Spotkanie od początku toczyło się w nerwowej atmosferze i widać to było od pierwszych akcji. Na początku oba zespoły większość piłek kierowały w okolice pola trzech sekund, gdzie twardy bój toczyli środkowi obu drużyn - Ratko Varda (215 cm) z Asseco Prokomu i Mirza Begić (220) z Żalgirisu. Po pięciu minutach przy stanie 8:4 gdynianie nagle stracili koncentrację, co błyskawicznie odbiło się na wyniku: Litwini zdobyli 11 punktów z rzędu i osiągnęli niebezpieczną przewagę. Zdenerwowany trener Tomas Pacesas szybko poprosił o czas, ale pierwsza kwarta zakończyła się 7-punktowym zwycięstwem gości.
Asseco Prokom obudził się na początku drugiej kwarty. Akcje świetnie dysponowanego Vardy sprawiły, że w 13. minucie na tablicy świetlnej pojawił się remis po 20, a po chwili po "trójce" J.R. Giddensa 23:21. Niestety, gdynianie nie poszli za ciosem i nie potrafili zbudować większej przewagi. Po pierwszej połowie mistrzowie Polski prowadzili 34:33, ale wszyscy polscy kibice pamiętali, że celem drużyny na ten wieczór jest zwycięstwo różnicą co najmniej 7 punktów (w pierwszym meczu Żalgiris wygrał 74:68), które znacznie poprawiłoby szanse w walce o wyjście z grupy.
Po zmianie stron dopingowani przez liczną grupę swoich kibiców Litwini wciąż nie pozwalali gdynianom na uzyskanie bezpiecznego prowadzenia. Trener Pacesas próbował różnych ustawień, jednak tego wieczoru w dobrej dyspozycji byli tylko Varda i Daniel Ewing. Swoje punkty dorzucił w trzeciej kwarcie Ronnie Burrell, jednak brakowało większego udziału ze strony pozostałych graczy. Przed ostatnią partią mieliśmy remis po 49 i wszystko było jeszcze możliwe.
Ostatnia partia okazała się istnym koszmarem gdynian. Proste błędy i beznadziejna skuteczność sprawiły, że w 35. minucie po kontrze i wsadzie Travisa Watsona gdynianie przegrywali 51:57. Ostatnie chwile meczu przyniosły emocje rodem z thrillera: po pięciu z rzędu punktów Filipa Widenowa Asseco Prokom przegrywał już tylko jednym "oczkiem" (67:68), a na 23 sekundy przed końcem faul w ataku popełnił Watson. W akcji ofensywnej gospodarzy podanie dostał niepilnowany Ewing, który pobiegł na kosz i trafił! Litwini mieli 18 sekund. Ku rozpaczy trójmiejskiej części publiczności z półdystansu szybko i pewnie trafił Paulius Jankunas.
Na zegarze zostało 12 sekund: piłka ponownie powędrowała do Ewinga, kapitan gdynian zdecydował się na penetrację, lecz tym razem nie zdołał umieścić piłki w koszu. Goście zebrali piłkę i błyskawicznie wyprowadzili kontrę. Wynik meczu ustalił Martynas Pocius.
Asseco Prokom Gdynia - Żalgiris Kowno 69:72 (13:20, 21:13, 15:16, 20:23)
Asseco Prokom: Varda 25 (1), Ewing 20 (2), Widenow 7 (1), Burrell 6, Giddens 5 (1), Wilks 4, Łapeta 2, Szczotka 0, Eldridge 0, Jagla 0
Żalgiris: Pocius 16 (1), Watson 16, Jankunas 9, Begić 7, Collins 7 (1), Salenga 6, Kalnietis 4, Delininkaitis 4, Klimavicius 2, Milaknis 1
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?