Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fortuna 1. Liga. Arka Gdynia przegrała z Ruchem Chorzów i odjeżdżają jej nawet baraże. Kolejny, przykry wieczór przy ul. Olimpijskiej 5

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Piłkarze żółto-niebieskich przegrali dziś kolejny już mecz na własnym stadionie. Biorąc pod uwagę ich ostatnią dyspozycję, już tylko cud może sprawić, że podopieczni trenera Ryszarda Wieczorka zagrają jeszcze w barażach o awans do ekstraklasy.
Piłkarze żółto-niebieskich przegrali dziś kolejny już mecz na własnym stadionie. Biorąc pod uwagę ich ostatnią dyspozycję, już tylko cud może sprawić, że podopieczni trenera Ryszarda Wieczorka zagrają jeszcze w barażach o awans do ekstraklasy. Jakub Steinborn
Fortuna 1. Liga. Beznadziejnie prezentująca się u siebie Arka Gdynia podtrzymała fatalną passę na własnym stadionie, przegrywając dziś 0:2 (0:2) z Ruchem Chorzów. Była to siódma porażka żółto-niebieskich przy ul. Olimpijskiej 5 w tym sezonie. Ten wynik oznacza prawdopodobnie definitywne już pożegnanie się z szansą na grę w barażach o awans do ekstraklasy, a dla trenera Ryszarda Wieczorka zakończenie pracy z żółto-niebieskimi wraz z finiszem rozgrywek.

Arka Gdynia - Ruch Chorzów. Fatalny początek żółto-niebieskich

Piłkarze Arki Gdynia przed pierwszym gwizdkiem sędziego Krzysztofa Jakubika mieli świadomość, że ewentualna porażka, a nawet remis z wyżej notowanym Ruchem Chorzów może ekstremalnie skomplikować i tak już nieciekawą ich sytuację w tabeli w kontekście wywalczenia miejsca premiowanego grą w barażach o awans do ekstraklasy.

Niestety, mecz dla żółto-niebieskich nie rozpoczął się dobrze. W siódmej minucie spotkania po wyrzucie z autu Tomasz Wójtowicz wykorzystał gapiostwo piłkarzy Arki Gdynia i uderzył na bramkę Kacpra Krzepisza, a piłka po rękach golkipera gospodarzy wpadła do siatki.

Podopieczni trenera Ryszarda Wieczorka po kolejnych dziesięciu minutach otrząsnęli się po tym ciosie. Trzeba im przyznać, że zaczęli stwarzać dogodne okazje pod bramką Jakuba Bieleckiego, śmiało dążąc do wyrównania.

Najpierw po dośrodkowaniu Dawida Gojnego piłkę wzdłuż linii bramkowej zagrał głową Michał Marcjanik, nikt jednak nie zdołał zamknąć jego akcji.

Dosłownie chwilę później Jakub Bielecki musiał zwijać się jak w ukropie, broniąc strzały z bliska Omrana Haydarego i Karola Czubaka, a także dobrej jakości uderzenie z dystansu Sebastiana Milewskiego.

Arka Gdynia osiągnęła wyraźną przewagę na boisku, lecz niestety nie zdołała udokumentować jej trafieniem do siatki. Tymczasem Ruch Chorzów czyhał na kontry, co gościom opłaciło się pod koniec pierwszej połowy.

W 42 minucie spotkania mocnym strzałem w krótki róg pod poprzeczkę popisał się Michał Feliks. Z tym uderzeniem Kacper Krzepisz zdołał sobie jeszcze poradzić.

Chwilę później wychowanek Arki Gdynia był już jednak bezradny i pozostało mu drugi już raz tego dnia wyciągać piłkę z siatki. Nieszczęście rozpoczęło się od straty Janusza Gola w ataku pozycyjnym. Futbolówkę przejął Patryk Sikora i uruchomił na skrzydle Kacpra Michalskiego. Ten z kolei dograł płasko po ziemi w pole karne do Daniela Szczepana, za którym nie nadążyli obrońcy żółto-niebieskich. Napastnikowi gości pozostało tylko dopełnić formalności i z bliska wyprowadził "Niebieskich" na dwubramkowe już prowadzenie.

Arka Gdynia - Ruch Chorzów. Piłkarze żółto-niebieskich wygwizdani przez kibiców

Po bramce, straconej "do szatni", piłkarze Arki Gdynia nie mogli schodzić na przerwę w dobrych nastrojach. Tym bardziej, że z trybun pożegnały ich donośne gwizdy. Kibicom żółto-niebieskich pozostało mieć tylko nadzieję, że Ryszard Wieczorek przed zmianą stron odpowiednio przemówi do swoich podopiecznych i wezmą się oni do konkretnej roboty.

Niestety, wraz ze wznowieniem gry nic nie wskazywało, aby Arka Gdynia mogła nie tylko wyrównać, ale nawet strzelić kontaktowego gola. Żółto-niebiescy mieli sporo szczęścia, gdyż Daniel Szczepan znowu urwał się obrońcom gospodarzy, trzeci już raz tego dnia trafił do siatki, lecz - jak się okazało - był na pozycji spalonej.

Arkowcy próbowali co prawda atakować, ale ich poczynania ofensywne nie pierwszy już raz w tym sezonie przypominały bicie głową w mur. Gra wolna, schematyczna i bez polotu nie miała prawa sprawić większego problemu mądrze broniącym się gościom.

Żółto-niebiescy mieli świadomość, o co grają, jednak w żadnym wypadku nie wyglądali na ekipę, która zamierza "gryźć trawę" i za wszelką cenę chce odwrócić losy spotkania. Ich ślamazarne ataki były konsekwentnie rozbijane przez zawodników Ruchu.

Tym samym przy ul. Olimpijskiej 5 spełnił się dziś najczarniejszy z możliwych scenariuszy. Arka Gdynia poniosła kolejną porażkę u siebie, siódmą już w tym sezonie Fortuna 1. Ligi.

Dziś niestety żółto-niebiescy nie mają żadnych argumentów, aby włączyć się jeszcze do walki o baraże. Tylko niepoprawni optymiści mogą jeszcze uwierzyć, że tak grającej i punktującej Arce Gdynia uda się wywalczyć szóste miejsce w tabeli.

Ryszard Wieczorek może kolejny raz przekonywać, że jego piłkarze mieli okazje i ich nie wykorzystali, że popełnili proste błędy w obronie, których powinni unikać. To jednak nic już nie zmieni.

Doświadczony szkoleniowiec musi powoli oswajać się z myślą, że nie wykona zadania, które zostało mu powierzone wraz z podpisaniem kontraktu w Gdyni i odejdzie w niesławie. Z kolei kibice Arki szykować mogą się na kolejny sezon na zapleczu ekstraklasy.

Miała być walka o awans do elity, a jest marazm, beznadzieja i chaos. Trzeci już trener w tym sezonie nie potrafi poukładać gry Arki Gdynia. Jest to powód do poważnych przemyśleń dla właścicieli klubu, którzy - jak się wydaje - swoimi niektórymi decyzjami personalnymi nie ułatwiają żółto-niebieskim nawiązania wyrównanej walki z ligową czołówką.

Arka Gdynia - Ruch Chorzów 0:2 (0:2)
Bramki: 0:1 Tomasz Wójtowicz ( 7 min.), 0:2 Daniel Szczepan (44 min.)
Żółte kartki: Gojny - Sikora
Arka Gdynia: Krzepisz - Azacki, Gol, Marcjanik - Stępień, Milewski (68 Capanni), Adamczyk (90 Zieliński), Skóra, Gojny - Haydary (68 Szymański), Czubak. Trener: Ryszard Wieczorek
Ruch Chorzów: Bielecki - Szur, Szywacz, Sadlok - Michalski, Sedlak (75 Witek), Sikora (90 Pląskowski), Wójtowicz (80 Moneta), Piątek (46 Foszmańczyk), Feliks - Szczepan (74 Kobusiński). Trener: Jarosław Skrobacz
Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki