Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fish zagrał w Sopocie koncert ze stand-upem

Marcin Mindykowski
W sopockim Sheratonie Fish zagrał porywający koncert
W sopockim Sheratonie Fish zagrał porywający koncert Karolina Misztal
Wydawało się, że po akustycznej trasie Fisha nie należy oczekiwać artystycznych uniesień. W końcu to muzyk, który z czymkolwiek nie pojawiłby się w Polsce, i tak mógłby liczyć na życzliwe przyjęcie. Do tego akustyczną formułę występów tłumaczył względami tyleż artystycznymi, co logistycznymi (w dobie kryzysu trasa z zespołem mogła okazać się nierentowna). Repertuar zbudował zaś z najbardziej znanych utworów, licząc chyba nie tylko na koneserów swojej twórczości. A jednak w piątek w sopockim Sheratonie Fish zagrał porywający koncert.

Od strony muzycznej była to zasługa muzyków Fisha - gitarzysty Franka Ushera i pianisty Fossa Pettersona, którzy opracowali akustyczne wersje. O ile mogło się to wydawać łatwe w wypadku już w oryginale kameralnie zaaranżowanych solowych piosenek lidera ("Family Business", "Zoe 25", "A Gentleman's Excuse Me"), o tyle z połamanymi rytmicznie i rozbuchanymi brzmieniowo utworami Marillion (głównie tymi z rozedrganej od emocji płyty "Fugazi") ta sztuka nie musiała się udać. Udała się, ale nadal istniało ryzyko, że taka formuła nie utrzyma uwagi i napięcia widzów przez dwie godziny koncertu.

ZOBACZ ZDJĘCIA Z KONCERTU W SOPOCIE

Z odsieczą przyszedł Fish, który nie pozwolił ani na chwilę nudy, wzbogacając występ elementami... stand-upu, czyli kabaretowego teatru jednego aktora. Równie ważnym, obok muzyki, elementem wieczoru były bowiem jego opowiadane ze swadą i cierpkim, szkockim humorem anegdoty - choćby o napięciach między Anglikami i Szkotami - i utarczki słowne z będącymi w równie dobrych humorach muzykami. I choć przerywanie koncertów długimi opowieściami nie zawsze spotyka się z entuzjazmem publiczności, sopocka kupiła to od razu. Bo Fish magnetyzował i opowiadając, i śpiewając.

A śpiewał też świetnie. Choć lata zrobiły swoje i nie zawsze dosięgał najwyższych dźwięków (co najbardziej odsłoniło wykonanie "Kayleigh"), nadrabiał to swoją pasją, ekspresją i żarliwością.

Charyzmatyczny wokalista zbudował ze swoją publicznością autentyczną więź, choćby spełniając jej prośby repertuarowe. Na koniec zadedykował fanom utwór "Company" - o tych, w których towarzystwie czujemy się najlepiej. A kiedy zszedł ze sceny i usiadł wśród publiczności, było jasne, że relacja gwiazda - wielbiciele nie ma tu żadnego zastosowania. W końcu nie bez powodu fani Fisha mówią o nim "Wujek".

Ta trasa dała mi nową energię

Z Fishem rozmawia Marcin Mindykowski

Na swojej ostatniej solowej płycie, "13th Star" z 2007 roku, śpiewasz m.in. o lęku przed życiem pełnym tych samych rytuałów, w którym wszystkie dni są do siebie podobne. Ostatnie dwa tygodnie akustycznej trasy po Polsce takie nie były?
Nie, każdy dzień, miejsce i publiczność były inne. Zawsze zdarza się coś interesującego - coś, co wnosi nową wartość. Akustyczna trasa ma też tę zaletę, że możemy ciągle zmieniać zestaw granych piosenek. Pierwsze dwa-trzy utwory na otwarcie są zawsze te same, ale reszta zależy już od tego, czego oczekuje publiczność, w jakim miejscu gramy, jak się czujemy. Myślę, że pod tym względem koncerty elektryczne są dużo bardziej do siebie podobne i nie tak elastyczne.

Utwory Marillion i Twoje solowe znane są z bogatych aranżacji. Sprawdziły się w wersjach akustycznych?
Tak. Kiedy po mojej pierwszej operacji gardła wróciłem na próby po półrocznej przerwie, musieliśmy z muzykami znaleźć nowe pomysły na piosenki - tak żeby trochę ułatwić mi ich śpiewanie. Proces ich dekonstrukcji był dla nas bardzo interesujący, a na koncertach okazało się, że w takich wersjach brzmią świetnie. To "okrajanie" utworów sprawiło, że stały się bardziej otwarte, surowe. Uzyskaliśmy dużo przestrzeni, żeby bawić się melodiami. Dla mnie jako wokalisty te aranżacje stworzyły też szansę na to, by mój głos stał się bardziej ekspresyjny - nie muszę już walczyć z głośnymi elektrycznymi aranżacjami. Myślę, że kiedy zaczniemy przygotowywać nowy album, warto będzie wrócić do tej dekonstrukcji i podstawowego, prostego, wręcz mechanicznego pisania piosenek.

Z powodu problemów z gardłem groził Ci koniec kariery?
Przeszedłem dwie operacje. Za pierwszym razem okazało się, że miałem cystę - na szczęście nie był to rak, czego bardzo się bałem. Ale wkrótce potem w tym samym miejscu rozwinął się kolejny guz. W tym czasie rozpadło się też moje małżeństwo. W efekcie tego w ostatnich dwóch latach zagrałem zaledwie kilka koncertów. Ta akustyczna trasa jest więc dla mnie szansą, żeby znów trenować. Kiedy zaczęliśmy grać, wstąpiła we mnie nowa energia. Na nowo odnalazłem cel. Po 18 miesiącach prowadzenia dosłownie domowego życia dobrze wrócić na scenę i spotkać się z publicznością. Tym bardziej że akustyczne koncerty są intymne, teatralne. Pozwalają wytworzyć ducha wspólnoty. Jest mi teraz naprawdę dobrze z tym, co robię w życiu, bo stwarza mi to wiele nowych możliwości. Myślę, że jesienią przyszłego roku wrócę do was z nowym albumem.

W Polsce zawsze jesteś witany z otwartymi ramionami...
Myślę, że to dlatego, iż między Szkotami a Polakami jest dużo podobieństw, choćby w otwartości. Jesteśmy bardzo emocjonalni, pełni pasji. Mamy też podobne podejście do naszej narodowości. Wielokrotnie była nam odbierana i zwalczana - traciliśmy więc jej poczucie i staraliśmy się ją odzyskać.

Pierwszy raz odwiedziłeś Polskę, w tym Gdańsk, w 1987 roku. Co zapamiętałeś?
Pamiętam, że spotkałem kilku fanów, którzy powiedzieli, że chcieliby ze mną porozmawiać. Zgodziłem się, ale ciągle śledziło nas KGB [pewnie chodzi o polskich odpowiedników służb bezpieczeństwa - red.]. Poszliśmy więc na plażę i tam, w ukryciu, paląc papierosy i popijając wódkę, rozmawialiśmy o polityce, o Polsce. W tle było widać stoczniowe dźwigi. Nigdy tego nie zapomnę.

ZOBACZ ZDJĘCIA Z KONCERTU W SOPOCIE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki