Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Film "Warsaw by Night". Światła wielkiego miasta

Henryk Tronowicz
materiały prasowe
Przygnębiające wrażenie robią światła polskiego wielkiego miasta. Dawno w rodzimym kinie nie było dzieła niosącego tak ironiczny i przewrotny opis obyczajów.

Na ekranie obserwujemy chmary niebieskich ptaków, tych wiecznie znudzonych podrywaczy, co to obsiadają wysokie stołki w knajpach i nocnych klubach. Tych, co pod każdą szerokością geograficzną nie orzą, nie sieją, a zagadnięci, gdzie pracują, ucinają krótko: w firmie. Poza firmą szczytem ideałów jest dla nich rozkoszowanie się widokiem pośladków dziewczyn wywijających figury na rurze. Wychylają drink za drinkiem, dla podtrzymania nadziei, że może nawinie się jakaś blondynka do poderwania.
Lecz główne bohaterki komediodramatu "Warsaw by Night" to kobiety. Cztery przez przypadek zaplątane w arkana nocnego klubu niewiasty w różnym wieku. Nic ich ze sobą nie łączy. Ocierają się o siebie tylko przypadkowo w restauracyjnej publicznej toalecie.

Pierwsza z bohaterek, Iga, dowiaduje się 15 lat po ślubie, że jej mąż ma od trzech lat kochankę. I ta kochanka postanowiła zagrać z Igą w otwarte karty, bo facet oszukuje obie. Świetnie został napisany dyskurs, jaki panie toczą przy klubowym stoliku. Aż wreszcie Iga nie wytrzymuje nerwowo i wymierza kochance policzek. Czy już będzie szczęśliwa? Iga potrzebuje jednak dowartościowania szczęścia, faszerując się w toaletach marychą.

Jakże inny życiowy los spotkał rozwiedzioną dawno temu panią Helenę. Adoratorów nie brakowało, ona jednak wybrała samotność. I nagle na ulicy spostrzega swojego byłego męża. Nie widzieli się od 35 lat. On rozwodził się jeszcze dwa razy. Szansa jakiegoś powrotu do przeszłości, spróbowania raz jeszcze, okazuje się mrzonką.

Maja, bohaterka następna, z błahego powodu zostawia partnera na ulicy. Daje się za to omotać przygodnemu znajomemu, mimo jego absurdalnych konceptów.
O ile jednak perypetie Igi, Heleny i Mai nie wnoszą wiele nowego do standardów obyczajowych starych jak świat, o tyle kolejny kobiecy portret - 19-letniej czupurnej Renaty z prowincji, wnosi pewne rysy moralne nowe. Osóbka niby naiwna, ale bystra. Kombinuje trzeźwo. Ojca w rozmowie z matką nazywa skurwysynem. Ale przed chłopakiem nie zamierza ukrywać, że - wątek w filmie mglisty - zdołała już zaliczyć doświadczenia biseksualne.

Film nie może nie budzić refleksji. Co może być efektem wychowania i charakterów nieszczęsnych bohaterek, a co być może wynika z pokręconego etosu współczesnego świata? Co bowiem przyczynia się do zatraty poczucia partnerskiej lojalności, do postępującego kryzysu rodzinnych więzi? Końcowe sceny filmu autorzy rozgrywają na ranem, gdy gasną światła nad Warszawą. Renata z chłopakiem spoglądają z dachu wieżowca w siną dal. Zaczyna świtać. Co świta?

Wielkim atutem filmu Korynckiej-Gruz jest porywająca obsada. Zachwyca przede wszystkim Stanisława Celińska jako Helena. Tak samo Izabela Kuna jako Iga. Roma Gąsiorowska interesująco portretuje postać zagubionej Mai. A grająca 19-latkę Marta Mazurek zaskakuje.

Oprócz tych postaci, trudno pominąć w rolach drugoplanowych Agatę Kuleszę oraz Joannę Kulig.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki