Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edward Klejndinst nowy dyrektor sportowy Arki Gdynia: Budowa drużyny to długi dystans [ROZMOWA]

Janusz Woźniak
Edward Klejndinst
Edward Klejndinst Tomasz Bołt
Od poniedziałku obowiązki dyrektora sportowego w Arce Gdynia przejmuje 62-letni Edward Klejndinst. Kim jest i co chce w Arce osiągnąć?

Ja wiem, że całe zawodowe życie związał Pan z futbolem. Czytelnicy "Dziennika Bałtyckiego", kibice Arki, mogą tego jednak nie wiedzieć. Proszę więc przedstawić najważniejsze fakty z pańskiego futbolowego CV.

Nie jestem futbolowym celebrytą, ale jeżeli trzeba… Trenerskie uprawnienia zdobyłem po studiach na warszawskiej AWF, a pierwszą pracę rozpocząłem w Agrykoli Warszawa. To był wówczas taki modelowy, jak na polskie warunki, klub pracujący z młodzieżą. Wychowało się w nim wielu późniejszych reprezentantów naszego kraju. Pracę w Agrykoli łączyłem z prowadzeniem młodzieżowych reprezentacji Mazowsza. Pewnie na tyle dobrze, że zostało to dostrzeżone w PZPN. Do futbolowej centrali trafiłem na kilkanaście lat. Prowadziłem młodzieżowe kadry, samodzielnie reprezentacje U-21, byłem też członkiem sztabów szkoleniowych za czasów trzech selekcjonerów: Janusza Wójcika, Jerzego Engela i Pawła Janasa. Z dwoma ostatnimi byłem na finałowych turniejach mistrzostw świata w Korei Południowej i Japonii oraz w Niemczech. Później, krócej niż się mogłem się spodziewać, prowadziłem ekstraklasowe Zagłębie Lubin - najsłabszy mecz ten zespół zagrał w Gdyni przegrywając z Arką 0:3 - ale jednocześnie w tym samym sezonie Zagłębie, już pod wodzą Czesława Michniewicza, zdobyło mistrzostwo Polski. Byłem też dyrektorem sportowym Górnika Łęczna i szefem skautingu w Wiśle Kraków.

Pozostańmy na chwilę przy PZPN i reprezentacji. Po latach posuchy kadra Adama Nawałki jest liderem w swojej grupie eliminacyjnej do Euro 2016. Gdzie Pan widzi źródła tego sukcesu?

Pozostaje mi teraz rola kibica reprezentacji i oczywiście trzymam kciuki za jak najlepsze jej występy. Znam Adama Nawałkę i wiem, że jest facetem zakochanym w futbolu, wręcz fanatykiem, i to jest jego atut. Potrafi przy tym przekonać do swojej koncepcji zawodników, stworzyć z nich zespół. A to jest już krok od sukcesu. Atmosferę tworzą oczywiście wyniki. A na te złożyła się światowa klasa Roberta Lewandowskiego, eksplozja talentu Arkadiusz Milika czy Kamila Glika, renesans formy Sebastiana Mili. Trzymam kciuki za ich kolejne eliminacyjne występy, chociaż przestrzegam przed hurraoptymizmem. Ale Nawałka i piłkarze sami o tym dobrze wiedzą. Dlatego ze spokojem czekam na najbliższy marcowy mecz z Irlandią.

Zanim zaczniemy rozmawiać o Arce, mam jeszcze jedno pytanie. Co trener z pańskim doświadczeniem robił ostatnio w V-ligowym zespole CK Troszyn?

Może zacznę od tego, że nie była to moja jedyna forma aktywności zawodowej na futbolowym polu. Łączyłem różne obowiązki. A CK Troszyn? Powstał ciekawy projekt, zespół oparty na młodych piłkarzach, klub ze sponsorem i ambicjami awansu. Przyjąłem więc ofertę i kiedy odchodziłem z klubu, to drużyna była na pierwszym miejscu. Teraz jest na drugim, ale ciągle z szansami na awans.

Propozycja pracy z Gdyni była zaskoczeniem? Wraca Pan do poważniejszego futbolu.

Na jakimkolwiek poziomie bym nie pracował, zawsze traktuję swoje obowiązki poważnie. Zaskoczenie było, ale i radość, że to właśnie z Arki jest ta propozycja. Klubu mającego swoją markę, tradycje, kibiców i sportowe ambicje powrotu do krajowej elity. Traktuję to jako zawodowe wyzwanie.

Posady dyrektorów sportowych w polskich klubach nie mają wielkich tradycji. Czym w zasadzie powinien się Pan zajmować?

Najogólniej rzecz ujmując -sportową strategią rozwoju, od klubowych grup młodzieżowych po pierwszy zespół. Wiem, że to brzmi trochę jak okolicznościowa formułka, ale zawiera rzeczywisty zakres pracy dyrektora sportowego. Skuteczność takiej pracy zawiera się już w szczegółach podejmowanych działań, decyzji. Dziś mogę powiedzieć tylko tyle, że mam pomysły na pracę w Arce.

Relacja dyrektor - trener pierwszego zespołu to bardziej nadzór, współpraca czy może rola mentora, który podzieli się ze szkoleniowcem swoimi doświadczeniami?

Temat rzeka. Nikt i nic nie może zdjąć z trenera odpowiedzialności za drużynę i wynik. Ograniczać jego samodzielności. Jednocześnie budowa zespołu to nie jest sprint, to długi dystans. Tu są potrzebne przemyślenia, analizy, szukanie nie tylko doraźnych, ale i długofalowych rozwiązań. To główne pole do działań dla dyrektora sportowego, który na co dzień może służyć trenerowi radą, dzielić się doświadczeniami i uwagami z zakresu bieżącego funkcjonowania drużyny.

Pewnie łatwo będzie znaleźć Panu wspólny język z doradcą prezesa ds. sportowych Michałem Globiszem?

Cenię to, co Michał zrobił dla polskiego futbolu, głównie w wymiarze młodzieżowym. Był czas, kiedy wspólnie pracowaliśmy w PZPN. Wiem, że to on był zwolennikiem mojego zatrudnienia w Arce. Na pewno obaj możemy żółto-niebieskim pomóc. Podobnie jak Janusz Kupcewicz, który od 1 stycznia wraca na pokład Arki i będzie się zajmował skautingiem.

Obejrzał Pan w Gdyni dwa mecze, oba zwycięskie, z GKS Katowice i Dolcanem Ząbki. Jakie wnioski?

Bardzo się cieszę, że były to zwycięskie mecze, czyli pecha drużynie nie przyniosłem (śmiech). Widziałem zespół motorycznie dobrze przygotowany, walczący do końca. Podobało mi się zachowanie kibiców, ich sposób reagowania na wydarzenia na boisku.

Wnioski kadrowe?

Też mam, ale najpierw będę o tym rozmawiał z trenerem Grzegorzem Nicińskim.

Transfery są wypadkową potrzeb i celów drużyny oraz możliwości finansowych klubu. Ma Pan już jakiś pogląd, chociażby po rozmowie z prezesem Wojciechem Pertkiewiczem, na co w tym zakresie mogą liczyć kibice w Gdyni.

Aspiracji nie można mieć na kredyt. Transfery nie mogą być koncertem życzeń. Te określenia nie odnoszą się tylko do Arki, w której - podobnie jak w wielu polskich klubach - finansowo się nie przelewa. Potrzeba mądrej, racjonalnej polityki kadrowej. Na dziś, to bardziej otworzyć się na wychowanków, a transfery zewnętrzne ograniczyć do niezbędnych korekt na 2-3 pozycjach. I oczywiście myśleć, co dalej, ale już bez presji czasu, jaką będziemy odczuwać w zimowym okienku transferowym.

A ile czasu potrzeba, aby można było powiedzieć: W Arce widać efekty pracy dyrektora Klejndinsta.

Spokojnie, w poniedziałek dopiero zaczynam tę pracę. Na pewno dołożę starań, aby wykonywać ją jak najlepiej, ale przecież nie mam czarodziejskiej różdżki, która sprawi, że na przykład Arka w tym sezonie awansuje do ekstraklasy. Sukces musi być efektem pracy zbiorowej: prezesa, dyrektora, trenera i piłkarzy.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki