Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fatalny występ polskich florecistek

Paweł Stankiewicz
Sylwia Gruchała nie zdobędzie indywidualnie medalu na igrzyskach olimpijskich w Londynie. Polka w słabym stylu przegrała już swoją pierwszą walkę i pożegnała się z rywalizacją. Podobnie zakończyły się zmagania dla Małgorzaty Wojtkowiak i Martyny Synoradzkiej. Przed Gruchałą i koleżankami jeszcze turniej drużynowy, ale tam na ich drodze staną bardzo dobre Francuzki. I w takiej dyspozycji, jaką Polki zaprezentowały w rywalizacji indywidualnej, to wygrana będzie cudem.

Gruchała zawiodła na całej linii. Zapowiadała, że chce walczyć o medal, a z obozu szermierczego dochodziły informacje o jej wspaniałej formie. Tymczasem już pojedynek z Japonką Kanae Ikehaci obnażył jej wszelkie słabości. Gruchała przegrała tę walkę 8:9, chociaż już prowadziła 5:3.

- Mogłam tę walkę spokojnie wygrać - mówiła już po zakończeniu rywalizacji Gruchała. - Miałam przewagę, ale nie zdołałam jej utrzymać. Później już nie było czasu, żeby odrobić straty. Bardzo dużo miałam trafień w nieważne pole i to zadecydowało. Japonka to leworęczna zawodniczka, a z takimi zawsze trudno mi się walczyło.

Swoją podopieczną próbował tłumaczyć trener Longin Szmit, zwracając uwagę na błędy w sędziowaniu pojedynku Gruchały z Japonką.

- Sylwia przez dwie rudny walczyła naprawdę nieźle. Poza tym sędzia trzy razy błędnie ocenił akcje Sylwii i zamiast przyznać jej punkty, to dawał je rywalce. To też wprowadziło Gruchałę w nerwowość, co wpłynęło na końcowy wynik - uważa Szmit.

Pozostałe nasze florecistki także nie poradziły sobie w pierwszych walkach. Małgorzata Wojtkowiak przegrała z Jinyan Chen 8:15, a Martyna Synoradzka uległa Kamilli Gafurzianowej, również 8:15.

- Martyna debiutuje na igrzyskach i widać było u niej tremę i nerwowość. Jest jednak młoda i wciąż się rozwija. Z kolei Gośka prowadziła 4:1, a potem było już tylko źle. Poniósł ją temperament, a powinna się rozluźnić - ocenia Szmit.

To jednak na Gruchale spoczywała największa odpowiedzialność za wynik. To zawodniczka zajmująca dziewiąte miejsce w światowym rankingu i oczekiwania z nią związane były bardzo wysokie. Tym bardziej że to już ostatnie igrzyska Gruchały.

- Nie jestem już chyba taką wojowniczką, którą byłam kiedyś. Nie ma już we mnie takiej sportowej złości, bo dawniej byłabym bardziej wkurzona po takiej porażce na igrzyskach - przyznaje Sylwia.

Całe podium turnieju florecistek zajęły Włoszki. Mistrzynią olimpijską została Elisa Di Francesca, która w finale pokonała Ariannę Errigo 12:11. W walce o brązowy medal Valentina Vezzali pokonała Koreankę Nam Hyun-Hee 13:12. Vezzali ma 38 lat, ale już zapowiedziała, że będzie chciała pojechać na kolejne igrzyska olimpijskie.

Przed polskimi florecistkami jeszcze nadzieja medalowa w turnieju drużynowym, w którym zazwyczaj były silniejsze. Problem w tym, że pierwszymi rywalkami będą Francuzki, których biało-czerwone nie pokonały od 2009 roku. Turniej drużynowy zaplanowany jest na 2 sierpnia.

- Przeciwniczki nam stylem nie odpowiadają, ale dziewczyny chcą się odegrać - zapewnia Szmit.

- Jak wygramy, to pewnie trafimy na Włoszki. Nie mamy nic do stracenia, a ja wolę walczyć w turnieju drużynowym - mówi Gruchała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki