Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Działalność polskiego wywiadu w Wolnym Mieście Gdańsku. Bezwzględna walka tajnych służb

Rozmawiał Marek Adamkowicz
Mający duże zasługi w tworzeniu Marynarki Wojennej kadm. Michał Borowski organizował też polski wywiad w Gdańsku
Mający duże zasługi w tworzeniu Marynarki Wojennej kadm. Michał Borowski organizował też polski wywiad w Gdańsku ZE ZBIORÓW ARTURA JENDRZEJEWSKIEGO
Początki działalności polskiego wywiadu w Wolnym Mieście to temat stosunkowo słabo znany. Doktor Artur Jendrzejewski napisał książkę o bezwzględnej walce tajnych służb.

To prawda. Moja książka jest jedną z pierwszych, gdzie tak dokładnie opisano pierwszą dekadę działalności naszych służb na tym terenie. Granice czasowe stanowi z jednej strony utworzenie Wolnego Miasta w 1920 r., z drugiej przeniesienie Ekspozytury Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego do Bydgoszczy w 1930 r. Jakkolwiek moje ustalenia w wielu sprawach mają charakter pionierski, to nie jestem jedyną osobą, która zajęła się tą tematyką. Tak się złożyło, że równolegle ze mną badania prowadził prof. Wojciech Skóra ze Słupska, tyle że on skoncentrował się na działalności gdańskiej Ekspozytury. Ja potraktowałem temat nieco szerzej.

Początki działalności naszego wywiadu w Gdańsku i okolicach mają nieco dłuższą tradycję. Wszystko zaczęło się jeszcze przed utworzeniem Wolnego Miasta.

Polska aktywność była tu widoczna już na przełomie 1918 i 1919 roku, kiedy w Gdańsku działał Podkomisariat Naczelnej Rady Ludowej. W owym czasie przyszłość miasta była niejasna, Polacy bardzo poważnie rozważali wywołanie powstania, tak jak to się stało w Wielkopolsce. W ramach przygotowań prowadzono m.in. rozpoznanie sił niemieckich, a informacje zebrane na przykład przez Franciszka Kręckiego, dowódcę Organizacji Wojskowej "Pomorze", czy Stefana Łaszewskiego, który kierował podkomisariatem, wykorzystywano nie tylko na miejscu, lecz także przekazywano do Warszawy. Swój wywiad miał również Front Pomorski, który w 1920 r. przejmował z rąk niemieckich tereny przyznane Polsce w traktacie wersalskim.
Ważnym wydarzeniem w historii polskiego wywiadu nad Motławą było przybycie generała marynarki (późniejszego kontradmirała) Michała Borowskiego.

Od 1920 r. Borowski był szefem Wojskowego Przedstawicielstwa Polski w Gdańsku. To człowiek, który zasłużył się ogromnie, współtworząc zręby Marynarki Wojennej, na której zresztą znał się znakomicie. Zanim trafił do Gdańska służył we flocie carskiej, później był przedstawicielem Rzeczpospolitej w Radzie Portu i Dróg Wodnych. Jeśli chodzi o działalność informacyjną, to głównie pozyskiwał materiały dotyczące portu, ale również plany, regulaminy i ustawy. W kręgu jego zainteresowań były wychodzące w Gdańsku czasopisma. Śledził zapisy ogólnych rozporządzeń rządowych niemieckich, które po opracowaniu przez niego wysyłał do Departamentu Marynarki. Do jego zadań należało zabezpieczenie tajemnicy i interesów polskiej siły zbrojnej przed wywiadem państw obcych oraz propagandą wywrotową.

Specyfiką Wolnego Miasta było to, że był to obszar zdemilitaryzowany. Nie było więc tajemnic wojskowych.
Brak wojska nie oznacza, że nie było co szpiegować. Przeciwnie. Zainteresowania naszych służb były bardzo szerokie, poczynając od działalności władz Gdańska i miejscowych organizacji, a na gospodarce kończąc. Agenci mieli tu doskonałe warunki do pracy, bowiem gdańskie prawo - właśnie z uwagi na brak tajemnic wojskowych - nie przewidywało kar za działalność wywiadowczą. Oprócz Polaków swoje służby w Wolnym Mieście instalowali Niemcy i Sowieci. Aktywność wykazywały organizacje tzw. białych Rosjan i nacjonalistów ukraińskich, do tego Francuzi i Brytyjczycy. Będąc w Gdańsku można było prowadzić rozpoznanie nie tylko w sprawach miejscowych, lecz także zbierać informacje o tym, co się dzieje w Niemczech - od Królewca aż po Szczecin. Z kolei dla służb niemieckich i sowieckich Gdańsk był miejscem wypadowym, m.in. na teren Rzeczpospolitej.

Nasze służby radziły sobie w tym tyglu całkiem nieźle.
Jeżeli chodzi o okres, który przebadałem, to podzieliłbym go na dwie części. Początkowo faktycznie zdobywaliśmy wiele cennych materiałów i, można powiedzieć, górowaliśmy nad Niemcami. Pod koniec lat 20. nastąpił jednak kryzys. Niemcy, ale też działający w Gdańsku Sowieci, z konsulem Ignacym Kaliną na czele, stali się skuteczniejsi w walce z polskim wywiadem. Udało się im rozpracować wielu naszych agentów. Ponowny wzrost aktywności polskiego wywiadu przypadł na samą końcówkę dekady oraz lata 30., kiedy to kierownictwo Ekspozytury w Wolnym Mieście przejął kpt. Jan Henryk Żychoń.

O sprawności służb niemieckich przekonał się Czesław Dzioch. Jego sprawa stała się głośna nie tylko w Gdańsku.
Przypadek Dziocha pokazuje, jak bezwzględna jest walka tajnych służby. Dzioch był jednym z cenniejszych polskich informatorów. Oficjalnie pracował w Komisariacie Generalnym RP, faktycznie zaś zajmował się rozpoznaniem wywiadowczym. Dał się Niemcom na tyle we znaki, że postanowili coś z nim zrobić. Owo "coś" oznaczało porwanie. W maju 1927 r. Dziocha zatrzymano na ulicy pod pretekstem udzielenia informacji w sprawie mieszkaniowej. Jako pracownik Komisariatu Generalnego chciał poinformować przełożonych o zdarzeniu i konieczności stawienia się na policji, lecz zapewniono go, że wszystko potrwa tylko chwilę. Dzioch nie chciał robić awantury w miejscu publicznym, udał się więc na policję, gdzie go zrewidowano i zabrano teczkę. Protesty na nic się zdały. Dziochowi założono kajdanki, wepchnięto do samochodu i wywieziono do Malborka, położonego już na terenie niemieckich Prus Wschodnich. Po przekroczeniu granicy dowiedział się, że tak naprawdę został aresztowany za działalność szpiegowską przeciwko państwu niemieckiemu. Sąd w Królewcu skazał Dziocha na 8 lat więzienia. Wyszedł po sześciu w drodze wymiany na agenta niemieckiego.

Bardziej dramatyczna - jeśli w ogóle można snuć takie porównania - była historia komisarza Biedrzyńskiego.
Adam Biedrzyński w polskim wywiadzie pracował od 1924 r. Od połowy 1928 służył w Straży Granicznej, gdzie nadal zajmował się działalnością informacyjną. W maju 1930, razem z podkomisarzem Stanisławem Liśkiewiczem, przekroczył granicę pod Opaleniem w celu pozyskania istotnych wiadomości od informatora. Był nim niemiecki urzędnik, który postawił warunek, że przekaże ważne wiadomości, ale chce pozostać po niemieckiej stronie granicy. Spotkanie odbyło się w punkcie paszportowym. Polacy szybko zorientowali się, że to pułapka, ale podczas próby ucieczki do budynku weszli uzbrojeni funkcjonariusze straży granicznej. Doszło do strzelaniny, w której śmiertelnie ranny został Liśkiewicz. W 1931 r. Biedrzyński usłyszał wyrok niemieckiego sądu, który skazał go na 10 lat ciężkiego więzienia. Jednak w wyniku starań polskiej "dwójki", w następnym roku został wymieniony na dwóch niemieckich szpiegów na moście w Zbąszyniu. Trzeba zaznaczyć, że wzmożona aktywność służb niemieckich przyczyniła się do podjęcia decyzji o przeniesieniu w 1930 r. gdańskiej Ekspozytury na terytorium Polski. Ciekawostką jest, że do tego czasu była to jedyna tego rodzaju placówka polskiego wywiadu za granicą.

"Bałagan", jaki pod koniec lat 20. zrobił się w naszych służbach w Gdańsku, ktoś musiał posprzątać. Tym kimś był Jan Henryk Żychoń.

Kapitan, a od 1935 r. major, Jan Henryk Żychoń przybył do Gdańska w 1928 r. Od początku podjął wytężoną pracę w kierunku poprawnej organizacji pracy wywiadowczej. Odznaczał się specyficznymi cechami charakteru, które pomogły mu w realizowaniu zadań powierzonych przez Oddział II SG WP. Głównie mam na myśli jego charyzmę, łatwość zjednywania sobie ludzi, bezwzględność oraz oddanie sprawie polskiej. Także dążenie do osiągnięcia zamierzonych celów. Żychoń przyczynił się do powstania polskiego wywiadu na odcinku pomorskim, który przede wszystkim był dobrze zorganizowany. Co prawda zmieniano struktury wewnętrzne, ale wynikało to z aktualnych potrzeb. Żychoń znał poczynania wywiadu niemieckiego, instalując w jego szeregach swoich informatorów. Werbował w szeregi swojej Ekspozytury ludzi mających rodziny po zachodniej stronie granicy, co pozwalało na poznaniu nastrojów społecznych. Przede wszystkim jednak pozyskiwał do współpracy otoczenie oficerów niemieckich, co dawało wgląd w szeregi armii niemieckiej. Warto też wspomnieć akcję "Ciotka" czy też "Wózek", które pozwalały stronie polskiej na wgląd do niemieckiej korespondencji przewożonej przez "korytarz pomorski". Trzeba też dodać, że swoją pracą i zachowaniem często igrał sobie ze służbami niemieckimi. To prawdziwy polski bohater, zaś opis jego działalności to idealny materiał na scenariusz filmowy.

Dr Artur Jendrzejewski - nauczyciel Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1 w Pruszczu Gd.
Jest autorem książki pt. "Polski wywiad wojskowy w Wolnym Mieście Gdańsku w latach 1920-1930" oraz licznych artykułów publikowanych w periodykach naukowych i Internecie. Jego prace badawcze związane są z tematyką działalności polskich służb informacyjnych w dwudziestoleciu międzywojennym i II wojnie światowej. Zainteresowania obejmują również zagadnienia bezpieczeństwa, wojskowości i stosunków politycznych.

Dr Artur Jendrzejewski - nauczyciel Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1 w Pruszczu Gdańskim.
Jest autorem książki pt. "Polski wywiad wojskowy w Wolnym Mieście Gdańsku w latach 1920-1930" oraz licznych artykułów publikowanych w periodykach naukowych i Internecie. Jego prace badawcze związane są z tematyką działalności polskich służb informacyjnych w dwudziestoleciu międzywojennym i II wojnie światowej. Zainteresowania obejmują również zagadnienia bezpieczeństwa, wojskowości i stosunków politycznych..

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki