Nikt też nie ma żadnych wątpliwości, że gdynianie muszą szybko otrząsnąć się po blamażu w Niepołomicach i zagrać w spotkaniu na własnym stadionie z wymagającym przeciwnikiem znacznie lepiej, jeśli myślą o wywalczeniu choćby jednego punktu. Podrażnieni żółto-niebiescy, których po czterech z rzędu zwycięstwach w spotkaniach o stawkę po przerwie zimowej w pojedynku z Puszczą spotkał wyjątkowo zimny, lodowaty wręcz prysznic, zamierzają udowodnić, że ten pogrom był jedynie wypadkiem przy pracy i wrócić na dobre tory.
- Życie i piłka uczą pokory, a boisko weryfikuje wszystko - powiedział po przykrej porażce z Puszczą Dariusz Marzec, trener Arki Gdynia. - Wracamy z Niepołomic do domu niezadowoleni, wręcz zdenerwowani.
Szkoleniowiec Arki Gdynia dodał, że żółto-niebiescy gole w pojedynku z Puszczą Niepołomice tracili po indywidualnych błędach. Dwie bramki padły po stratach w środku pola, po których gospodarze wyprowadzali skuteczne kontry. Do tego Haris Memić zaliczył trafienie samobójcze, a Adam Deja sprokurował rzut karny zagrywając ręką we własnej szesnastce. Tego typu sytuacje i taka gra jutro oczywiście nie mogą się już powtórzyć.
Arkowcy całkiem niedawno mierzyli się z Górnikiem Łęczna na Stadionie Miejskim przy ul. Olimpijskiej w Gdyni. Tyle tylko, że nie w lidze, a Fortuna Pucharze Polski. Żółto-niebiescy w 1/8 tych rozgrywek po całkiem niezłej grze pokonali 16 lutego na własnym terenie Górnika 2:1 po bramkach Adama Dei i Michała Marcjanika. Niestety jutro trener Dariusz Marzec nie będzie miał tych dwóch graczy do dyspozycji. Adam Deja obejrzał w ostatnim meczu ligowym czwartą, żółtą kartkę, co oznacza przymusową pauzę. Michał Marcjanik borykał się w ostatnich tygodniach z kontuzją.
Arka Gdynia w przypadku zwycięstwa nad Górnikiem Łęczna może zniwelować stratę do wicelidera tabeli Fortuna 1. Ligi do trzech punktów. Nadzieją na wcielenie w życie takiego scenariusza jest z pewnością fakt, że podopieczni doświadczonego trenera Kamila Kieresia są znacznie groźniejsi na własnym stadionie, niż na wyjazdach. Z jedenastu zwycięstw, odniesionych w tym sezonie, tylko po trzy sięgnęli „w delegacji”. Jednak w ostatniej kolejce właśnie na obcym stadionie, w Rzeszowie, ograli 2:0 Resovię. Już po przerwie zimowej zdołali triumfować także w Bełchatowie.
Arka Gdynia, jeśli myśl jutro o korzystnym wyniku, z pewnością będzie musiała zneutralizować ofensywne zapędy Bartosza Śpiączki i Pawła Wojciechowskiego, dwóch najlepszych strzelców Górnika Łęczna w tym sezonie. Obaj w rozgrywkach Fortuna 1. Ligi zanotowali już po siedem goli. Jak kibice zapewne pamiętają, pierwszy z nich trafił do siatki gdynian także 10 lutego przy okazji pucharowego boju. Na szczęście żółto-niebiescy potrafili wówczas odpowiedzieć na tę bramkę i przesądzili na własną korzyść losy awansu.
W barwach gości być może wystąpi jutro Aleksander Jagiełło, były piłkarz Arki Gdynia. W podstawowym składzie żółto-niebieskich pojawić powinien się z kolei Paweł Sasin, który jeszcze w ubiegłej rundzie był wiodącą postacią w zespole z województwa lubelskiego.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?