Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fałszywe leki pojawiły się na Pomorzu. Służby sanitarne ostrzegają, że są niebezpieczne

Dorota Abramowicz
Nielegalne specyfiki mają zastąpić oryginalne (na zdjęciu) leki. W całej Unii Europejskiej ocenia się, że podróbki mogły zabić już ponad 200 tysięcy osób.
Nielegalne specyfiki mają zastąpić oryginalne (na zdjęciu) leki. W całej Unii Europejskiej ocenia się, że podróbki mogły zabić już ponad 200 tysięcy osób. A.Grygiel/archiwum PP
Gips pomalowany na niebiesko, pochodne amfetaminy, starta cegła, pasta do butów i wiele innych, groźnych dla życia i zdrowia, składników może wchodzić w skład podrabianych i nielegalnie sprowadzanych leków. Podróbki pojawiły się na Pomorzu.

- Tylko w pierwszym półroczu br. funkcjonariusze pomorskiej Służby Celnej zatrzymali w sumie 7203 tabletki oraz 280 ampułek różnych leków - mówi Marcin Daczko, rzecznik prasowy Izby Celnej w Gdyni. - Głównie były to środki wzmacniające potencję, leki zawierające efedrynę i pigułki wczesnoporonne. Farmaceutyki wykryte zostały w przesyłkach pocztowych oraz u podróżnych powracających do kraju przez gdańskie lotnisko.

W całej Unii Europejskiej wykrywa się z roku na rok coraz więcej nielegalnych leków, sprzedawanych przeważnie poza aptekami, głównie przez internet. Ocenia się, że podróbki mogły zabić już ponad 200 tysięcy osób.

Nielegalne leki pojawiają się w sprzedaży internetowej, choć można je także kupić na rynkach, w siłowniach, klubach fitness. Rzadko są oferowane przez nieuczciwych aptekarzy. Tak było przed trzema laty w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie w jednej z aptek można było kupić pofarbowany na niebiesko gips, zawierający viagrę. Głównie to jednak sieć oferuje nam, przeważnie po niższej cenie i bez recepty, lekarstwa na każdą chorobę. Przede wszystkim na brak potencji, wspomagające odchudzanie i przyrost masy mięśniowej, ale także kardiologiczne, przeciwbólowe, onkologiczne, stosowane w psychiatrii i leczeniu cukrzycy.
- Podrobione leki są groźne z dwóch powodów - mówi Paweł Trzciński, rzecznik głównego inspektora farmaceutycznego. - Po pierwsze, ich składniki mogą mieć szkodliwy wpływ na zdrowie pacjenta, a nawet spowodować jego śmierć. Po drugie, jeśli nawet zawierają "nieszkodliwe" substancje, to skutek jest taki, że nie przyjmujemy leków właściwych. Czyli się nie leczymy i wprowadzamy w błąd lekarza, który nam je zaleca.

Czasem wystarczy odrobinę niższa lub wyższa dawka jakiegoś składnika lub przechowywanie i transport w wyższej temperaturze, by zmienić działanie specyfiku. Przypomina to grę ze zdrowiem w rosyjską ruletkę.

Ponad granicami
- Kilka lat temu opinię publiczną w Europie poruszyła afera heparynowa - mówi Paweł Trzciński.- Całą heparynę, lek przeciwzakrzepowy, stosowany u chorych poddawanych zabiegom chirurgicznym i unieruchomionym z powodu choroby, dostarczali Chińczycy. Sfałszowali oni substancję czynną, dodając nawet do 50 procent innej substancji, która dawała te same reakcje biochemiczne co heparyna. Dopiero w wyniku śledztwa w związku z licznymi zgonami pacjentów miliony opakowań zostało wycofanych. Analiza ryzyka wykazała, że tylko w Unii Europejskiej może umrzeć 80 tysięcy osób, jeżeli wszystkie zanieczyszczone serie zostaną z rynku usunięte - nie było zastępnika heparyny.

Biznes lekowy nie zna granic. Wytworzona w Azji, Afryce lub w europejskim garażu podróbka oferowana jest przez internet klientom w Hamburgu, Glasgow czy w Gdańsku. Dlatego od siedmiu lat Interpol, we współpracy z policją z ponad stu krajów, w tym także z Polski, prowadzi raz w roku przez tydzień skoordynowaną akcję o kryptonimie "Pangea". Policjanci przeglądają strony internetowe oferujące sprzedaż nielegalnych leków, badają przepływ pieniędzy od klienta do producenta.
Tegoroczna, największa w historii operacja "Pangea VII", przeprowadzona w maju tego roku, doprowadziła do 237 aresztowań na całym świecie i zajęcia nielegalnych leków (w tym także onkologicznych), wartych 36 mln dolarów. Z sieci zniknęło 19 tys. ogłoszeń.

Polak też potrafi
Z "pigułkowego tortu" swój kawałek próbują uszczknąć także rodacy. Niedawno do policji zwrócił się pewien właściciel drukarni. Zaniepokoiło go zlecenie wyprodukowania bardzo dużej ilości opakowań środka zawierającego hormon wzrostu. Główny Inspektorat Farmaceutyczny zawiadomił hiszpańską policję, która dotarła do Polaków prowadzących garażową produkcję "leku" na wielką skalę.

Niektórzy doliczyli się już, że produkcja nielegalnych leków jest jednak bardziej opłacalna niż handel narkotykami. Dlatego policja nadal śledzi internetowy biznes farmaceutyczny. - Sieć internetu stale monitorowana jest przez funkcjonariuszy z Wydziału Wywiadu Kryminalnego KWP, nie chcielibyśmy jednak o tym mówić z uwagi na typowo operacyjny charakter ich pracy - stwierdza enigmatycznie Michał Sienkiewicz z Zespołu Prasowego KWP w Gdańsku.

Zmieniamy prawo
Wspólna, europejska walka z nielegalnymi lekami wymagała dostosowania prawa polskiego do uregulowań unijnych. W ostatnich dniach lipca rząd przyjął projekt nowelizacji prawa farmaceutycznego. Wprowadził m.in. definicję "sfałszowanego produktu leczniczego" oraz regulacje karne za jego dystrybucję. Pojawiły się też przepisy dotyczące wytwarzania, importu i dystrybucji substancji czynnych stosowanych przy produkcji leków w Polsce. Do tej pory kontrolowano tylko polskich producentów, hurtownie i apteki, teraz inspektorzy farmaceutyczni będą sprawdzać także m.in. hinduskich, chińskich czy japońskich wytwórców tych substancji. Chociażby to, czy firma nie mieści nie się w szopie i czy produkcji towarzyszą środki bezpieczeństwa.

- Wprowadzenie nowego prawa leży przede wszystkim w interesie pacjentów - mówi dr Paweł Chrzan, prezes Okręgowej Izby Aptekarskiej w Gdańsku. - Dla nas też jest lepiej, jeśli pacjent ma pełne zaufanie do aptekarza.

Apteki są stale kontrolowane przez inspektorów farmaceutycznych. Jednak na 14 tys. polskich aptek przypada około 350 tys. punktów handlowych, w których można kupić leki. - Sprzedawane jeszcze niedawno na receptę ibuprom, lignokaina czy nikotyna dostępne są obecnie na stacjach benzynowych, poczcie, w sklepach zielarskich, hipermarketach i wiejskich sklepikach - wylicza Marek Tomków, członek Naczelnej Rady Aptekarskiej. - Kto ma sprawdzić, czy gdzieś na półkach nie leżą nielegalne lub choćby "tylko" źle przechowywane leki, działających w całym kraju 120 inspektorów farmaceutycznych?

I tak mamy dwa wyjścia - albo ograniczyć liczbę punktów sprzedających leki, albo zatrudnić więcej kontrolerów. Dla zdrowia, oczywiście.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki