Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fanatyzm Leszka Balcerowicza

Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
W debatach ekonomicznych powinny ścierać się racje poparte rachunkiem. Jeśli jednak ich przedmiotem są kwestie makroekonomiczne, nie sposób uciec od ideologii i polityki. Jeśli to sobie uświadomimy, łatwiej będzie nam zrozumieć, dlaczego nawet świetni ekonomiści i menedżerowie są tak bardzo podzieleni w swych opiniach. I dlaczego tak często używają argumentów opartych raczej na przekonaniach i wierze niż na faktach.

Od razu zaznaczę, że w sprawie fuzji PGE-Energa nie mam jasno sprecyzowanej opinii, bo znam za mało szczegółów. A ponieważ nie jestem, na szczęście, politykiem, nie muszę zajmować w tej kwestii jednoznacznego stanowiska. Jako mieszkaniec Pomorza chciałbym naturalnie, żeby kolejna zlokalizowana tu duża firma nie wyparowała z naszego regionu. Choć jest to duża firma tylko w skali regionalnej. W branży energetycznej jest maleńkim graczem na rynku europejskim. W tym sektorze liczą się giganci. Zatem, w dłuższym okresie los jej niezależności jest przesądzony. Podobnie jak Lotosu. Wcale mnie to nie cieszy, ale wiele rzeczy w gospodarce rynkowej nie idzie zgodnie z naszymi intencjami.

Przeciwnicy transakcji argumentują, że połączenie obu firm będzie szkodliwe dla rynku, że osłabi konkurencję, spowoduje wzrost cen. Generalnie będzie niekorzystne dla odbiorców. Jest w tym trochę racji, ale... Czy obecnie na rynku energetycznym w Polsce mamy konkurencję? Czy rywalizacja czterech działających na nim dużych podmiotów przekłada się na niższe ceny dla odbiorców? Przypomnijmy, że utworzenie i podział rynku pomiędzy PGE, Eneę, Tauron i Energę odbyło się w sposób sztuczny. Gdy zobaczyłem niedawno mapę Polski z wytyczonymi obszarami ich działania, pomyślałem, że albo ktoś zatracił tu resztki zdrowego rozsądku, albo ja zwariowałem.

Jak na rynku jest kilku graczy, to mamy klasyczną konkurencję oligopolistyczną. Podręczniki ekonomii są tu zgodne (bez względu na przekonania ich autorów), że w takiej konkurencji ceny nie są narzędziem rywalizacji. Oligopol jest lepszy od monopolu i to nie podlega dyskusji, jednak wierzyć, że obecna struktura rynku zaowocuje presją na ceny, to nie tylko naiwność, ale brak elementarnej wiedzy. Albo - celowe wprowadzanie opinii publicznej w błąd. W grę wchodzi jeszcze ideologiczny fanatyzm, który od pewnego czasu reprezentuje też, niestety, Leszek Balcerowicz. Należy on do coraz węższej grupy ekonomistów na świecie przekonanych, że gdyby państwo mniej się wtrącało do gospodarki, to obecnego kryzysu finansowego by nie było. Można i tak. Gospodarka współczesna jest tak bogatym źródłem faktów, że na obronę każdej tezy można znaleźć wiele empirycznych argumentów. Szczególnie gdy patrzymy nań wybiórczo, przymykając oczy na całość i "zapominamy" o niewygodnych faktach z przeszłości. To przecież Balcerowicz promował sprzedaż Telekomunikacji Polskiej francuskiej firmie państwowej i określenie "prywatyzacja" uznawał wówczas za uzasadnione.
Jego pogląd, że kapitał prywatny nie ma narodowości, jest efektowne, ale dziś znacznie bardziej kontrowersyjne niż przed 2008 rokiem. Stąd mówienie, że każdy byłby lepszym kandydatem do przejęcia Energi niż polski koncern państwowy, można by uznać za przejaw kłopotów z percepcją rzeczywistości. Energetyka jest branżą wrażliwą politycznie i używam tu tego określenia nie w sensie pejoratywnym. Bezpieczeństwo energetyczne to dziś jedna z najpoważniejszych kwestii w każdym kraju. Można podśmiewać się z koncepcji tworzenia "narodowych czempionów", ale trudno sobie wyobrazić bardzo mocną gospodarkę narodową bez silnych, liczących się za granicą firm. Ludzie z dawnego Kongresu Liberalno-Demokratycznego (Bielecki, Lewandowski, Tusk) zrozumieli szybciej niż neofici liberalizmu (jak Balcerowicz), że usytuowanie centrum decyzyjnego i własnościowego ma jednak niebagatelne znaczenie. Czy rządowa koncepcja energetycznej fuzji jest najlepszym krokiem w tym kierunku - o tym można i należy dyskutować.

Nie podoba mi się stosunek premiera i rządu do urzędu antymonopolowego. Tak nie powinno się traktować ważnej, niezależnej instytucji. Nie podoba mi się, że publiczna debata rozpoczęła się wtedy, gdy decyzja rządowa była praktycznie już podjęta. Gdyby rozmawiano wcześniej, łatwiej zapewne byłoby nam wyrobić sobie własne stanowisko. Operować faktami, a nie przerzucać się epitetami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki