Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Wojciecha Wężyka: Po co belfer pyta o Belfra

Wojciech Wężyk
Sopoccy radni nie zwykli składać interpelacji. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy ponad połowa z nich nie zgłosiła żadnego oficjalnego zapytania do prezydenta.

Interpelacja to narzędzie, które może świadczyć o dojrzałości demokracji lokalnej. Mieszkaniec ma problem? Idzie do radnego, a ten składa interpelację – czyli pyta włodarza, co jest przyczyną takiego, czy innego stanu rzeczy. To prosty mechanizm. Im większe zaangażowanie radnych, tym więcej interpelacji. W teorii.

Jakiś czas temu sprawdziłem, że w Sopocie od wybuchu pandemii, czyli mniej więcej od marca zeszłego roku, 20 radnych złożyło 35 interpelacji. Czyli jeden radny aktywizował się niecałe dwa razy na 14 miesięcy. To zaskakująco mało. Warto dodać, że w tej liczbie 19 zapytań złożyło dwóch radnych.

Do tej karygodnej bierności chyba wszyscy powoli przywykliśmy. Tym bardziej ciekawi nagła aktywność radnej z rządzącej Sopotem Platformy Sopocian, dotycząca budynku Belfer zlokalizowanego przy ulicy Kościuszki. Miasto zgodziło się sprzedać tę piękną kamienicę Związkowi Nauczycielstwa Polskiego, początkowo z 10-procentową bonifikatą, którą później jednak podniesiono aż do 50 procent. W zamian za taką szczodrość oczekiwano m.in. remontu. I właśnie jego brak przyczynił się do ożywienia radnej, która dopytuje Jacka Karnowskiego o przebieg prac i szczegóły zapisów w umowie.

Czy to szlachetny zew obudził jedną z najwierniejszych przybocznych prezydenta? Zbyt długo obserwuję politykę, żeby wierzyć w takie zbiegi okoliczności. Radna przechodziła ulicą Kościuszki, niczym jeden z bohaterów wciąż aktualnego klasyka „Miś”, z tragarzami. Tak, z tragarzami… i ot, zupełnie przypadkiem, postanowiła zadziałać.

Ta przypadkowa – no bo skoro ktoś składa interpelację raz na rok, to chyba jest to przez przypadek – interpelacja może mieć zupełnie odwrotny cel od pozornego. Nie zdziwię się, chociaż chciałbym, jeśli okaże się, że po upływie kilku tygodni prezydent podziękuje radnej, wyrazi publiczne oburzenie niedotrzymaniem umowy ze strony ZNP i zacznie się gra o odzyskanie budynku. Czy w razie sukcesu zostałby on przywrócony jako własność wszystkich Sopocian? A może trafi na wolny rynek? W końcu taka lokalizacja i taka bryła, chociaż objęta nadzorem konserwatora zabytków, to w dzisiejszej rzeczywistości nie lada okazja dla deweloperów.

Dla porównania – ta sama radna jakoś nie interpelowała w temacie słynnej działki przejętej przez zaprzyjaźnionego z prezydentem Kazimierza Wierzbickiego. A przypomnę, że miała na niej powstać (nigdy niewybudowana) hala sportowa. Zamiast tego teren, z gigantycznym wielomilionowym zyskiem, został odsprzedany deweloperowi.

Część sopockiej opozycji nawet nie odnotuje tego zdarzenia, przecież do wyborów ponad dwa lata, więc nie ma się czym przejmować. Inni będą przy herbacie z sokiem malinowym opowiadać z wypiekami na twarzach o „rysie” w obozie władzy, naiwnie wierząc, że ktoś z ekipy rządzącej Sopotem może podskakiwać prezydentowi bez jego zgody.

Tymczasem Belfer czeka na zwrot wydarzeń. Jaki on będzie? Sporo tu zależy od ZMP, ale jeszcze więcej od naszego sopockiego nauczyciela demokracji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki