Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Encyklopedia Gdańska. Bieg gdańskiej historii w obrazkach

Jarosław Zalesiński
1865 rok - pracownicy giełdy opuszczają jej siedzibę w Dworze Artusa
1865 rok - pracownicy giełdy opuszczają jej siedzibę w Dworze Artusa
Z prof. Januszem Górskim, autorem projektu graficznego Encyklopedii Gdańska, rozmawia Jarosław Zalesiński

Potrafi Pan powiedzieć, ile zdjęć i rycin obejrzeliście, wybierając ilustracje do Encyklopedii Gdańska?
Nie da się odpowiedzieć na takie pytanie. W gdańskiej bibliotece PAN np. przeglądaliśmy teczkę za teczką i wybieraliśmy to, co naszym zdaniem zasługiwało na pokazanie w encyklopedii. Korzystaliśmy też z ogromnych zbiorów konserwatora, który dysponuje tysiącami zdjęć, i z nich co najwyżej jedna setna została wykorzystana. Zbiory, które poznałem przy tej okazji, są ogromne.

W ilu tysiącach?
Na pewno ponad 10 tysięcy.

Na jakiej zasadzie zatem z tych parunastu tysięcy wybrano 2 tysiące ilustracji do encyklopedii?
Odpowiedź na to pytanie jest prostsza. Mieliśmy dwa warunki graniczne: objętość encyklopedii, zresztą w trakcie prac redakcyjnych i tak znacznie powiększoną, a po drugie - procentowe określenie liczby stron, które mogą być zajęte przez ilustracje. Mając te dwa parametry, postanowiłem, że będę wybierał ilustracje, które pokazują miasto i jego historię w sposób możliwie atrakcyjny wizualnie, tak żeby cieszyły oko swoją urodą.

Nie miał Pan pokusy, żeby raczej pokazywać rzeczy mało dotąd znane?
W tak dużym zbiorze - w tej chwili już 3 tysięcy ilustracji, bo obok tych zaplanowanych do wersji papierowej dodatkowy tysiąc wybraliśmy do wydania internetowego - siłą rzeczy znalazło się wiele ilustracji, które pozostają prawie nieznane. Jest nawet kilkadziesiąt do tej pory niepublikowanych albo zamieszczonych jedynie w specjalistycznych naukowych wydawnictwach. Na pewno była też i taka intencja, żeby pokazywać rzeczy nieznane.

Domyślam się...
Ale encyklopedia jest jednak tego rodzaju książką, która adresowana jest do szerokiego kręgu odbiorców. Zakładamy więc, że wiele z tych ilustracji, które fachowcom są doskonale znane, dla ludzi będzie czymś nowym. Ogromna większość przyszłych czytelników Encyklopedii Gdańska zna, jak przypuszczam, niewiele gdańskich ilustracji. Być może wpadł im w ręce któryś z albumów Donalda Tuska i Grzegorza Fortuny, może któraś z książek ze zdjęciami Zbigniewa i Macieja Kosycarzy.

Te książki są mi znane, ale np. w encyklopedii dużym odkryciem były dla mnie zdjęcia dawnych urządzeń technicznych Gdańska.
Ja wskazałbym na inny unikatowy walor encyklopedii: zestawianie ze sobą ilustracji z różnych epok i wykonanych różnymi technikami. Zbiorów ikonograficznych dotyczących Gdańska było już wiele, stąd spora część naszych ilustracji już się gdzieś pojawiła. Natomiast wydaje mi się, że po raz pierwszy ukazuje się książka wysokonakładowa, w której te ilustracje są ze sobą zestawione.

Co pokazuje bieg historii.
Tu po raz pierwszy mamy obok ryciny przedstawiającej XVII-wiecznego burmistrza czy obraz olejny namalowany przez Antona Mollera, a potem XIX-wieczną fotografię naukowca czy historyka, a dalej zdjęcia przed- i powojenne, ryciny, przedstawiające architekturę, i obok tego fotografie z początku wieku. Dlatego według mnie Encyklopedia Gdańska może być interesująca także dla tych, którzy te ilustracje już znają, ale z poszczególnych publikacji.

Do którejś z tych ilustracji jest Pan szczególnie przywiązany? Jakiś encyklopedyczny cymesik?

Wiele tych ilustracji zostało wybranych na takiej zasadzie, że były ładniejsze niż inne. Ale mogę powiedzieć, że na przykład bardzo mi się podoba ilustracja, która przedstawia kilku dekarzy na konstrukcji dachowej jednej z gdańskich kamienic na przełomie lat 40. i 50. XX wieku. Robotnicy pozują do tego zdjęcia, a w tle widać ruiny odbudowywanego miasta. Przypomina mi to trochę zdjęcie robotników na konstrukcji nośnej wieżowca amerykańskiego.

Robotnicy siedzący sznurkiem podczas przerwy śniadaniowej na belce nowojorskiego wieżowca?
W gdańskim zdjęciu nie ma oczywiście tamtego napięcia, bo robotnicy stoją na konstrukcji, ale jest w tym rodzaj żartu. Dekarze nie sfotografowali się przy pracy, tylko pozują wysoko na dachu.

O co bogatsza będzie wersja internetowa encyklopedii?
Określenie "bogatsza" jest o tyle nieszczęśliwe, że niedługo będzie tak, iż ilustracji w wersji internetowej będzie znacznie więcej niż w drukowanej. Już teraz mamy dodatkowy tysiąc ilustracji, już opracowanych, a w kolejce czeka drugi niemal tysiąc. Myślę, że jeżeli praca nad encyklopedią w wersji internetowej będzie przebiegała tak, jak to planuje Fundacja Gdańska, to w pierwszej połowie przyszłego roku liczba ilustracji w wersji internetowej znacznie przekroczy liczbę ilustracji w wersji drukowanej. A na tym nie koniec, bo wersja internetowa ma się wzbogacać z roku na rok - właśnie o te rzeczy nieznane, marginalne czy dotyczące tematów poruszanych tylko w wersji internetowej.

To może nawet mogłaby się ta wersja w przyszłości wzbogacić o prywatne zdjęcia współczesnych gdańszczan?

Nie wiem, taka decyzja musiałaby zapaść w gronie redaktorów encyklopedii.

Ale może jest to jakiś pomysł?
Na pewno, gdyby to były zdjęcia przedstawiające obiekty czy postacie historyczne, to tak. Ale w jakim stopniu można by wzbogacać wersję internetową o zdjęcia rodzinne, jeśli znajdowałby się na nich jakiś znany obiekt gdański? Ja byłbym z realizacji takiego pomysłu zadowolony. Ale, jak mówię, to już raczej pytania do redaktorów.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki