Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Wojciecha Wężyka. Sopot ciężko grzeszy w sprawie budżetu obywatelskiego

Wojciech Wężyk
Budżet Obywatelski w Sopocie, którego najnowsza edycja startuje już 6 września, ma dzisiaj tyle wspólnego z obywatelskością, co krzesło kuchenne z krzesłem elektrycznym. Miasto, w którym zrodziła się ta świetna idea, konsekwentnie marnuje jej potencjał.

W 2018 r. w głosowaniu na budżet obywatelski wzięło udział 19% sopocian, rok później 16%, w ostatniej edycji zaledwie 13,5%. Ten najświeższy, bardzo marny wynik, prezydent Sopotu tłumaczył pandemią, ale jest to argumentacja absurdalna, bo można głosować przez Internet. Słowem, pies jest pogrzebany gdzie indziej.

Grzech pierwszy, to brak szacunku dla zgłaszających projekty. Wyobraźmy sobie zaangażowanego mieszkańca. Poświęca swój czas, wymyśla co chciałby zmienić w najbliższej okolicy, rozmawia z sąsiadami, wypełnia formularz, gdzie opisuje swój pomysł, wysyła i… nic. Zero. Zgłoszenie znika w czeluściach urzędu miasta. Nikt się nie odzywa, a delikwent aktywista nie ma pojęcia czy to, co zgłosił, nie zostanie przypadkiem zmienione przez urzędników wedle ich uznania lub po prostu utrącone „bo tak”.

Znam to z autopsji. Kiedy zgłosiłem projekt butelkomatów w Sopocie, ze zdziwieniem odkryłem (i to wyłącznie dzięki zaprzyjaźnionym pracownikom urzędu, którzy dali mi „cynk” w ostatniej chwili), że mój pomysł ma być zamieniony na… pudła do zbiórki nakrętek.

Czy ktoś do mnie zadzwonił, napisał, spytał, czy wyrażam zgodę? Gdzie tam! Gdyby nie mój upór i pomoc lokalnych mediów, które opisały kuriozalną sytuację, projekt wywrócony do góry nogami, oczywiście bez wiedzy autora, trafiłby pod głosowanie.

Albo by nie trafił. I tu jest grzech kolejny. To samowola urzędnicza. O tym, co będzie na liście do głosowania teoretycznie decyduje komisja złożona z radnych i urzędników. Złośliwi twierdzą, że decyzje podejmuje samodzielnie najważniejszy z nich, ale nawet jeśli nie jest to prawdą, to w tym punkcie procedury tkwi kolejny absurd. Ci sami radni, którzy oceniają projekty, mogą zgłaszać również swoje. Zasada nemo iudex in causa sua, czyli nikt nie może być sędzią we własnej sprawie, znana była już w starożytnym Rzymie, ale nie jest znana w Sopocie. Prezydent nie chce jej zrozumieć. Tłumaczył mi kiedyś, że radny to też mieszkaniec i ma swoje prawa. Ja uważam, że radni mają inne możliwości zmiany otoczenia. Po to ich wybieraliśmy, żeby działali w ramach odpowiednich komisji, sesji itp. Budżet obywatelski, powinni zostawić obywatelom. Jeśli nie z mocy prawa, to po prostu ze zwykłej przyzwoitości.

Grzech trzeci łączy się z poprzednim i jest nim urzędnicza pycha. Zaproponowałem kiedyś na komisji poświęconej budżetowi obywatelskiemu, żeby powołać zespół złożony z autorów zwycięskich projektów, który mógłby pomagać prezydentowi i jego ludziom w weryfikacji pomysłów. Za darmo. Odpowiedź była jednoznaczna i wyraziła się w negatywnym głosowaniu radnych większości, jaką w Sopocie ma ugrupowanie Jacka Karnowskiego. Zarzucono mi, że nie mam zaufania do demokratycznych procedur, których urzeczywistnieniem są radni. Wiadomo, władza wie najlepiej.

Grzech czwarty, jest bardzo ciężki. To po prostu nierealizowanie zobowiązań wobec mieszkańców. Wdrożenie wygranych projektów ciągnie się czasem latami i ludzie po prostu przestają wierzyć w sens swojego zaangażowania. Po co się starać, skoro nie ma efektów? – rodzi się zasadne pytanie. I tu znowu kłania się brak zwykłej, uczciwej komunikacji z sopocianami. A przecież wystarczy, żeby traktować nas jak partnerów. Jak obywateli.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki