Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fascynacja stylem pin-up. Dziewczyny schodzą z obrazka na ulice [ZDJĘCIA]

Beata Gliwka
Czarna kreska na powiece, czerwone usta i "zawstydzony" rumieniec na policzkach. Do tego zalotne loki, fale i rollsy misternie upięte na głowie. Rozkloszowana sukienka, pod nią dyskretny połysk nylonowych pończoch... Kobiety chcą wyglądać kobieco. O fascynacji stylem pin-up pisze Beata Gliwka

Pin-up girls (z ang. pin-up - przypiąć, powiesić) to określenie pochodzące od kalendarzy i plakatów z wizerunkami uśmiechniętych, seksownych dziewcząt, uchwyconych w odważnych pozach. Takie obrazki mężczyźni wieszali sobie na ścianach - stąd ich nazwa. Swój rozkwit styl przeżywał w latach 40. i 50. XX wieku.

Pozornie sztampowe, cukierkowate obrazki pokazały swoją siłę w czasie II wojny. Jako frontowe "wyposażenie" żołnierzy podnosiły na duchu, pozwalały myśleć o powrocie do domu i... do dziewczyny. Postery z pięknymi modelkami produkowano masowo - uznaje się je nawet za jeden z pierwszych przykładów popkultury. Na długie powojenne lata wyznaczyły też kanon kobiecej urody.

Jednym z czołowych malarzy pin-up był Amerykanin Gil Elvgren. Na podstawie fotografii stworzył kilkaset prac, przedstawiających ideał kobiecości tamtych lat. Teraz, po latach dominacji stylu unisex i anorektycznych sylwetek, styl pin-up znowu zaczyna podbijać serca... pań. A obrazy Elvgrena służą im jako wzór.

Jak wyglądały "dziewczyny z obrazka"?

Przede wszystkim - kobieco, czasami aż do przesady. Zalotny makijaż - sztuczne rzęsy, czarne kreski na górnej powiece, czerwone usta i zarumienione policzki. Na głowie fale i loki - puszczone luźno lub misternie upięte. Ubrane w rozkloszowane, ściągnięte w talii sukienki, które wiatr podnosił im w najmniej oczekiwanym momencie, na nogach obowiązkowe buty na obcasie. No i nieodzowne pończochy przypinane do pasa.

Do wyboru były rozmaite stylizacje - marynarska, groszki, prążki, kwiaty, strój kąpielowy albo bielizna. Wtedy nieco gorszące, ale zawsze słodkie i urocze. Bo w ślad za charakterystycznym wyglądem iść musiał jeszcze uśmiech, pogoda ducha, zmysłowość i naturalna kobieca zalotność, połączona z dziewczęcą niewinnością.

Jedną z prekursorek tego stylu w Polsce jest Katarzyna Kraszewska, słynna Pin-Up Candy.

- Ostatnio oglądając prace Elvgrena, zaczęłam się zastanawiać nad tym, jakie dziewczyny były przez niego najczęściej przedstawiane. Nie chodzi mi o modelki pozujące do ilustracji, ale już zinterpretowane postaci. Elvgren zwykł mawiać, że idealna pin-up girl to dziewczyna o twarzy dziecka i w ciele dwudziestolatki. Elvgrenowska pin-up bardzo często zajmowała się domem. Sprzątała, gotowała i prasowała, zawsze z uśmiechem. W wolnych chwilach uprawiała sport. Potrafiła robić na drutach i szyć. Uwielbiała również zwierzęta. Wszystkie te obowiązki i przyjemności nie przeszkadzały jej oczywiście w znalezieniu czasu tylko dla siebie. Wieczorami pin-up zamieniała się w femme fatale. Jednym słowem, ideał! - pisze na swoim blogu Candy.

Blog o tematyce pin-up to jednak tylko jedna z jej pasji. Jest jedną z pierwszych w Polsce artystek pin-up i burleski. Prowadzi też warsztaty, podczas których panie poznają tajniki makijażu, układania fryzur, ubioru, a także poruszania się i tańca. W jednym z cyklu takich spotkań mieliśmy okazję uczestniczyć w Człuchowie.

Jak zostać współczesną pin-up? Okazuje się, że nie jest to takie trudne...

W makijażu najbardziej charakterystyczne są oczy, podkreślone grubą linią eyelinera, i czerwone usta. Ale nic na siłę...

- Masz delikatną urodę, czerwona będzie za mocna - decyduje Candy i maluje usta jednej z uczestniczek warsztatów na różowo. - Ważne, żeby nie bać się eksperymentować, odnaleźć w pin-up swój własny styl - tłumaczy.

Jasny, perłowy cień idzie na powiekę, biały tuż pod brwią. Teraz pora na najważniejsze, czyli narysowanie kreski. Kto nie czuje się pewnie z eyelinerem, może użyć kredki. Po chwili kocie spojrzenie jest gotowe. Potem jeszcze przyciemnianie brwi brązową lub czarną kredką.

I najważniejsze - rzęsy. Muszą być jak firanki. Naturalne nie są zbyt pokazowe? Nie szkodzi - w ruch idzie klej i sztuczne kępki lub całe sztuczne rzęsy. To praca wymagająca precyzji, ale po chwili oczy robią dużo większe - zdominowały twarz modelki prawie jak u postaci z japońskich kreskówek.

Fryzura? Mogą być loczki, zakręcona grzywka, włosy przewiązane bandanką.

Jednak najbardziej charakterystycznym elementem fryzury pin-up są rollsy. Te mają nawet swoją historię. Victory rolls, czyli najpopularniejsze uczesanie w latach tuż po II wojnie, to fryzura, której nazwa pochodzi od manewru lotniczego. W USA była manifestem patriotyzmu i radości z zakończonej wreszcie wojny. Taka "rolka" czy "wałeczek" to po prostu pokaźne pasmo włosów, które kobiety zwijały w rulonik i spinały wysoko na głowie. Kiedyś ułożenie victory rolls wymagało wysiłku. O suszarce czy lokówce w domu nie było przecież mowy. Panie kładły się więc do snu w loczkach przypiętych wsuwkami. Rano po usunięciu wsuwek i rozczesaniu włosów można było przystąpić do formowania ruloników. Teraz z wałkami na głowie spać nie trzeba...

- Termoloki można kupić w supermarkecie za niewielkie pieniądze - radzi Candy, formując pierwszego rollsa na głowie Małgorzaty Kościelniak. Wcześniej włosy były zakręcone na wałki, ale ciężkie w strukturze nie poddały się dostatecznie ich działaniu. Trzeba będzie mocno przypiąć wsuwkami i dobrze utrwalić lakierem. Efekt robi jednak wrażenie - twarz jak z filmu z Ritą Hayworth czy Betty Grable.

- Masz akurat klasyczne uczesanie, ale można też zakręcić oba rollsy w jedną stronę albo zrobić tylko jeden - tłumaczy Małgorzacie Candy. - A resztę włosów można rozpuścić lub upiąć.

Po makijażu i fryzurze czas na strój

.

Do wyboru ulubione przez dziewczynki spódnice "z koła", rozkloszowane sukienki, spódnice ołówkowe, baskinki. W grochy, kwiaty, jednobarwne... Ważne, żeby było kobieco i wygodnie. Tu krągłości są mile widziane. A jeśli ich nie ma - też nie szkodzi. Bo jak mówią miłośniczki tego stylu - pin-up to przede wszystkim akceptacja siebie jako kobiety - ze wszystkimi nadmiarami i brakami.

- Myślę, że powrót do stylu lat 40.-50. to taka przekora - mówi Candy. - Kobiety mają dość wyglądania jak mężczyźni. - Mówimy "nie" jeansom i podkoszulkom, chcemy nosić sukienki, podkreślać talię, nosić pończochy, ekskluzywną bieliznę i pokazywać swoje atuty.

- Dzięki Candy zrozumiałam, że nie trzeba być idealnym, aby być pięknym! Wydobyłam dzięki tobie nowe atuty, kobiecość! Szpilki teraz są nie tylko w niedziele, a uśmiech nie schodzi z mojej twarzy! - pisze po warsztatach Paulina.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki