szkoły albo sąsiadów. A w tygodniu ludzie siedzą w domu albo w pracy. I najlepiej w dzień. Zawsze można powiedzieć, że się jest na wagarach, za to nie zamykają. A ci, co mają przyjść, wiedzą, kiedy.

Policjantka: - Od pewnego czasu po terenie galerii handlowych chodzą tzw. patrole szkolne z policjantami i strażnikami miejskimi w składzie. Ale taka dziewczyna zawsze może powiedzieć, że już skończyła lekcje albo że przyszła na wagary. Umundurowani policjanci na teren galerii nie mogą wchodzić, tam jest ochrona.
Nata: - Ja tam mam swoje zasady. Puszczalska nie jestem, do łóżka z każdym nie pójdę. Ale mogę iść z kimś do kina, na spacer, możemy się zachowywać, jakbyśmy ze sobą chodzili i wtedy ja jestem miła, a on mi robi prezenty.

Psycholog: - Do mojego współpracownika przychodziła matka z córką, bo matka zaczęła podejrzewać, że córka do galerii nie tylko na zakupy lata. Nigdy wcześniej nie miała tylu ciuchów, a teraz tłumaczyła, że pożyczają sobie wspólnie z koleżankami. Ale w rozmowach z psychologiem wyszło, że to taka galerianka. Ale z zasadami, bo działała według definicji "innych usług seksualnych". Miała już ponad szesnaście lat, więc teoretycznie nikt nawet nie złamał prawa. Z tego, co mówiła, to tak działały też jej koleżanki. Rok temu rodzice wyjechali z nią na jakiś czas do Anglii, może problem się rozwiąże.

Przyszłość
Nata: - Jak skończę szkołę, to zostanę asystentką jakiegoś dyrektora. Komputer, biurko, ładny pokój. Angielskiego się uczę w szkole i niemieckiego prywatnie mama mi kazała. Najpierw mi się nie podobało, ale teraz, jak jestem dorosła, to wiem, że warto. I będę miała dobrego chłopaka, przystojnego.

Roksana: - Do mamy pojadę i na studia tam pójdę. Ale dopiero po maturze tutaj. Będzie dobrze.
Psycholog: - Pewnie nie myślą o tym, że to, co robią dzisiaj, jakoś może na nie wpłynąć. No bo jak? Rozgrzeszają się same. Że nie są prostytutkami, bo przecież nie sprzedają własnego ciała. Usprawiedliwiają się, że nie są panienkami łatwych obyczajów. Są zbyt młode, żeby myśleć, że przeszłość je może dogonić.

Wolontariuszka: - Zastanawiamy się cały czas, jak im pomóc. Najlepsza jest profilaktyka, rozdawanie prezerwatyw, rozmowa. Tylko muszą chcieć.

Tekst powstał na podstawie rozmów z Natalią i Roksaną z Gdańska, asp. Magdaleną Michałowską z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, psychologiem Barbarą Krawczyńską, Agnieszką Turzyńską z Gdańskiego Centrum Profilaktyki Uzależnień, w ramach którego streetworkerzy pracują z dziećmi ulicy, Basią Kamińską - studentką resocjalizacji i byłą ekspedientką w sklepie odzieżowym i ochroniarzem Tomkiem Gutowskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki