Sokrates mawiał, że natura dała nam dwoje oczu, dwoje uszu, ale tylko jeden język po to, abyśmy więcej patrzyli i słuchali, niż mówili. Choć w większości sytuacji milczenie rzeczywiście jest najwyższą cnotą, to pewnych zdarzeń przemilczeć po prostu się nie da, choć często słów brakuje.
Rolnik z Bartoszegolasu, który w jedną noc stracił większą część upraw ziemniaków milczał i płakał - trochę ze złości, jednak najbardziej ze zwykłej bezsilności. Bo wiadomo, że dzik jest dziki, w leśnym ekosystemie niezbędny i wymaga ochrony. Jednak wciąż nie wiadomo, kto i w jaki sposób ma ochronić rolników przed dzikami, kiedy te panoszą się już nie tyle w lasach, co na polach uprawnych i niszczą ciężką pracę i wydane na uprawy pieniądze.
Niestety, rzadko się dzieje, aby dziki grasujące na polach rolników tylko zaspokoiły swój głód i dyplomatycznie zawinęły się do lasu. Nic z tego. Pole po ich "działalności" wygląda tak, jakby ktoś urządził na nim niezłą imprezę. Nie ma szans, żeby cokolwiek uratować, a i posprzątać się nie chce, bo wiadomo, że nieproszeni goście znów mogą się pojawić. Pomysłu na to, jak pogodzić dziki z rolnikami właściwie nie ma, bo zwierzę to jest wyjątkowo chytre. Myśliwi fundują pastuchy, odstraszacze, a nie raz i sami czekają za drzewem, by dzikowi pokazać kto tu rządzi i dlaczego lepiej, by nosa z lasu nie wytykał. Wszystko to jednak przynosi ograniczone efekty. Jednak jak mawiał Herman Hesse: "Żeby coś się stało możliwe trzeba stale, od nowa pracować nad niemożliwym".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?