Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal Legend Rocka. Billy Idol w Dolinie Charlotty. Nie dało się usiedzieć [zdjęcia]

Dariusz Szreter
Billy Idol na Festiwalu Legend Rocka w Dolinie Charlotty
Billy Idol na Festiwalu Legend Rocka w Dolinie Charlotty Krzysztof Piotrkowski
W dzień po Bryanie Ferrym w sobotni wieczór w Dolinie Charlotty wystąpił Billy Idol. Przez ponad półtorej godziny jego scenicznego show nikt na widowni nie siedział.

To były nieporównywalne koncerty. Nie chodzi nawet o to, że Billy Idol jest młodszy od Ferry'ego o 10 lat. Choć ta różnica wieku dawała się zauważyć. Przede wszystkim Idol reprezentuje zupełnie odmienną stylistykę i sposób ekspresji. Sceniczny i filmowy (do jego sukcesu przyczyniła się częsta obecność w MTV) image Idola to zwierzęca witalność i seksualność. Ten ostatni aspekt po 30 latach jakby nieco osłabł, choć Billy próbował podkręcać atmosferę koncertu przebierając się na scenie i odsłaniając nagą klatę. Jego repertuar daleki jest od dźwiękowych czy stylistycznych subtelności. Chodzi o taneczny rytm, uzupełniony przez rockowy skowyt gitar i potężny głos wokalisty. A głos Billy Idol wciąż ma jak dzwon. „Dancing with Myself”, „Flesh For Fantasy”, „I Don't Need a Gun”, „White Wedding” czy doorsowskie „L.A Woman” w jego wykonaniu nadal brzmiały jak oryginały sprzed trzech dekad.

Ta energia udzieliła się widowni. Już przy pierwszych taktach otwierającego koncert „Shock the System” cały amfiteatr wstał, ruszył podskoki i w tej pozycji pozostał przez kolejne sto minut, do końca koncertu. Choć przyznajmy: część widzów zrobiła to dlatego, że plecy tańczących przed nimi zasłaniały im widok.

Koncert Bryana Ferry'ego inaugurujący 12. Festiwal Legend Ro...

Drugą, obok lidera, postacią ogniskującą uwagę słuchaczy był wieloletni współpracownik Idola, współtwórca jego największych hitów, gitarzysta Steve Stevens. Podstarzały, z „firmową” szopą ufarbowanych na kruczoczarno włosów, wyglądał jeszcze bardziej groteskowo niż postać odtwarzana przez Seana Penna we „Wszystkich odlotach Cheyenne'a”. Imponował jednak wirtuozerią zarówno na instrumencie akustycznycm, jak i elektrycznym. Program koncertu przewidywał jego dwie długie partie solowe, pozwalające Billy'emy nieco odpocząć na zapleczu sceny, a jednocześnie wyeksponować talent i uhonorować muzyka, który pełni w jego karierze rolę analogiczną do roli Keitha Richardsa w artystyczym życiu Micka Jaggera.

Scenografię koncertu stanowiło sześć wielkich wiatraków, których miarowy obrót sugerował, że atmosfera na scenie jest tak gorąca, że wymaga chłodzenia, co nie było dalekie od prawdy. Idol ma umiejętność porywania tłumów do wspólnej zabawy, co słychać było szczególnie w jego popisowym kawałku „Rebel Yell” i ostatnim bisie - „Mony Mony”, których referny niosły się na kilka tysięcy gardeł.

Kolejny koncert w ramach 12. Festiwalu Legend Rocka w sobotę, 4 sierpnia. Wystąpią Alan Parson's Live Project i The Waterboys.

Koncert Bryana Ferry'ego inaugurujący 12. Festiwal Legend Rocka w Dolinie Charlotty

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Festiwal Legend Rocka. Billy Idol w Dolinie Charlotty. Nie dało się usiedzieć [zdjęcia] - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki