- Prosiliśmy mieszkańców, by nie dokarmiali zwierząt, bo będzie tylko problem - mówi Marek Chroń, przewodniczący Rady Miasta. - Ale niewiele to pomogło i mamy teraz problem.
Radni zasugerowali nawet, by dokarmianie dzików objęte było karą finansową. Ale ten pomysł spalił na panewce.
- Nie ma takich przepisów, które by zabroniły człowiekowi dokarmiać zwierzęta - rozkłada ręce Adam Marciniak, komendant Straży Miejskiej w Helu.
Co ciekawe, dokarmiane przez lata miejscowe stado dzików mocno się... wyedukowało.
- Zapewne mają już to w genach i wiedzą, że przy siedliskach ludzkich łatwiej o strawę - mówi Piotr Karbownik, zastępca nadleśniczego. - Karmienie małych warchlaków chipsami to świetna zabawa, ale zwierzęta rosną i wtedy robi się kłopot.
Władze Helu, podobnie jak sąsiedzi z Jastarni, wystosowali odpowiednie apele do mieszkańców. Jednocześnie samorząd poprosił o interwencję leśników. Ci część stada przed zimą wyłapali i wywieźli do Puszczy Darzlubskiej. - Ale pewności, że one na stare siedliska nie wrócą nie ma, bo nikt nie bada ich migracji - przyznaje nadleśniczy.
W styczniu wygłodzone dziki szukają karmy w znanych im miejscach pod domami i śmietnikami. - To jest dramat, bo niszczą w mieście co popadnie - mówi Marek Chroń. - Ludzie naprawdę się ich boją.
Sprawę kontroli stada zwierzaków komplikują też przepisy. Bo według wykładni Ministerstwa Środowiska dzik, który opuścił las i znalazł się między ludzkimi sadybami, to już nie zwierzę "dzikie", a po prostu "bezdomne". A skoro tak, to przestaje być obiektem zainteresowania leśników i staje się kłopotliwym obowiązkiem dla urzędników gminy, na terenie której się pojawił.
- W takiej sytuacji miasto musi wynająć firmę, która wyłapie dziki - mówi Piotr Karbownik. - Ale wiadomo, że takich podmiotów w okolicy nie ma, więc zawsze pomagamy w łapance.
Leśnicy w Helu ustawili nawet specjalną pułapkę. Ta znajduje się na skraju lasu, niedaleko zabudowań. I działa. - Przez ponad rok złapaliśmy w nią 23 sztuki - przyznaje nadleśniczy. - To sporo, ale chyba drugie tyle jeszcze żeruje gdzieś po lasach.
Leśnicy w planach mają odłowienie kolejnej siedemnastki, a jednocześnie chcą wesprzeć się pomocą myśliwych.
- Dziś do szefa na biurko trafił wniosek o zwiększenie liczby odstrzału dzików na półwyspie - powiedział nam wczoraj Piotr Karbownik. - Przychylimy się do niego.
Leśnicy - teoretycznie - na uporanie się z kłopotliwym dla ludzi sąsiedztwem czas mają do maja, bo w tym okresie na świat zaczynają przychodzić kolejne dziki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?