Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzięki przyjęciu chrztu Polska weszła politycznie do Europy

Grażyna Antoniewicz
„Zaprowadzenie chrześcijaństwa”, obraz olejny Jana Matejki malowany między 13 stycznia a 7 lutego 1889 roku, który początkowo nosił tytuł  „Chrzest króla Mieczysława”
„Zaprowadzenie chrześcijaństwa”, obraz olejny Jana Matejki malowany między 13 stycznia a 7 lutego 1889 roku, który początkowo nosił tytuł „Chrzest króla Mieczysława”
O tym, czy i jak dawniej obchodzono rocznicę chrztu Polski, opowiada historyk, prof. Uniwersytetu Gdańskiego, Igor Hałagida, zastanawiając się, dlaczego Mieszka I nie wyniesiono na ołtarze, tak jak króla Węgier.

Czy rzeczywiście Mieszko I ochrzcił się w 966 roku, czy może jednak wcześniej?

Dokładnej daty chrztu nigdy chyba nie poznamy, a obecna także nie przez wszystkich jest przyjmowana. Choć pojawiają się głosy, że książę był już wcześniej ochrzczony, w narracji historycznej dominuje pogląd, że do wydarzenia tego musiało dojść między rokiem 965 (wcześniej cesarz Otto I przebywał w Italii) a rokiem 967 (w dokumentach z tego okresu Mieszko figuruje już jako „przyjaciel cesarza”). Nie używano by tego tytułu wobec pogańskiego księcia. Mimo więc różnych wątpliwości przyjmijmy, że rok 966 jest słuszny. Mówi się, że mogła to być Wielka Sobota (choć nie ma na to żadnych dowodów). Nie znamy szczegółów samego obrzędu ani osoby, która tego dokonała. Prawdopodobnie przybrał on formę zanurzenia w naczyniu chrzcielnym, a ochrzcić Mieszka miał Jordan - duchowny, który był w orszaku Dobrawy i dwa lata później, gdy utworzono pierwsze biskupstwo (poznańskie), został pierwszym biskupem. Ale to też tylko przypuszczenia.

Dlaczego z tym chrztem pojawiają się wciąż wątpliwości?

Mniej więcej w tym czasie, czyli w dziesiątym wieku, dokonuje się chrystianizacja sąsiednich krajów, w 974 roku Węgier, w 988 roku Rusi, troszkę później w Skandynawii. Spójrzmy na Stefana Węgierskiego czy Włodzimierza Wielkiego - zostali wyniesieni na ołtarze, a Mieszko nie. Jeżeli wszędzie naokoło władcy, którzy wprowadzili swoje państwa w krąg chrześcijaństwa, obojętnie czy to wschodniego, czy zachodniego, zostali później wyniesieni na ołtarze, a Mieszko nie - rodzi się pytanie „dlaczego”?

Nasz władca przez trzy lata żył z Dobrawą, zapewne bez ślubu kościelnego, skoro nie został ochrzczony.

No właśnie, pojawiają się głosy, że Mieszko miał sporo różnych grzechów na sumieniu. Ale akurat nie to w całej sprawie jest najważniejsze. Przede wszystkim musimy pamiętać, że jego decyzja była jednak stricte polityczna. Wszyscy władcy w owej epoce kalkulowali w podobny sposób. To był krok, który prowadził do wzmocnienia państwa i władzy. Przyjmując chrzest, Mieszko sprawił, że sąsiednie państwa nie mogły już najeżdżać nas z akcją chrystianizacyjną, bo to nie było już państwo barbarzyńskie.

Czy Mieszko I stał się chrześcijaninem?

Tego nigdy się nie dowiemy. Nie zapominając oczywiście o wymiarze duchowym, pamiętajmy, że jego krok, jeszcze raz to powtórzę, to decyzja władcy, który świadomie wybrał jedyny znany wówczas skuteczny model organizacji państwa i jego konsolidacji, co było szczególnie istotne wobec groźby najazdów z Zachodu. Być może była to nawet konieczność? Polska nie mogła przecież stać się pogańską „wyspą” w otoczeniu chrześcijańskich sąsiadów. Dzięki wydarzeniu z 966 roku w ciągu kilku dziesięcioleci niewielki ośrodek państwowy państwa Polan przekształcił się w rozległy organizm państwowy. Pamiętajmy też, że „przyjęcie chrztu” to nie wydarzenie jednodniowe. Początkowo chyba chrzest przyjął sam władca, później jego otoczenie, a w następnych etapach kolejne grupy. Był to więc proces długofalowy...

Chyba nie do końca skuteczny, skoro później dowiadujemy się o powrotach wierzeń „pogańskich”.
Nie wiem, czy można mówić o tego rodzaju zjawiskach z używaniem jakiegoś konkretnego punktu chronologicznego. Kto wie, czy gdyby głębiej się nad tym nie zastanowić, to w niektórych zwyczajach ludowych nie można by odnaleźć dalekiego echa tradycji przedchrześcijańskich. Ale to już jest z kolei temat dla antropologów.

Jednak mimo wszystko chrzest Polski był epokowym wydarzeniem...

Bezapelacyjnie! Państwo Mieszka pojawiło się na mapie Europy, stając się podmiotem międzynarodowej gry politycznej. O Polsce - jako państwie - zaczyna się wspominać w dokumentach pisanych. Piszą o nas między innymi dlatego, że pojawiają się księża, misjonarze, zakonnicy, czyli osoby, które potrafią pisać i czytać, są elitą intelektualną. Poza tym w ogóle chrześcijaństwo było wyznacznikiem ówczesnego poziomu kultury. Wprowadzało np. uniwersalny język, który ułatwiał kontakty polityczne, gospodarcze i kulturalne. Można powiedzieć, że dołączyliśmy wówczas do cywilizacji europejskiej w szerokim tego słowa znaczeniu.

Jak świętowano chrzest Polski w późniejszych wiekach?

Chyba nie ma na ten temat nowszych szczegółowych badań. Mam nadzieję, że może tegoroczne obchody będą okazją do pochylenia się historyków nad tą kwestią. Wiadomo jednak, że w XIX stuleciu pamięć o chrzcie Mieszka była żywa w Wielkopolsce, czyli w ówczesnym zaborze pruskim. W Poznaniu już wówczas pojawiła się pierwsza próba obchodów rocznicy chrztu, co ciekawe... w 1860 roku. Upamiętnić wydarzenia z X wieku miała też świątynia, którą zamierzano zbudować na poznańskiej Wildzie. Do tego samego pomysłu powrócono zresztą w 1916 roku w rocznicę 950-lecia chrztu, ale czas wojenny nie sprzyjał tego rodzaju inicjatywom.

A jak było w innych zaborach?

Wydaje się, że podobnie. Ale pamiętajmy, że w zaborze rosyjskim wówczas, wkrótce po powstaniu styczniowym, w którym Kościół odegrał istotną rolę, uroczyste obchody wydarzenia sprzed 900 lat nie były możliwe. Z drugiej strony w Galicji mamy przypadki kaplic fundowanych w 1866 r., właśnie w rocznicę chrztu. W Krakowie stoi pomnik Jadwigi i Jagiełły mający upamiętnić zawarcie unii polsko-litewskiej. W rzeczywistości monument ten przedstawia Dobrawę i Mieszka I. Wykonany został w Rzymie dla Ogrodów Watykańskich, ale koniec końców się tam nie znalazł. Zaś na krakowskich plantach postawiono go w 1886 roku w rocznicę unii krewskiej.

Znacznie więcej możemy powiedzieć o obchodach millenijnych z 1966 roku.

Ówczesne obchody przybrały kształt uformowany przez prymasa Wyszyńskiego, jeszcze gdy był on internowany w Komańczy. W jego koncepcji Wielka Nowenna poprzedzająca kulminacyjny rok 1966 miała być swoistymi „narodowymi rekolekcjami”. Była to walka „rząd dusz” między Kościołem a rządzącą w Polsce partią komunistyczną. Władze na ten program odpowiedziały swoimi „kontrobchodami”, to znaczy uroczystościami tysiąclecia państwa polskiego. Z tej rywalizacji, mimo olbrzymiej propagandy, zwycięsko wyszedł Kościół. Widać to też było w Gdańsku, gdzie na uroczystościach kościelnych zgromadziło się dziesiątki tysięcy wiernych. Okazało się, że mimo dwudziestu lat budowania „nowego” społeczeństwa przywiązanie do religii i tradycji jest nadal olbrzymie. Nie bez przyczyny porównuje się zresztą rolę Kościoła z okresu PRL do tej, jaką odgrywał on w czasie zaborów.

Gdy mówimy o ówczesnych obchodach milenijnych w Gdańsku, warto wspomnieć, że miały one burzliwy przebieg...

W 1966 roku główne uroczystości odbywały się 28 i 29 maja. Doszło wówczas do incydentów sprowokowanych przez władze, które w przeddzień przyjazdu prymasa ustawiły w kilku punktach miasta wielkie plansze, bądź to dyskredytujące słowa biskupów polskich ze słynnego listu do biskupów niemieckich (z 1965 roku), bądź też zawierające zdania biskupa Spletta, wyjęte z kontekstu, w taki sposób, że nabierały antypolskiego charakteru. Wracający z uroczystości w kościele Mariackim wierni natknęli się na takie plansze między innymi przed Dworcem Gdańskim, na ówczesnym placu Gorkiego. Część z nich, oburzonych treścią plansz, zaczęła je niszczyć. Musiało interweniować ZOMO. Na gruncie gdańskim było to istotne wydarzenie. Tym bardziej że ten rok 1966 jest u nas w Polsce zapominany, podobnie jak marzec 1968 dwa lata później. W społecznej pamięci wydarzenia te zostały przytłumione przede wszystkim tragedią Grudnia 70 roku, potem wydarzeniami Sierpnia’80 i stanu wojennego.

Prof. Igor Hałagida

Urodzony w 1971 roku, mieszkający w Polsce historyk narodowości ukraińskiej, pracownik naukowy IPN w Gdańsku, wykładowca na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego.

Specjalizuje się w tematyce poświęconej najnowszej historii Polski, ze szczególnym uwzględnieniem spraw związanych z relacjami polsko-ukraińskimi w XX w. i mniejszością ukraińską w Polsce. Autor licznych książek i artykułów poświęconych tej problematyce.

Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki