Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ekspert: cała baza noclegowa stoi, organizatorzy wypoczynku dla dzieci płaczą. Pracę w hotelarstwie może stracić 40 tys. ludzi

Agnieszka Kamińska
Agnieszka Kamińska
- Szacujemy, że do końca tego roku pracę w hotelarstwie straci 40 tys. ludzi - mówi Adam Gąsior, ekspert ds. turystyki, redaktor naczelny portalu Wasza Turystyka.

Rząd wprowadzając tzw. kwarantannę narodową, która ma potrwać od 28 grudnia do 17 stycznia, zamknie m.in. hotele i stoki narciarskie. Niektórzy właściciele tych placówek mówią, że to koniec ich działalności, że zbankrutują, że rząd wysyła ich na bruk. Czy to nie są stwierdzenia przesadzone?

W wielu przypadkach nie są. Cała baza noclegowa w Polsce stoi, zatrzymuje się też transport turystyczny.

Organizatorzy wypoczynku dla dzieci młodzieży płaczą, bo ferie są odwołane. Nie umiem powiedzieć nic pozytywnego, chociaż chciałbym. Wyliczono, że wskutek zamrożenia branży turystycznej w pierwszej fazie pandemii, hotele będą mogły zarabiać dopiero po 2 latach. A teraz, gdy ogłoszono narodową kwarantannę, to nie jest takie pewne, bo wielu hotelarzy mówi, że do wiosny nie przetrwa. I to dotyczy nie tylko górskich miejsc noclegowych. Hotele miejskie praktycznie od wiosny nie mają gości – nie przyjeżdżają klienci konferencyjni i turyści zagraniczni.

Pewnym oddechem był okres letni, kiedy hotele mogły działać. Ale to był oddech zbyt krótkotrwały i płytki, żeby móc dobrze przygotować się do kolejnego uśpienia branży. Wielu hotelarzy mówiło, że okres świąteczny jest dla nich stracony, bardzo liczyli na dobry zarobek na przełomie grudnia i stycznia, a przede wszystkim na ferie. Teraz wiemy, że i to jest stracone. Szacujemy, że do końca tego roku pracę w hotelarstwie straci 40 tys. ludzi. Gdy za kilka miesięcy hotele znów się otworzą, to nie wiadomo, czy ci zwolnieni ludzie do nich wrócą. Bo przecież z czegoś muszą żyć przez okres kwarantanny. Pójdą do innych prac.

W innych państwach hotele są lub też będą zamknięte, ale nie słychać, żeby np. niemieccy hotelarze jakoś szczególnie głośno narzekali. Polska branża jest w gorszej sytuacji?

Hotelarze wszędzie przechodzą ciężkie chwile, ale u nas w tym momencie są w gorszej sytuacji. Pozytywnie można ocenić pomoc państwa w pierwszym półroczu. Problem w tym, że ona już została przejedzona. Nowa pomoc potrzebna jest już teraz, na pensje. Zamiast niej mamy festiwal obietnic. Wicepremier Jarosław Gowin wręcz co chwila mówi, że pomoc na pewno będzie i wyniesie 40 mld zł. Te pieniądze mają być pozyskane z funduszy unijnych. Mają też trwać negocjacje z instytucjami unijnymi dotyczące możliwości sfinansowania w jakiejś części kosztów funkcjonowania placówek hotelowych. To, według mnie, jednak jest mało. W Austrii, gdzie hotele są zamknięte do 7 stycznia, rząd zaoferował wypłatę 80 proc. obrotów, które placówki uzyskały w tym samym okresie w zeszłym roku.

W Niemczech hotelarze mogą liczyć na pomoc w postaci pokaźnego sfinansowania kosztów zatrudnienia. Gdyby u nas państwo finansowało 80 proc. pensji pracowników hoteli, to właściciele byliby spokojni, a pracownicy nie szukaliby innej pracy. No niestety, obecnie z pomocą państwową dla polskiej turystyki jest jak z Yeti - wszyscy o niej mówią, a nikt jej nie widział. Branżę denerwuje też to, że rząd tak nagle zmienia decyzje i że nic nie da się zaplanować.

Pandemia jest nieprzewidywalna, rząd tłumaczy, że musiał szybko reagować. Trudno się z tym nie zgodzić.

Jasne, to wszyscy rozumieją. Natomiast to nie tłumaczy chaosu informacyjnego. Nikt nie zna szczegółów nowych obostrzeń. Nie wiadomo np. co z turystami powracającymi z wycieczek zagranicznych. Minister mówił, że powracający do Polski transportem zbiorowym od 28 grudnia mają być poddani 10-dniowej kwarantannie. Ale czy to obejmuje każdy transport? Samoloty czarterowe i rejsowe też? Jak planować teraz wyjazdy turystów do Egiptu czy na Dominikanę, jeśli nie wiadomo, co będzie w rozporządzeniu. Bo na razie nie ma nawet jego projektu. Obawiam się, że rozporządzenie pojawi się 27 grudnia, w przeddzień kwarantanny.

Spójrzmy na stoki narciarskie. Raz mówiono, że stoki będą zamknięte, potem, że otwarte, aż wreszcie stwierdzono, że jednak trzeba je zamknąć. Tymczasem ich właściciele wydali mnóstwo pieniędzy na przygotowania. Stacja w Szczyrku już od jakiegoś czasu mroziła, naśnieżała stok, uruchomiła ratraki. A działać będzie przez 10 dni.

LPP SA, Gdańsk - 24 447 pracowników

Oto najwięksi pracodawcy na Pomorzu! W jednej z firm pracuje...

POLECAMY NA STREFIE BIZNESU:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki