Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edyta Szczygielska, przewodnicząca Rady Miasta w Sławnie, przebiegła Spartathlon 2013 [ZDJĘCIA]

Tomasz Turczyn
Edyta Szczygielska wbiega na metę w Sparcie
Edyta Szczygielska wbiega na metę w Sparcie archwium prywatne
Edyta Szczygielska, przewodnicząca Rady Miasta w Sławnie, przebiegła tegoroczny Spartathlon, uznawany za jeden z najbardziej morderczych biegów na świecie, z Aten do Sparty. 246 kilometrów w 35 godzin non stop. O tym, jak udało jej się tego dokonać - pisze Tomasz Turczyn.

Jestem z tego ogromnie dumna, bo nie liczyłam, że uda mi się wytrwać do końca - mówi 37-letnia radna, instruktor fitness i miłośniczka różnych form aktywności fizycznej. Była to dla niej druga próba zmierzenia się z dystansem 246 km, dzielących dwa najpotężniejsze polis starożytnej Grecji. W ubiegłym roku musiała się jednak wycofać po przebiegnięciu 150 km, bo obtarła stopy do krwi.

- Po powrocie do kraju wszystko przemyślałam i postanowiłam raz jeszcze spróbować, bogatsza o doświadczenie po porażce - tłumaczy. Gdy mówi te słowa, z jej oczu bije niezwykły blask.

Anglicy sprawdzają Fidippidesa

Pierwszym spartathlończykiem był niejaki Fidippides, ateński posłaniec, wysłany do Sparty po pomoc w walce przeciw Persom w bitwie pod Maratonem w 490 r. p.n.e. Według historycznych przekazów, Fidippides wybiegł rano, by pokonać dystans prawie 250 km i wieczorem następnego dnia przybyć do Sparty. Misja się powiodła, a zjednoczone siły greckie pokonały najeźdźców.

W 1982 roku pięciu oficerów brytyjskiego lotnictwa postanowiło zweryfikować tę opowieść i sprawdzić, czy da się pokonać biegiem ten dystans w półtorej doby. Udało się to trzem z nich. W następnym roku odbył się pierwszy międzynarodowy bieg na tym dystansie, w którym zwyciężył Grek Yannis Kouros. Ten biegacz później jeszcze trzykrotnie dobiegał do mety jako pierwszy. On też, w 1984 roku, ustanowił niepobity do tej pory rekord trasy - 20 godzin 25 minut. Tegoroczny zwycięzca, Portugalczyk Joao Oliveira, był o ponad trzy godziny wolniejszy.

Nie każdy może przystąpić do biegu z Aten do Sparty. Selekcja jest bardzo skrupulatna. Jeden z kilku warunków, które stawiają organizatorzy potencjalnym użytkownikom, to wcześniejsze ukończenie biegu na dystansie 200 km lub pokonanie 100 km w czasie poniżej 10 godzin i 30 minut.

W 31 już edycji Spartathlonu wzięło udział 321 biegaczy i biegaczek z całego globu, w tym 12 zawodników z Polski. Ukończyła go mniej niż połowa - 148 zawodników.

Edyta Szczygielska minęła linię mety w Sparcie jako 117. W prowadzonej osobno klasyfikacji kobiet była 14, ostatnia z tych, które dobiegły, ale lepsza od 17 innych pań, które odpadły na trasie. Jej czas to 35 godzin 22 minuty i 51 sekund.
- Nie nastawiałam się na śrubowanie czasu, a na przebiegnięcie tych ekstremalnych zawodów - tłumaczy biegaczka ze Sławna. - Bieg potraktowałam jako wyzwanie. By dać radę go ukończyć, musi zagrać dużo czynników. Po drodze wiele osób odpada. Padają z wycieńczenia, odwodnienia, nogi odmawiają im posłuszeństwa, wyginając się pod dziwnymi kątami, łapią je skurcze, wracają kontuzje. Ja, po ukończeniu biegu, momentami czułam się jak Robocop. Najbardziej ucierpiały stawy i ścięgna, ale szybko doszłam do siebie.

Kibice esemesowi

Do udziału w ultramaratonie przewodniczącą Szczygielską zachęcił Henryk Chudy ze Sławska, który brał w nim udział w 2011 roku.

- Dopingowałem Edytę, trzymałem za nią kciuki - mówi. - Służyłem także radą.

Do startu przygotowywała się od kilku miesięcy, biorąc udział w różnych imprezach biegowych na terenie Polski. Ćwiczyła jogę i biegała w górach. Miała też wsparcie na miejscu, w Grecji, w osobie przyjaciółki z Trójmiasta, Magdy Drzymalskiej.

- Regulamin Spartathlonu stanowi, że po pokonaniu pierwszych 80 kilometrów biegaczowi może pomagać druga osoba. Takie wsparcie miałam.

Krzysztof Frankenstein, burmistrz Sławna, jest dumny z przewodniczącej Rady Miejskiej.

- Ręce same się składają do oklasków - mówi samorządowiec.

Ale nie tylko on pasjonował się tegorocznym Spartathlonem.

- Biegnąc, wymieniałam SMS-y z różnymi osobami z Polski - mówi Edyta Szczygielska. - Na trasie wspierali mnie między innymi Krzysztof Kowalczyk, dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji w Sławnie, Zbyszek Jakuszczonek, radny gminy Sławno, i Janusz Bojkowski, wójt gminy Postomino, instruktorki ze Słupska i znajomi biegacze. Oczywiście na bieżąco byłam w kontakcie z moją rodziną, z którą rozmawiałam przez telefon.

Wójt Postomina również jest wielkim entuzjastą biegania i bierze udział w różnych imprezach.

- Wybiegałem trochę maratonów, ale 246 kilometrów to niewyobrażalny dystans - ocenia Bojkowski. - Pani Edycie należą się wielkie gratulacje za jej wyczyn.

***

- Wysiłek jest ogromny - mówi Szczygielska. - W pierwszym dniu było do 31 stopni Celsjusza, a temperatura asfaltu wynosiła 51 stopni. Nie jest to bieg prozdrowotny, ale jego atmosfera jest niesamowita. Poznaje się wielu wspaniałych ludzi z całego świata. Jednak zachwyt to jedno, a wejście na trasę to co innego.

Start w piątek o siódmej rano spod Akropolu w Atenach. Najpierw się biegnie wzdłuż morza, drogami asfaltowymi i ulicami przez mniejsze miejscowości. Na trasie ulokowanych jest 75 punktów kontrolnych, w których trzeba się stawić o określonych godzinach. W tym jest sześć punktów głównych. Niedotarcie do nich w określonym czasie równa się zdjęciu z trasy. Limit na cały bieg wynosi 36 godzin.

- Na pokonanie 246 kilometrów miałam plan. Nie forsowałam tempa. Początkowo zaliczałam każdy kilometr w nieco ponad sześć minut, gdy trzeba było, to zwalniałam, pod górę szłam. Pilnowałam się, aby uzupełniać płyny i jeść. Nie myślałam, ile jeszcze mam do końca. Biegłam z uśmiechem. Rozmawiałam z innymi zawodnikami i zawodniczkami. Z Japonii, Węgier czy Brazylii. Biegaczka z tego ostatniego kraju, Zilma, niestety, na 170 kilometrze nie zmieściła się w limicie czasu między punktami kontrolnymi.

Polską zawodniczkę kryzys dopadł po 90 km. Bardzo bolały biodra. Była zła na siebie, bo w ubiegłym roku do 150 km nic jej nie dolegało, a tu już przed setką się zaczęło. Na szczęście po setnym kilometrze kryzys minął.

Kolejny punkt krytyczny to 164 km biegu, wspinaczka na górę Sandas, 1200 metrów nad poziomem morza.

- Katorga - kwituje. - Doskwierały upał, kurz, zmęczenie. Im bliżej Sparty, tym upał się wzmagał. Z tym różnie sobie radzono. Niektórzy mieli kłopoty. Ja, na szczęście, nie. Biegło mi się bardzo dobrze, aż do ostatnich 30 kilometrów przed metą. Po zmianie skarpetek na 160 kilometrze zawiązałam sznurówkę buta zbyt mocno, co spowodowało ucisk na ścięgno, a to się przerodziło w ból, który pozostał nawet po poluzowaniu buta. 20 kilometrów przed metą bardzo mi się chciało spać, ale Magda pomogła mi przegonić sen. Podczas tych ostatnich kilometrów ogromnie wspierał mnie Dario z Argentyny. Bolały mnie ścięgna i stawy, z tym bólem zmagałam się już do końca. Od ostatniego punktu kontrolnego do mety biegłam w towarzystwie polskich zawodników ubranych w barwy narodowe, z polską flagą.

***

Koniec Spartathlonu to niezapomniany rytuał. Po przekroczeniu mety w Sparcie biegacze dotykają bądź całują duży palec u stopy ogromnego pomnika Leonidasa, króla wsławionego bohaterską obroną wąwozu termopilskiego.

- Na mecie otrzymaliśmy od organizatorów biegu czarę wody, by ugasić pragnienie i ochłodzić ciało - mówi Szczygielska. - Greczynki w białych szatach ozdobiły nasze głowy wieńcem z gałązek z drzewa oliwnego. Na koniec wręczono nam pamiątkowy grawerton ze szkła.

Później biegacze przeszli do punktu medycznego, gdzie zdjęto im buty. Służby medyczne obmywały im stopy i - w razie potrzeby - przekłuwały pęcherze.

- Następnie w jednorazowych kapciach odprowadzono nas do taksówki i - wszystkich zawodników po kolei - zawieziono do hotelu na odpoczynek. Wieczorem odbywają się na rynku uroczystości podsumowujące, a w niedzielę obiad z burmistrzem Sparty, zabawa i tańce przy muzyce, wymiana wrażeń. Mieliśmy czas na regenerację, zwiedzanie, plażowanie i kąpiele morskie. A na ceremonii wręczenia nagród otrzymaliśmy dyplom i medal. Niezapomniane chwile. Dla mnie była to przygoda życia - podsumowuje Edyta Szczygielska.

Na pytanie, czy ma w planach kolejne starty, odpowiada jednak krótko:

- Dziękuję. Wystarczy.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki