Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal Szekspirowski: Zbrodnie w łaźni i kabarecie [ZDJĘCIA]

Jarosław Zalesiński
Każdy kolejny Festiwal Szekspirowski daje okazję do porównań, jak jeden i ten sam dramat Szekspira czytają różni reżyserzy. Na tegorocznym festiwalu zdarzyła się wręcz totolotkowa kumulacja: "Titusa Andronicusa", najbardziej krwawy tekst Szekspira, poznajemy aż w czterech odsłonach.

Ci, którzy mogli przysłuchiwać się sesji naukowej, towarzyszącej festiwalowi, mieli okazję obejrzenia adaptacji filmowej słynnego przedstawienia "Titusa Andronicusa", wyreżyserowanego w 1992 r. przez rumuńskiego twórcę Silviu Purcarete. Spektakl, który czytano potem jako przypowieść, odnoszącą się i do realiów despotycznej dyktatury Ceausescu, i do uniwersalnych mechanizmów historii. Co ciekawe, w dwóch polskich przedstawieniach "Titusa Andronicusa", które zaproszono w tym roku do Gdańska, pojawiają się oba te punkty widzenia.

Wojciech Klemm, ściśle biorąc, posłużył się dramatem Heinera Millera, współczesnego niemieckiego dramaturga, który sparafrazował szekspirowski dramat. "Anatomię Tytusa Fall of Rome", wyreżyserowaną przez Klemma w krakowskim Starym Teatrze, otwiera wizyjna wręcz scena wspólnej oczyszczającej kąpieli po krwawej wojnie. Ta scena łączy na moment zwycięzców i pokonanych. Szybko jednak sztuka wraca na tory wyznaczone przez oryginalny tekst Szekspira. Wzięta do niewoli królowa Celtów Tamora, dzięki swym intrygom, bierze odwet na zwycięskim wodzu Titusie Andronicusie.

Ten odpłaca jej jeszcze większym okrucieństwem. W toczącym się kole historii raz jedni, raz drudzy znajdują się na szczycie, by w chwilę później osunąć się na dno. W finale dwaj synowie Tamory, którzy wcześniej okrutnie okaleczyli Lavinię, córkę Andronicusa, pojawiają się w takich samych jak Lavinia sukienkach. Kaci stają się ofiarami. "Nasze czasy", do których odnoszą się np. przytaczane wulgarne i pełne pogardy dla odmienności rasistowskie kawały, to tylko mały fragment stale tej samej historii.

"Titus Andronicus" wyreżyserowany przez Jana Klatę w Teatrze Polskim we Wrocławiu, w koprodukcji z drezdeńskim Staatschauspiel, pozornie o wiele wyraźniej odnosi się do "tu i teraz". Jesteśmy w zjednoczonej Europie, w której niemieccy aktorzy grają Rzymian, Polakom zaś przypadła rola barbarzyńskich Celtów. Co prawda dosyć już zeuropeizowanych, ale jakaż to, pożal się Boże, europeizacja: na poziomie hawajskich koszul oraz podróbek "najków" i adidasów na nogach. A gadają ci Polaczkowie jak w skeczach kabaretu Paranienormalni.

Niemcy-Rzymianie aż tak bardzo jednak się od nas nie różnią. Mają w pamięci dumne czasy wojskowych marszów, ale dzisiaj lubią tandetne dyskotekowe kawałki, które co rusz słychać w tym przedstawieniu. Taki to właśnie świat, kabaretowo-dyskotekowy, w którym tak naprawdę nie ma już miejsca na wzniosłość czy tragedię, choć pozostaje na okrucieństwo.

Można sztukę Klaty odczytywać jako prześmiewczo-ostrzegawczy komentarz do sentymentalnego obrazu polsko-niemieckiego pojednania w zjednoczonej Europie. Ale można też chyba zobaczyć w niej apokaliptyczny wręcz obraz historii, która została pożarta przez popkulturę, co niesie ze sobą rzeczy nie lepsze niż te, które przyniosły minione epoki.

Na finał festiwalu obejrzymy jeszcze jeden spektakl "na kanwie" "Titusa Andronicusa" (choć głównie na "Troilusie i Kresydzie") - sztukę "Każdy musi kiedyś umrzeć Porcelanko, czyli rzecz o Wojnie Trojańskiej" w reżyserii Agaty Dudy-Gracz.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki