Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Film "Ocean przygód 3D" - horror w głębi oceanu

Renata Moroz
fot. monolith
Zdjęcia do tego filmu trwały prawie siedem lat. Zabierze nas w świat, choć bliższy niż kosmos, to jednak dziwny i obcy. Świat, o którym nie wiemy prawie nic.

Twórcy filmów SF główkują, by kolejny obcy był zjadliwszy, obrzy-dliwszy, sprytniejszy od poprzednika. Ślęczą godzinami nad kartkami papieru i wymyślają postaci. Przeanalizujmy - kwas zamiast krwi? Był, czyli temat ograny, potrójne szczęki - ograne, monstra bez skóry - ograne, wrzucanie płodu potwora do ludzkiego żołądka - ograne, płyn akumulatorowy jako pokarm - kompletnie ograne. Gdzie tu zatem szukać inspiracji? Może w oceanie! Według naukowców na jego dnie żyją przedziwaczne stwory. Niektóre mają ponoć uszy jak płetwy i żywią się złożami ropy naftowej. Zdaniem badaczy głębiny to dom dla ponad 17 tysięcy gatunków zwierząt. Jedną piątą z nich okrywa tajemnica, w końcu mieszkają trzy kilometry pod taflą wody! Pomału dzięki postępowi, który pokonuje ciśnienie, ciemność (strachu maszyna wszak nie czuje), odkrywamy kolejne karty oceanicznej układanki.

Rekin w trójwymiarze

Film "Ocean przygód 3D", który na polskie ekrany wejdzie już za tydzień, jedną, a może dwie takie karty odkryje. Po pierwsze to głos w obronie tego cudownie tajemniczego świata, po drugie to ukazanie go w możliwie najpiękniejszej, bo trójwymiarowej formie, a także, a może przede wszystkim w barwach, których ludzkie oko na co dzień nie ma możliwości oglądać. Pieczę nad obrazem sprawował Jean-Michael Cousteau, syn Jacquesa, badacza oceanów, które wielbił i odkrywał, dzieląc się wiedzą z telewidzami i czytelnikami. Porzekadło mówi - jaki ojciec, taki syn. Zatem, kto jeśli nie Jean-Michael Cousteau, przyrodnik i założyciel organizacji Ocean Futures Society, mającej za zadanie pokazywać w mediach dobroczynne skutki przemyślanej polityki ekologicznej, mógł stać się ambasadorem filmu? Reżyserią zajęli się bracia Mantello, którzy podwodne życie dawno poznali i pokochali. Dzięki nim przez ocean widza prowadzić będzie żółw, który złoży wizytę kilku kolegom - w pozafilmowej rzeczywistości - na wyginięciu.

- Zorientowaliśmy się, że żółwie występują we wszystkich oceanach świata. W ten sposób odnaleźliśmy nić przewodnią całej akcji. Zresztą od dawna zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że lepiej nie powierzać narracji człowiekowi, jak dzieje się to w innych dokumentach - mówi Jean-Jacques Mantello. - W ten sposób widz przeżywa własną, niepowtarzalną przygodę, prowadzony przez bohatera, który tłumaczy mu, z czym ma do czynienia w morskich głębinach. Świadomie ukazujemy w filmie gatunki zagrożone, aby wywołać u widza poczucie współodpowiedzialności. Niektóre z tych zwierząt wyginęły już w 85 procentach. Tak stało się w przypadku rekinów, które są łakomym kąskiem dla kłusowników - tłumaczy.

Sytuacja rekinów rzeczywiście jest katastrofalna.
- Zabija się obecnie 100 do 200 milionów rekinów rocznie - twierdzi Jean-Michael Cousteau. - Na ogół dla ich cennych płetw. Po ich wycięciu zabite bądź umierające rekiny są wyrzucane do oceanu. To skandaliczne marnotrawstwo, zważywszy na ilość osób głodujących na świecie. To także niepowetowana strata dla ekosystemu, gdyż rekiny pełnią funkcję "czyścicieli" głębin oceanicznych.
Zupa z rekinich płetw to rarytas i jako taki musi słono kosztować. Na tyle dużo, że opłaca się to i właścicielowi restauracji, i pośrednikowi, i temu, który rekina łapie. Tymczasem rekiny to wysoko wyspecjalizowani perfekcjoniści. Posiadają np. ampułki Lorenziniego, "urządzenie", które wyczuwa aktywność elektryczną żywych komórek. Jeśli więc potencjalna ofiara myśli, że rekin jej nie widzi, bo schowała się za rafą albo wśród bujnej roślinności, to się myli. Corocznie odnotowuje się ok. 60 przypadków ataków rekinów na ludzi w tym tylko kilka śmiertelnych, dla porównania od uderzenia orzecha kokosowego umiera corocznie kilka tysięcy ludzi.

- "Ocean przygód " wyróżnia to, że jako pierwszy film pokazuje cały świat oceanów i wielość zależności między organizmami, które go zamieszkują - przekonuje Cousteau. - Wcześniej nie mieliśmy okazji zobaczyć w jednym filmie wielorybów, rekinów, żółwi i mieszkańców raf koralowych. Zależało nam na udowodnieniu, że każde z nich jest od reszty uzależnione. Jeśli dochodzi do uszkodzenia rafy koralowej, równowaga całego łańcucha pokarmowego zostaje zaburzona. Orki są znakomitym przykładem tego, jak traktujemy oceany. To one, będąc u szczytu łańcucha, kumulują w sobie największą ilość toksyn, pochodzących z chemikaliów i metali ciężkich. Konsekwencje dla ich zdrowia są tragiczne, mała orka, która dziedziczy truciznę po matce bądź przyswaja ją w trakcie karmienia, może umrzeć nawet po roku. Takie fakty powinny stanowić dla nas ostrzeżenie. Od tego, jak będziemy gospodarować planetą, zależy zarówno przyszłość jej, jak i nasza.

Jedenaście kilometrów otchłani
Dno głębin oceanów nadal okrywa tajemnica. Jest takie miejsce, gdzie ścierają się dwie płyty: pacyficzna i filipińska. Tu w zachodniej części Oceanu Spokojnego znajduje się Rów Mariański, najgłębszy na Ziemi, ciągnący się łukiem o długości 2000 kilometrów i głębokości prawie 11 kilometrów. Pierwszy pomiar miejsca, zwanego obecnie Głębią Challengera, wykonano w roku 1872 za pomocą liny i dźwigu. Wynik - 8184 metry. Po raz kolejny za zmierzenie rowu zabrano się w 1951 roku. Tym razem echosonda okrętu Royal Navy HMS Challenger pokazała wynik 10 900 metrów. W 1957 roku, Vityaz - radziecki okręt podał wartość - 11 034 metry. Aż przyszedł rok 1960. Do Rowu Mariańskiego spuszczono batyskaf Trieste z sierżantem marynarki wojennej USA Donem Walshem i Jacquesem Piccardem wewnątrz. Balastem było żelazo, a do wynurzania użyto benzyny. System wskazał głębokość 11 521 m, lecz zweryfikowano to później do 10 916 m. Gdy batyskaf osiadł, Walsh i Piccard zobaczyli solę, flądrę i krewetki. Piccard mówił później - "dno było czyste i przejrzyste, pokryte mułem z obumarłych okrzemków".

Na razie to jedyni ludzie, którzy zobaczyli "koniec" Rowu Mariańskiego, mimo że od tamtej pory minęło 50 lat. Kolejne lata to kolejne pomiary, za najbardziej dokładny uznaje się ten wykonany przez japońskiego robota podwodnego o imieniu Kaiko. 24 marca 1995 roku podał - 10 911 metrów. Kaiko "stracił życie" w 2003 roku, kiedy to tajfun przerwał linę cumującą. Teraz spoczywa gdzieś na dnie. Na szczęście narodził się następca o imieniu Nereus, który 31 maja 2009 w Głębi Challen-gera w pobliżu wyspy Guam zanurzył się na głębokość 10 902 metry. Nereus jest obecnie najgłębiej nurkującym pojazdem, trzecim w historii, który zszedł tak głęboko.
Na dnie Rowu Mariańskiego woda wywiera ciśnienie 110,2 MPa. To ciśnienie ponadtysiąckrotnie wyższe niż normalne ciśnienie atmosferyczne.

Jak można się domyślić, panują tam egipskie ciemności. Zresztą mrok w oceanie zapada już na głębokości tysiąca metrów. Gdzie ginie światło? Aż 60 procent energii "połyka" pierwszy metr oceanu. Potem kolor jest uzależniony od pochylenia światła przez wodę. I tak kolejne metry pochłaniają czerwień, zielonkawoniebieskie widmo światła dociera najgłębiej. Nie bez powodu filmowa opowieść Luca Bessona o ludziach nurkujących bez aparatury nosi więc tytuł "Wielki błękit".

Ocean - źródło wszelkiego życia
Gdyby tak policzyć tych, co stanęli na Księżycu, i tych, którzy sięgnęli dna oceanu, to wyszłoby, że tych pierwszych jest więcej. Nie ma się co oszukiwać - oceany to chyba ostatnie na planecie niezbadane otchłanie. Pewnie dlatego tak poruszają wyobraźnię. Kilka filmów o podmorskich cywilizacjach już powstało. Według ich autorów te istoty, niepoddające się zabójczemu ciśnieniu, są dobre, uczynne, pomocne i bardzo ekologiczne. A najśmieszniejsze jest to, że absolutnie nikt nie potrafi stwierdzić autorytatywnie: to nieprawda, ich nie ma.
"Ocean przygód", którego dystrybutorem w Polsce jest firma Monolith, to film jak najbardziej oparty na faktach. Dlatego honorowym patronatem objęła go WWF - jedna z największych organizacji ekologicznych na świecie, przekonująca ludzi, że ochrona przyrody to warunek przeżycia dla nas wszystkich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki