Gruchała zawiodła na całej linii. Zapowiadała, że chce walczyć o medal, a z obozu szermierczego dochodziły informacje o jej wspaniałej formie. Tymczasem już pojedynek z Japonką Kanae Ikehaci obnażył jej wszelkie słabości. Gruchała przegrała tę walkę 8:9, chociaż już prowadziła 5:3.
- Mogłam tę walkę spokojnie wygrać - mówiła już po zakończeniu rywalizacji Gruchała. - Miałam przewagę, ale nie zdołałam jej utrzymać. Później już nie było czasu, żeby odrobić straty. Bardzo dużo miałam trafień w nieważne pole i to zadecydowało. Japonka to leworęczna zawodniczka, a z takimi zawsze trudno mi się walczyło.
Swoją podopieczną próbował tłumaczyć trener Longin Szmit, zwracając uwagę na błędy w sędziowaniu pojedynku Gruchały z Japonką.
- Sylwia przez dwie rudny walczyła naprawdę nieźle. Poza tym sędzia trzy razy błędnie ocenił akcje Sylwii i zamiast przyznać jej punkty, to dawał je rywalce. To też wprowadziło Gruchałę w nerwowość, co wpłynęło na końcowy wynik - uważa Szmit.
Pozostałe nasze florecistki także nie poradziły sobie w pierwszych walkach. Małgorzata Wojtkowiak przegrała z Jinyan Chen 8:15, a Martyna Synoradzka uległa Kamilli Gafurzianowej, również 8:15.
- Martyna debiutuje na igrzyskach i widać było u niej tremę i nerwowość. Jest jednak młoda i wciąż się rozwija. Z kolei Gośka prowadziła 4:1, a potem było już tylko źle. Poniósł ją temperament, a powinna się rozluźnić - ocenia Szmit.
To jednak na Gruchale spoczywała największa odpowiedzialność za wynik. To zawodniczka zajmująca dziewiąte miejsce w światowym rankingu i oczekiwania z nią związane były bardzo wysokie. Tym bardziej że to już ostatnie igrzyska Gruchały.
- Nie jestem już chyba taką wojowniczką, którą byłam kiedyś. Nie ma już we mnie takiej sportowej złości, bo dawniej byłabym bardziej wkurzona po takiej porażce na igrzyskach - przyznaje Sylwia.
Całe podium turnieju florecistek zajęły Włoszki. Mistrzynią olimpijską została Elisa Di Francesca, która w finale pokonała Ariannę Errigo 12:11. W walce o brązowy medal Valentina Vezzali pokonała Koreankę Nam Hyun-Hee 13:12. Vezzali ma 38 lat, ale już zapowiedziała, że będzie chciała pojechać na kolejne igrzyska olimpijskie.
Przed polskimi florecistkami jeszcze nadzieja medalowa w turnieju drużynowym, w którym zazwyczaj były silniejsze. Problem w tym, że pierwszymi rywalkami będą Francuzki, których biało-czerwone nie pokonały od 2009 roku. Turniej drużynowy zaplanowany jest na 2 sierpnia.
- Przeciwniczki nam stylem nie odpowiadają, ale dziewczyny chcą się odegrać - zapewnia Szmit.
- Jak wygramy, to pewnie trafimy na Włoszki. Nie mamy nic do stracenia, a ja wolę walczyć w turnieju drużynowym - mówi Gruchała.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?