Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton: Psy nie powinny umierać. Powinny po prostu znikać

Mariusz Sepioło

Wilczury mają podobno słabe kręgosłupy. Kto by przypuszczał? Są duże, sporo ważą, stoją na silnych wysokich łapach, wyciągają spiczaste uszy. Mogą zrobić krzywdę, kiedy ugryzą. Ale okazuje się, że ich kręgosłupy, podobnie jak charaktery, potrafią być bardzo kruche. Wystarczy skok z wysokiej budy, poślizg na zamarzniętej kałuży i pękają.

Reksio był kundlem, ale z domieszką wilczura. Podobno za życia doczekał się raju, jak mówił weterynarz. Budę miał solidną, dużą i wygodną. Wokół wystarczająco miejsca, by pospacerować, poskakać, poszaleć. Dwa razy dziennie wybiegał na podwórko moich rodziców, do zagrody wracał, kiedy się zmęczył. Tył, bo żarcia miał pod dostatkiem, a bywał leniwy, i wtedy stawał się zabawny – z tym swoim wielkim, okrągłym pyskiem. Raz do roku zrzucał sierść, raz do roku ją zapuszczał.

Był łagodny, spolegliwy, nikomu nie chciał i nie mógł zrobić krzywdy. Jak to na wsi – miał wyglądać. Kiedy wybiegał z zagrody, z trudem można go było zatrzymać. Pamiętał mnie, chociaż do domu wracałem od wielkiego święta. Rzucał się, skakał, przygniatał wielkimi łapskami, jakby chciał mnie zjeść. Kiedy już się wybiegał, kładł się na trawie i odwracał na plecy – drap mnie, człowieku.

Był poczciwy, jak jego imię, które odziedziczył po poprzedniku, choć Reksia z bajki wcale nie przypominał. Miał siostrę, Sunię, w zagrodzie obok, z którą tworzył typowe rodzeństwo w okresie dojrzewania: strasznie się nie lubili, ale bardzo kochali.

Felieton: Psy nie powinny umierać. Powinny po prostu znikać

Któregoś ranka miał smutne oczy, stracił cały entuzjazm. Z czasem zaczął powłóczyć tylnymi łapami. Przyjechał do niego weterynarz, który stwierdził, że Reksio prawdopodobnie przerwał rdzeń kręgowy. Że wilczury tak mają i że nie ma ratunku. I że nie cierpi, bo nie czuje. Dużo jadł, reagował na komendy, ale smutek w jego oczach pozostał do końca. Kilka miesięcy później zdechł.

Psy nie powinny umierać – powinny znikać. W pewnym momencie, po tych dwunastu, czternastu latach dobrego pieskiego życia oddalać się od domu i nigdy nie wracać. Nie powinno się oglądać ich zaszklonych, brązowych oczu wpatrzonych w jeden punkt. Wykrzywionych w grymasie pysków, sztywnych łap, wyprostowanych jak struna ogonów. Nie powinno się ich znajdować sztywnych na ulicach, w przydrożnych rowach, w wysokiej trawie. W mojej rodzinnej miejscowości był kiedyś jeden straszny typ, który za pieniądze wieszał cudze psy. Łapał, chował do worka albo pod pachę, niósł do olszyny nad rzeczką i wieszał psa na sznurku od snopowiązałki.

Nigdy nie powinienem znaleźć zagryzionej Bulinki, która pewnego dnia stała się po prostu biało-czarno-czerwoną bryłą lodu. Psy powinny znikać, tak jak zniknął Tequila (wcale nie wyglądał jak pies z serialu „Tequila i Bonetti”...), daleki potomek setera, jaskrawo rudy, z siwą brodą. Tequilę znała cała okolica. Uganiał się za zającami. Pływał w stawie, aż padł ze zmęczenia. Lizał kamienie, bo nie mógł ich podnieść w pysku, a bardzo chciał. W marcu lub kwietniu potrafił zniknąć z kumplami kundlami, po czym jak gdyby nigdy nic wrócić z imprezy trwającej tydzień i domagać się jedzenia.

Felieton: Psy nie powinny umierać. Powinny po prostu znikać

Strasznie bał się burzy. Lubił wodę i mleko. A któregoś dnia po prostu zniknął i nigdy nie wrócił. Dobrze się stało. Tequila był już stary. Od lat kulał na jedną nogę, ciągle wpadał w jakieś tarapaty. Był wolnym, psim duchem, nad którym nie dało się zapanować. W końcu musiało się to dla niego skończyć źle i się skończyło. Przynajmniej tego końca nie widzieliśmy.

Czytam właśnie „Smętarz dla zwierzaków” Stephena Kinga. Bohater – kochający mąż i ojciec – chce uchronić swoją córkę przed konfrontacją ze śmiercią. Na razie jest to śmierć jej ulubionego kota, Churcha. Kiedy zwierzę ginie potrącone przez ciężarówkę, sąsiad bohatera radzi mu pochować zwłoki na tytułowym „smętarzu dla zwierząt”. To miejsce jest szczególne - pochowane zwierzęta wracają do żywych. Church też wraca, ale nie jest już tym samym Churchem. Jest w dziwny sposób nieprzyjazny i złośliwy. Inne są jego oczy, sierść, inny jest zapach. To niby taki sam kot, ale przecież nie ten sam. Dawny Church zginął, taka była kolej losu, starego Churcha już nie ma i trzeba się z tym pogodzić. Pamiętać go takim, jakim był.

Chyba o tym jest ta książka i historia wszystkich naszych psów, kotów, papug i rybek. Może to też po prostu nasza historia? Kiedy nadejdzie czas, trzeba po prostu zdjąć czapkę i pomyśleć. Pogodzić się. Był pies, nie ma psa. Zostaje wspomnienie.

MARIUSZ SEPIOŁO

Dziennikarz, autor książek: „Ludzie i gady” o codzienności w polskich więzieniach, a także „Himalaistki” o Polkach zdobywających najwyższe szczyty świata.

Mariusz Sepioło
Mariusz Sepioło
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Felieton: Psy nie powinny umierać. Powinny po prostu znikać - Express Bydgoski

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki