Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emocje wokół zatrudnienia córki [ROZMOWA]

Joanna Surażyńska-Bączkowska
Z Janiną Czają, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Kościerzynie rozmawia Joanna Surażyńska-Bączkowska

Sprawa zatrudnienia Pani córki w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Kościerzynie wzbudziła spore emocje. Proszę powiedzieć, od kiedy i na jakim stanowisku córka pracuje?
Istotnie, wzbudziła emocje, ale myślę, że głównie wśród tych, którzy nie mają dokładnej wiedzy na ten temat oraz wśród tych, którzy te emocje z jakiś powodów nakręcają. Moja córka pracuje w MOPS od sierpnia br. jako pracownik socjalny. Rzecz jest prozaicznie prosta. W tym samym dniu co ja odchodzi również na emeryturę moja zacna koleżanka, wieloletni pracownik socjalny. Konieczne zatem było zatrudnienie na jej miejsce nowego pracownika socjalnego. Dla każdego jednak, kto wie, na czym polega praca socjalna, jest oczywiste, że nie może to odbyć się z marszu. Musi być zachowana nie tylko ciągłość działań, ale poznanie przez nowego pracownika przejmowanych środowisk i ich problemów, co ma fundamentalne znaczenie właśnie w przypadku pracy socjalnej. Te dwa miesiące są w moim przekonaniu minimum pozwalającym na należyte kontynuowanie pracy w środowisku. Nie ma tu żadnego znaczenia, kto byłby tym nowym pracownikiem socjalnym.

Jak wyglądał proces rekrutacji?
W przypadku pracowników socjalnych, a są to zgodnie z przepisami prawa stanowiska pomocnicze, nie obowiązuje zasada konkursowa, przyjęta dla stanowisk urzędniczych. Zatem od pracodawcy zależy, w jaki sposób pozyska pracownika. Zwyczajem stosowanym przez nas od lat, aczkolwiek niekoniecznym, jest korzystanie w pierwszej kolejności z wiedzy PUP. Dla jasności muszę tu dodać, że dotychczas żaden z pracowników socjalnych nie przechodził rekrutacji konkursowej. Naturalnie wiedziałam, że moja córka jest w rejestrze PUP, ponieważ skończyła jej się umowa na zastępstwo w innej jednostce pomocy społecznej w związku z powrotem do pracy zastępowanego pracownika. Jednak rozpytanie o inne osoby z kwalifikacjami pracownika socjalnego zarejestrowane w PUP było istotne dla czystości sprawy.

Ilu było kandydatów na to stanowisko? Jakie posiadali doświadczenie i kwalifikacje? Jakie kwalifikacje ma z kolei Pani córka?
Z informacji uzyskanych z PUP wynikało, iż w rejestrze jest kilka osób, jak dobrze pamiętam chyba 3. Porównanie tych osób było korzystne dla mojej córki. Tylko tyle. Córka posiada preferowane przez ustawę o pomocy społecznej kwalifikacje, to znaczy dyplom w zawodzie pracownika socjalnego, a ponadto ukończyła studia wyższe na Uniwersytecie Gdańskim na kierunkach praca socjalna i socjologia. Ma też doświadczenie w pracy w innej instytucji pomocy społecznej. Taki był stan faktyczny. Nie muszę chyba dodawać, że o predyspozycje do zawodu byłam spokojna, miałam przecież wpływ na jej wychowanie.

Jak wygląda sytuacja ze strony prawnej, jeśli córka jest zatrudniona w instytucji, której Pani jest dyrektorem? Jakie są przepisy dotyczące zatrudniania członków rodziny w urzędach?
Od strony prawnej sytuacja zatrudnienia córki w instytucji, której jestem dyrektorem, jest absolutnie czysta. Ustawodawca w ustawie o pracownikach samorządowych stwierdził, iż małżonkowie oraz osoby pozostające ze sobą w stosunku pokrewieństwa do drugiego stopnia włącznie (a zatem i dzieci) nie mogą być zatrudnione w jednostkach samorządowych, jeżeli powstałby między tymi osobami stosunek bezpośredniej podległości służbowej. Podkreślam zwrot „bezpośredniej podległości służbowej”. Gdyby prawodawca chciał w ograniczeniach pójść dalej, to przecież mógłby nie zapisać słowa „bezpośredniej”, co spowodowałoby eliminację jakiejkolwiek podległości. Jeżeli użył sformułowania bezpośredniej podległości, dotyczy to bezpośredniej podległości, nie żadnej innej. Stosowanie tu jakiejś rozszerzonej, dowolnej interpretacji jest nieuprawnione. W Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej pracownicy socjalni podlegają bezpośrednio kierownikowi Działu Świadczeń Społecznych i Pomocy Środowiskowej. Podległość ta wpisana jest do Regulaminu Organizacyjnego od lat, na co specjalnie zwracam uwagę Czytelników, żeby uniknąć ewentualnych wątpliwości.

Czy chciałaby Pani w tej kwestii coś dodać?
Przez całe swoje zawodowe życie starałam się działać dla dobra interesantów, czy - w przypadku pomocy społecznej - klientów, poprzez jak najlepsze i przejrzyste działania. Jednak nie może być tak, że będę stosowała inne kryteria wobec obcego, a inne wobec swojego. Jestem zresztą od lat wyrazicielką poglądu, iż znajomi i bliscy poprzez sam fakt bycia znajomymi czy bliskimi, są bardziej zobowiązani do jak najlepszego sprostania oczekiwaniom. Z tego też względu, podchodząc do tematu trochę żartobliwie, dobrze, że nie będziemy z córką razem pracować, bo nie miałaby ze mną lekko. Jestem jednak dumna, że moja córka zdecydowała się kontynuować rodzinną tradycję pracy w pomocy społecznej.

Dziś jest Pani ostatni dzień pracy na stanowisku dyrektor MOPS . Przechodzi Pani na emeryturę. Jak długo jest Pani związana z ośrodkiem pomocy?

Łącznie przepracowałam ponad 41 lat, wszystkie w Kościerzynie, moim rodzinnym mieście, do którego wróciłam po skończeniu studiów. Z MOPS związana jestem (choć mogłabym już dzisiaj powiedzieć, że byłam) od prawie 19 lat, cały czas piastując stanowisko dyrektora. Pamiętam dzień, kiedy ówczesny burmistrz miasta zaproponował mi przejście do pomocy społecznej i objęcie tego stanowiska. Nie byłam wtedy z tego zbyt zadowolona. Jednak okazało się bardzo szybko, że właśnie tu znalazłam swoje miejsce i największą satysfakcję zawodową. Większość pracowników obecnie pracujących w MOPS było przyjmowanych do pracy już przeze mnie. Jest tu silny, profesjonalny zespół, gotowy na konfrontację nawet z najtrudniejszymi zadaniami, jakie jeszcze przyjdzie im realizować w sferze polityki społecznej.

Jak podsumowałaby Pani swoją pracę zawodową. Co uważa Pani za sukces, a co za porażkę?
Z całego okresu zawodowego najbardziej w sercu pozostanie mi praca w pomocy społecznej. To piękna i inspirująca profesja, ale odpowiedzialna i trudna, szczególnie dla pracowników socjalnych pracujących w środowisku. Praca przynosząca wiele satysfakcji, ale też i frustracji, bo nie da się głowy i myśli zamknąć po godzinach pracy na kluczyk, tak jak się zamyka biurko. A że pomaganie ma różne oblicza i nie zawsze jest zgodne z oczekiwaniami niektórych klientów, to i ich reakcje bywają różne. Zawsze powtarzałam swoim współpracownikom, że jak zaczną ulegać narzuconym poglądom i żądaniom i pod ich wpływem podejmować decyzje, wbrew swojemu najlepszemu przekonaniu, należy po prostu wziąć torebkę i pójść do domu. Jeśli chodzi o sukcesy, to pozostawiam to ocenie innych. Na pewno jednak sukcesem jest przekonanie radnych miasta poszczególnych kadencji, że pomoc społeczna to ważne i odpowiedzialne zadanie samorządu wobec mieszkańców i że na niej nie wolno oszczędzać. Sukcesem też jest zbudowanie silnego zespołu pracowników, który w moim przekonaniu dał sobie radę z każdym wyzwaniem i w każdym kryzysie. Mam do tego zespołu wiele sympatii i chciałabym wierzyć, że jest to sympatia obustronna.
O porażkach nie pamiętam, choć pewnie były, ale aby iść do przodu, należy zamykać za sobą kolejne drzwi. To dobra metoda, polecam.

A plany związane z emeryturą?
Jak powiada przysłowie, z człowieczych planów Pan Bóg się śmieje, więc proszę Go tylko o zdrowie, a reszta będzie dziać się sama. Wreszcie znajdę czas dla rodziny, na moje ulubione czytanie, na poranną kawę w towarzystwie gazety. Pewnie nie raz zatęsknię za współpracownikami. Będę z życzliwym zainteresowaniem przyglądać się dalszym, z pewnością coraz bardziej widocznym pozytywnym ich działaniom na rzecz mieszkańców naszego miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki