Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ekonomia dla zwykłych ludzi

Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Dwa wydarzenia: dyskusję Balcerowicz - Rostowski i zakupy Jarosława Kaczyńskiego w sklepie, pozornie odległe od siebie, łączy niezwykle istotny element: przekaz wiedzy ekonomicznej.

Debata telewizyjna dwóch wybitnych ekonomistów z dużą praktyką polityczną dotyczyła bardzo ważnej dla każdego obywatela sprawy, czyli przyszłych emerytur. Po medialnych wystąpieniach przedstawicieli zwolenników i przeciwników rządowej propozycji zmniejszenia składki przekazywanej do OFE na rzecz składki przekazywanej do ZUS ludzie mieli zamęt w głowach. Pomysł, aby dwaj najbardziej prominentni reprezentanci obu stron wyjaśnili swoje stanowiska w telewizyjnym studiu, był dobry. Niestety, efekt okazał się raczej żałosny.

Panowie mówili językiem całkowicie hermetycznym, trudnym nawet dla przeciętnie wykształconego absolwenta studiów ekonomicznych. Być może nie chcieli wypaść na osoby zniżające się do poziomu gawiedzi. Mówili pozornie mądrze, uczenie, ale nie wiem, do kogo. Nie sądzę, żeby liczba osób rozumiejących, o co w tym wszystkim chodzi, radykalnie wzrosła. Redaktor Tadeusz Mosz, którego lubię i cenię, starał się mówić prosto, ale był przez uczonych mężów traktowany jak niezbyt grzeczny prymityw. Jerzy Baczyński, którego też poważam, wyglądał na kogoś, kto się tam znalazł przypadkowo z ulicy. Szkoda, została stracona szansa na przekazanie szerokiej publiczności kawałka wiedzy ekonomicznej społecznie użytecznej i ważnej dla ogółu.

Wiedza ekonomiczna bywa kontrowersyjna - to normalne. Trzeba jednak uzmysłowić ludziom, że wiele różnic stanowisk wynika nie z tego, że jedni są mądrzy, a drudzy głupi, ale z różnic w zakresie sposobów stosowania tej wiedzy. Czyli w zakresie tego, co nazywamy sztuką ekonomii. Niestety, obaj panowie byli raczej zainteresowani wzajemnym dołowaniem się, a nie wyjaśnianiem istoty rzeczy. Źle to świadczy o ich umiejętnościach pedagogicznych i komunikacyjnych.

A co ma do tego Jarosław Kaczyński na zakupach? Otóż, bardzo wiele. Bo Kaczyński, nieskażony teorią ekonomii ani praktyczną wiedzą o polityce gospodarczej, mówi językiem prostym jak konstrukcja cepa. Językiem prymitywnym, obrazkowym. I ten język trafia do większego grona odbiorców niż język Balcerowicza i Rostowskiego. Oczywiście, Kaczyński posługuje się demagogią, czasem nawet stwarza fałszywe wrażenie, że wie, ile zapłaciłby za zakupione dobra kilka lat temu. Z jego "wyliczeń" wynikało, że w tym czasie ceny wzrosły ponaddwukrotnie. Inflacja musiałaby wynosić kilkanaście procent rocznie. To ewidentna bzdura. Ale kto o tym wie?

Kaczyńskiemu nie chodzi o ekonomiczną edukację społeczeństwa. On, jak Twardowski, śmieszy, tumani, przestrasza. I jest mu tym łatwiej to robić, im bardziej niezrozumiałe będą przekazy zawodowych ekonomistów. Niekomunikatywność Balcerowicza i Rostowskiego to woda na młyn prostackich chwytów Kaczyńskiego, dawniej Leppera i tym podobnych.

Ekonomia nie jest tak skomplikowana, jak wynikałoby z publikacji wielu zawodowych ekonomistów. Ale wiedza gospodarcza nie jest też tak prosta, jak postrzegają ją populiści. Trzeba ją cierpliwie tłumaczyć i wyjaśniać, nie traktować społeczeństwa jak ciemnego motłochu ani jak intelektualistów, dla których wszystko jest zrozumiałe. Bardzo trudne zadanie. Kto to potrafi?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki