Mali uchodźcy wojenni, którzy dotarli ze swoimi opiekunami do Radości przy promenadzie w Ustce, muszą przenieść się do położonego w lesie ośrodka Posejdon. Decyzja już zapadła. Podjęło ją słupskie starostwo.
Ucieczka
Ewakuacja domu dziecka w Bojarce pod Kijowem nastąpiła w dziesiątym dniu wojny. Od jej początku dzieci przebywały w schronie - w piwnicy budynku, w której rozpoczął się remont, bo urządzano właśnie salę rehabilitacyjną. Około 20 kilometrów dalej na miasto spadały rakiety wroga. Dom dziecka miał dobę na przygotowanie dzieci, spakowanie dobytku i ucieczkę.
W nocy z 8 na 9 marca po trzech dobach podróży bez zatrzymywania się na nocleg do Ustki przyjechało 150 osób, w tym 84 dzieci z domu dziecka, wśród nich niepełnosprawne, w wieku od niemowlęctwa do 7 lat, 15 pracowników (zaledwie 10 procent całej załogi) oraz 17 opiekunek wolontariuszek, które pomagają przy dzieciach bez żadnego wynagrodzenia. Kobiety przyjechały też z własnymi dziećmi. Były umęczone przeżyciami, strachem, podróżą.
W OW Radość czekały na uchodźców pokoje urządzone dla maluchów, starszych dzieci i opiekunek. Przygotowali je pracownicy ośrodka i mieszkańcy, którzy na wieść o przyjeździe dzieci poświęcili na to swoje siły i czas. Posegregowano tysiące darów, które wciąż napływały. W noc przyjazdu opiekunki z Ustki i okolic wyręczyły w obowiązkach Ukrainki, które po prostu musiały się wyspać.
Przenosiny
Po dwóch tygodniach, gdy Ukrainki z dziećmi już się zadomowiły, dowiedziały się, że znowu trzeba pakować kartony, wózki, pampersy, żywność i setki innych rzeczy. Jednocześnie w tym czasie zajmować się dziećmi, a później znowu je przewozić. I znowu w takim tempie. Opiekunki nie chcą się wypowiadać, ale mają żal, że urzędnicy podjęli taką decyzję, nie patrząc na to, że chodzi o malutkie dzieci.
- Powiedziano nam, że musimy przeprowadzić się do ośrodka Posejdon. Tak zdecydowały władze lokalne. Skontaktowaliśmy się z Kijowem i oni o tym wiedzą – odpowiada Aliona Kozyr, dyrektorka domu małego dziecka w Bojarce pod Kijowem, który znalazł gościnę w usteckiej Radości. Pani dyrektor nie komentuje decyzji o przeprowadzce.
Równie dyplomatyczna jest wypowiedź menadżerki Radości Wioletty Kisiel: - Zgodnie z umową dzieci będą u nas do końca marca. Nie znam przyczyn przeniesienia ich do innego ośrodka. Nie poinformowano mnie też, do którego - odpowiada Wioletta Kisiel.
Władze starostwa przeprowadzkę tłumaczą tak:
- Decyzja o przeniesieniu dzieci zapadła wspólnie, w uzgodnieniu z panią menadżer - mówi wicestarosta Rafał Konon. - Radość ma dużo rezerwacji na sezon. Wyjście z budynku jest wprost na promenadę i ciężko jest z dziećmi wychodzić na spacer. Natomiast Posejdon ma większe pokoje, lepszą infrastrukturę, zwłaszcza zewnętrzną. Teren jest ogrodzony. Chodzi nam o zapewnienie dzieciom jak najlepszych warunków, a jednocześnie nie chcemy zabierać sezonu Radości. Przeprowadzka nastąpi lada moment.
- Dzieci mają u nas dobrze. Jest bardzo dobre wyżywienie, owoce i słodycze, duża sala zabaw, ogrodzony teren zielony z tyłu ośrodka, do plaży blisko, a przede wszystkim do przychodni, z czego opiekunki są bardzo zadowolone. Usytuowanie obiektu im bardzo odpowiada. To najlepiej położony ośrodek w Ustce z pięknym widokiem na morze. Czy można z tego robić zarzut? - dziwi się Wioletta Kisiel. - Wciąż dociera do nas mnóstwo darów. Ostatnio z Niemiec dzieci dostały wózki spacerowe – jeden sześcioosobowy i cztery czteroosobowe.
OW Radość, który znalazł się na liście wojewody jako ośrodek dla uchodźców, jest gotowy zapewnić dzieciom czas pobytu w zależności od potrzeb. Niezależnie od sezonu wczasowego. Według informacji wicestarosty stawka za dzień pobytu grup z ukraińskich domów dziecka jest wyższa niż w przypadku przyjmowania rodzin uchodźców i wynosi 140 zł dziennie od osoby.
Z kolei starosta Paweł Lisowski dodaje, że w Radości dzieci miały przebywać tymczasowo: - To wszystko działo się bardzo dynamicznie. Szukaliśmy ośrodka, gdy dzieci były już w drodze - mówi Paweł Lisowski. - Z upoważnienia wojewody Posejdon jest na liście ośrodków, do których można kierować dzieci. To rządowy ośrodek, w którym już przebywają dzieci ukraińskich strażników granicznych. Pani dyrektor domu dziecka była w Posejdonie, widziała ośrodek i jest bardzo zadowolona. Od 1 kwietnia dzieci będą w Posejdonie.
Dlaczego od razu tam nie trafiły? W chwili powstawania artykułu nie mogliśmy skontaktować się z kierownikiem ośrodka Posejdon.
- Gdy zaproponowano ośrodek Radość, strona ukraińska wyraziła na niego zgodę. Nie ulega wątpliwości, że każde przenosiny są złe. To bardzo duże przeżycie. Jednak te decyzje są poza fundacją – podkreśla Aleksander Kartasiński, prezes Fundacji Happy Kids, która odebrała dzieci na granicy polsko-ukraińskiej i przywiozła je do Ustki. - W mojej ocenie powrót dzieci do Ukrainy nie będzie możliwy w ciągu kilku miesięcy. Teraz mają być przeniesione do obiektu Ministerstwa Sprawiedliwości. Rozumiem, że jest to gwarancją długoterminowego pobytu, a rząd bierze odpowiedzialność za stabilność tego miejsca. We wszystkim, co robimy, należy pamiętać, że dobro dziecka jest dobrem najwyższym.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?