Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Elżbieta Rucińska-Kulesz: Poradnie przyszpitalne trzeba reaktywować [ROZMOWA]

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Dr Elżbieta Rucińska-Kulesz: Będziemy preferować placówki oferujące pomoc kompleksową
Dr Elżbieta Rucińska-Kulesz: Będziemy preferować placówki oferujące pomoc kompleksową Przemysław Świderski
- Nie mieszam polityki do codziennej, merytorycznej pracy w takiej instytucji jak fundusz - zapewnia dr Elżbieta Rucińska-Kulesz, nowa dyrektor Pomorskiego Oddziału NFZ

O każdym nowym dyrektorze mówi się potocznie -„nowa miotła”. Sprząta Pani po poprzednikach?

Już od pierwszego dnia mojej pracy, czyli od 4 lipca, rozpoczął się w pomorskim NFZ przegląd stanowisk. Trwał blisko trzy tygodnie, akurat dobiega końca. W oddziale zatrudnionych jest blisko 350 osób. Wspólnie z naczelnikami wydziałów i szefową kadr przejrzeliśmy wszystkie stanowiska.

Czy to była weryfikacja polityczna?

Ależ w żadnym wypadku. Nie mieszam polityki do codziennej, merytorycznej pracy w takiej instytucji jak NFZ. Osobiście nie należę do żadnej partii i nigdy nie należałam. Mam określone poglądy polityczne i nigdy się z nimi nie kryłam. Ale moje poglądy polityczne nie mają prawa wpływać na moje decyzje tak merytoryczne czy kadrowe. Wykluczałoby mnie to jako managera.

Poprzedni wicedyrektor ds. medycznych pożegnał się ze stanowiskiem. Będzie Pani rządzić jednoosobowo?

Dyrektor, z tytułu ustawy, odpowiada za każdą decyzję jednoosobowo. Nie da się jednak zarządzać tak dużą instytucją bez delegowania odpowiedzialności. Moi zastępcy będą mieli zadania, jakie mają, będą je musieli wykonywać zgodnie z najlepszą sztuką managerską, do mnie należy ocena i weryfikacja ich pracy. Co do wakatu na stanowisku mojego zastępcy to podziękowałam dyrektorowi medycznemu za współpracę i rozpisałam postępowanie konkursowe. Kandydaci mogą zgłaszać się do 27 lipca. 29 lipca odbędzie się konkurs. Od 1 sierpnia nowy dyrektor ds. medycznych rozpocznie pracę. Jeśli chodzi o dyrektora ds. finansowych, to zostaje z nami pani Monika Kasprzyk - osoba bardzo merytoryczna i rzetelna.

A dyrektor Wiesław Kusio, zastępca ds. służb mundurowych, który przetrwał chyba wszystkich szefów Pomorskiej Kasy Chorych i oddziału NFZ?

Los dyrektora Kusio zależy od trzech resortów - sprawiedliwości, obrony i spraw wewnętrznych. Byłabym jednak niepocieszona, gdyby ktoś chciał, by coś w tej materii zmienić.

Przejdźmy do meritum. Ma Pani jakąś optymistyczną wiadomość dla pacjentów z Pomorza?

Mam. Zwiększył się nam plan finansowy na przyszły rok. Pomorski NFZ otrzyma w przyszłym roku o blisko 6 proc. środków więcej z przeznaczeniem na świadczenia zdrowotne, czyli to, co bezpośrednio dotyczy pacjentów. Te 6 proc. to ponad 235 mln zł.

Na co je Pani przeznaczy?

Trudno w tej chwili o jednoznaczną deklarację, bo każdy rodzaj świadczeń potrzebuje pieniędzy. Zarówno podstawowa opieka zdrowotna, jak ambulatoryjna opieka specjalistyczna czy szpitale.

Od 1 lipca lekarze rodzinni dostają więcej pieniędzy. Za co i na co?

Lekarze rodzinni negocjowali tę podwyżkę na poziomie centrali, z panem prezesem Andrzejem Jacyną. Otrzymali ją na swoją działalność.

Czyli nadal podstawowa opieka zdrowotna będzie finansowana w ramach tzw. stawki kapitacyjnej, a nie fee for service, co oznacza zapłatę za konkretne zadania?

Zmierzamy w tym kierunku, ale za wcześnie jeszcze mówić o konkretach.

A jaką rolę, Pani zdaniem, powinien odgrywać w systemie lekarz rodzinny?

Jako że sama jestem lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej, uważam, że powinien on mieć szersze kompetencje. W pediatrii raczej nie, bo w przypadku dzieci każde zaburzenie ponad poziom podstawowy wymaga już interwencji wysokospecjalistycznej. Jeśli zaś chodzi o lekarzy rodzinnych, to mogliby oni z powodzeniem prowadzić pacjentów z chorobami tarczycy, cukrzycą, nadciśnieniem, bo są do tego w pełni przygotowani. Pacjent, np. z niedoczynnością tarczycy „ustawiony” przez endokrynologa z powodzeniem może być później prowadzony przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. W takim zespole: lekarz rodzinny, internista i pediatra przepracowałam ostatni rok w przychodni zdrowia w Żukowie i uważam, że świetnie się on sprawdził. Wspólnie opiekowaliśmy się nie tyle pojedynczymi pacjentami, co całymi rodzinami - od dziadków po wnuki. Na poziomie podstawowym lekarz powinien być jak najbliżej pacjenta.

Ostatnie konkursy na poradnie specjalistyczne i lecznictwo szpitalne odbyły się sześć lat temu i zburzyły to, co nieźle funkcjonowało.

Konkursy są swego rodzaju porządkowaniem rynku. Jak nie są dobrze przygotowane, mogą wywołać chaos, a tego za wszelką cenę chcemy uniknąć. Najważniejsze jest wyznaczenie obszarów na mapie Pomorza tak, by nie było potem na niej białych plam, czyli miejsc, np. dzielnic, gdzie pozbawiono mieszkańców dostępu do określonych lekarzy specjalistów. Być może o terminie ogłoszenia konkursów na tzw. AOS, czyli poradnie specjalistyczne, będziemy rozmawiać jeszcze w tym tygodniu, podczas spotkania dyrektorów oddziałów z prezesem NFZ. Co do szpitali to gotowy jest projekt kryteriów, według których będą one kontraktowane.

Sześć lat temu utraciło kontrakty wiele poradni przyszpitalnych, pacjentów pozbawiono dostępu do specjalistów, u których latami się leczyli. Czy da się to naprawić?

Bardzo byśmy tego chcieli. Dlatego w konkursach będziemy preferować placówki oferujące pacjentom opiekę kompleksową. Kuriozalne jest, że np. w Szpitalu w Wejherowie, gdzie jest oddział chirurgii dziecięcej, nie ma poradni tej specjalności. Tymczasem dziecko po zabiegu chirurgicznym powinien obejrzeć lekarz, który je operował. Dotyczy to również wszystkich innych specjalności, jak np. kardiologia czy chirurgia naczyniowa. Nie ulega wątpliwości, że poradnie przyszpitalne trzeba reaktywować.

Projekt kryteriów, według których mają być kontraktowane szpitale, wzbudził ogromne protesty prywatnych inwestorów.

Ponieważ w konkurowaniu o publiczne środki z NFZ zwiększają one szanse dużych, publicznych szpitali. Placówki, które funkcjonują na rynku długo, np. pięć czy dziesięć lat, będą wyżej punktowane niż te, które powstały niedawno. I uważam, że słusznie. Publiczne szpitale, wyposażone za nasze pieniądze, pracują dziś na 60-70 proc. swoich możliwości, a to one przecież gwarantują mieszkańcom zdrowotne bezpieczeństwo. Chcielibyśmy również wrócić do tzw. referencyjności szpitali. Na I poziomie byłby - szpital powiatowy, na II - wojewódzki i na III, najwyższym - uniwersytecki. To swoisty powrót do przeszłości. Kiedy poziomy obowiązywały, lekarz wiedział, do jakiego szpitala musi przekazać „trudnego” pacjenta. Telefonował do lekarza dyżurnego, referował stan chorego i uzgadniał jego przyjęcie. Kwestią było tylko, na którą godzinę zamówić karetkę. Dziś dzwoni, a wszystkie szpitale mu odmawiają.

I jeszcze jedno - resort zdrowia chce zakazać wykorzystywania w reklamach suplementów wizerunku lekarza, farmaceuty, położnej i pielęgniarki. Jak ocenia Pani ten pomysł?

Jeśli ten zakaz zostanie wprowadzony, odetchnę z ulgą. Pacjenci są podatni na reklamy, wydają mnóstwo pieniędzy na suplementy w przekonaniu, że zagwarantują im dobre zdrowie, tymczasem nie jest to prawdą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki