Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziecko zagrożone samobójstwem, którego nie przyjęły szpitale psychiatryczne w trzech województwach, całą noc czekało na pomoc na SOR-ze

Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
Dwunastolatka po wcześniejszej próbie samobójczej, zapowiadająca, że znów zamierza odebrać sobie życie, spędziła całą noc z piątku na sobotę i sobotnie przedpołudnie na SOR w Szpitalu im. Kopernika w Gdańsku. Dla odesłanego ze Srebrzyska dziecka nie znaleziono miejsca na Pomorzu, w Świeciu, ani nawet w wielkopolskim Gnieźnie, więc próbowano umieścić ją na leczącej zaburzenia przewodu pokarmowego gastroenterologii dziecięcej. - Pediatrzy nie mają możliwości leczenia takich pacjentów, nawet w konsultacji z psychiatrami. Po prostu się na tym nie znają - mówi prof. dr med. Barbara Kamińska, wojewódzki konsultant w dziedzinie pediatrii na Pomorzu.

Dwunastolatka po wcześniejszej próbie samobójczej, zapowiadająca, że znów zamierza odebrać sobie życie, spędziła całą noc i przedpołudnie na SOR w Szpitalu im. Kopernika w Gdańsku. Dla odesłanego ze Srebrzyska dziecka nie znaleziono miejsca na Pomorzu, w Świeciu, ani nawet w wielkopolskim Gnieźnie.
Dramat Ani (imię zmienione) rozpoczął się w piątkowe popołudnie. Pogrążona w głębokiej depresji dziewczynka, którą trzy miesiące wcześniej uratowano podczas próby odebrania sobie życia, zamierzała zrobić to jeszcze raz.

Ania została przewieziona do szpitala psychiatrycznego na gdańskim Srebrzysku. Tam jednak na 35-łóżkowym oddziale dziecięco-młodzieżowym przebywało już 46 pacjentów, w tym 11 na dostawkach i materacach. Matka Ani była świadkiem, jak lekarz dyżurny próbował znaleźć pomoc dla dziecka, u którego stwierdzono „aktywne myśli samobójcze" , w kolejnych szpitalach psychiatrycznych. Najpierw w Starogardzie Gd., następnie w placówkach poza Pomorzem, oddalonych nawet kilkaset kilometrów od Gdańska. Kiedy wszędzie odmówiono przyjęcia Ani, lekarz zadecydował, by karetka przewiozła dziewczynkę wraz z matką do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Szpitalu im. Kopernika w Gdańsku, a docelowo na oddział... gastroenterologii dziecięcej.

Ania trafiła na SOR w piątek po godzinie 20. Czekała na sali obserwacyjnej obok dwojga innych dzieci, z których jedno miało silny kaszel, a inne duszności. Na miejscu pojawiła się prof. Barbara Kamińska, wojewódzki konsultant ds. pediatrii, która nocą usiłowała alarmować decydentów, że pobyt Ani na pediatrii może stanowić zagrożenie dla niej i innych dzieci.

Ostatecznie w sobotę po godz. 11 dziewczynkę ponownie odesłano na Srebrzysko. Tam po interwencjach przyjęto ją na zatłoczony oddział. Oddział, który po złożeniu wypowiedzeń przez wszystkich pracujących tam psychiatrów dziecięcych może przestać istnieć już w lutym przyszłego roku. Wówczas pozostanie tylko szpital w Starogardzie, z 24 łóżkami i dwoma lekarzami na całe województwo pomorskie.

Rozmowa z prof. dr med. Barbarą Kamińską, wojewódzkim konsultantem w dziedzinie pediatrii na Pomorzu

Dziecko w stanie zagrożenia życia zostaje skierowane na SOR, w celu przyjęcia go na pediatrię. Dlaczego szpital im. Kopernika nie przyjął Ani?
W szpitalu przy ul. Długie Ogrody w Gdańsku nie ma specjalistycznego oddziału, który mógłby udzielić pomocy temu dziecku. Oddziały psychiatrii dziecięcej rządzą się swoimi prawami, wynikającymi z ustawy o zdrowiu psychicznym.Pediatrzy nie mają możliwości leczenia takich pacjentów, nawet w konsultacji z psychiatrami. Po prostu się na tym nie znają. W dodatku opieka pielęgniarska także nie jest opieką specjalistyczną. Mówimy tu o dzieciach po aktywnych myślach samobójczych, bezpośrednio zagrażających życiu. Na otwartym oddziale, jakim jest pediatria taki pacjent może znaleźć wszystkie możliwości i sposoby, by podejść do próby samobójczej.
Nie dacie rady przypilnować takiego dziecka?
Musiałaby przy nim przebywać bez przerwy, 24 godziny na dobę, pielęgniarka.

Dziecko w takim stanie stanowi zagrożenie nie tylko dla siebie samego, ale także dla innych dzieci w sali i na oddziale.

Można poprosić o pomoc rodziców.
Rodzice także nie zawsze są w szpitalu. Poza tym dziecko w takim stanie stanowi zagrożenie nie tylko dla siebie samego, ale także dla innych dzieci w sali i na oddziale. Inni rodzice w podobnej sytuacji mówią, że boją się zostawić swoje dziecko z tym drugim, biednym, chorym małym pacjentem.
Dlaczego w tym przypadku wybrano gastroenterologię dziecięcą ?
Dziewczynka jest za duża, by trafić z maluchami na pediatrię. Na 25-łóżkowym oddziale gastroenterologii dziecięcej przebywają dzieci od trzeciego roku życia wzwyż z zaburzeniami przewodu pokarmowego. Po południu i w nocy czuwają nad nimi dwie pielęgniarki, czasem któraś z nich musi jednak jechać z dzieckiem na pilne badania, bo jesteśmy jedynym w województwie oddziałem gastroenterologii z zapleczem endoskopowym. Wówczas pozostaje jedna pielęgniarka.
Nigdy wcześniej nie przyjmowano na ten oddział dzieci z zaburzeniami psychicznymi?
Znając trudną sytuację psychiatrii dziecięcej hospitalizujemy niezgodnie z prawem wiele schorzeń psychiatrycznych, w tym anoreksję, bulimię, depresję. Możemy od strony pediatrycznej pomóc tym dzieciom, bo wiemy, że nie zagrażają one innym naszym pacjentom. Tylko do września konsultowaliśmy psychiatrycznie aż 60 leczących się w klinice dzieci. Większość z tych konsultacji kończyła się wnioskiem - konieczne przeniesienie do oddziału psychiatrii dziecięcej.

W tym przypadku podstawą do umieszczenia w szpitalu była realna groźba targnięcia się na życie

Od razu dzieci te były przenoszone?
Miejsce znajdowaliśmy przeważnie po dwóch, trzech tygodniach. Niekoniecznie na Srebrzysku, bywało też, że i w Świeciu. Warto dodać, że u Ani w rozpoznaniu pojawiło się także dodatkowo podejrzenie anoreksji, jednak w tym przypadku podstawą do umieszczenia w szpitalu była realna groźba targnięcia się na życie.
Jeśli psychiatrzy dziecięcy ze Srebrzyska odejdą, oddział przestanie istnieć i to, co wydarzyło się w ostatni weekend stanie się koszmarną codziennością.
Przygotowywane są procedury na wypadek zamknięcia oddziału, lekarz wojewódzki zaprosił mnie i konsultanta w dziedzinie medycyny ratunkowej na rozmowę. Pojawił się pomysł, by dzieci w oczekiwaniu na miejsce kładziono na SOR-ach lub na pediatrii. Nie ma takiej możliwości. Z jednej strony mamy do czynienia z procedurą administracyjną, gdzie położyć pacjenta. Z drugiej jest ważniejsza procedura - oceny zdrowia pacjenta i wszystkich działań lekarskich w oparciu o przysięgę Hipokratesa. Jeśli coś zdarzy się przyjętemu dziecku lub innemu pacjentowi, to odpowiedzialność ponosi lekarz.
Nie ma rozwiązania?
Starogard ma postarać się o nawet 20 dodatkowych łóżek, jednak efekty będą widoczne dopiero za rok. To nie są jednak rozwiązania systemowe w sytuacji, gdy w ciągu ostatnich trzech lat liczba porad psychiatrycznych dla dzieci wzrosła o 375 procent! Wszystkie poradnie zdrowia psychicznego, nawet lekarze przyjmujący prywatnie mają kolejki pacjentów.

POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki