18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Działaczka Solidarności Zofia Borowska-Wyrwa na emeryturze wydała trzy powieści [REPORTAŻ, ZDJĘCIA]

Dorota Abramowicz
Zofia Borowska-Wyrwa
Zofia Borowska-Wyrwa Tomasz Bołt
Wiek nie stawia granic. Zofia Borowska-Wyrwa w lutym skończy 88 lat. Panna ze dworu, matka, trzykrotna mężatka, zaopatrzeniowiec Dalmoru, działaczka Solidarności i konspiratorka, na emeryturze wydała trzy powieści. Przeczytajcie o życiu pani Zofii, które jest gotowym scenariuszem kolejnej książki.

Pisze barwnie, soczystym językiem. Tworzy wyrazistych bohaterów. Równie prawdziwą, barwną i soczystą postacią jest Zofia Borowska-Wyrwa. - Każdy, kto przysiądzie fałdów, może być autorem powieści - uśmiecha się siwa pani. - Pisząc ostatnią książkę, też musiałam szperać w materiałach historycznych. A reszta... To wyobraźnia, trochę obserwacji, doświadczeń. Z życia.

Erich Fromm napisał, że należy zawsze i wszędzie zostawić swój znak. Psycholog społeczny prof. Hanna Brycz tłumaczy, że każdy z nas nosi w sobie ciekawą książkę o życiu. Ci, którzy mówią "jestem stary, trzeba odpocząć, nie mam już siły", swego znaku nie pozostawią. Spełnią się ci, którzy na przekór kalendarzowi, zaczną tworzyć.

Panna ze dworu

Mieszkanie w gdyńskiej kamienicy, na stole dokumenty. Świadectwo ślubu dziadków, zdjęcia sprzed dworu Górka w Wielkopolsce. Na jednym przystojny mężczyzna w mundurze. - To ojciec, profesor Wacław Borowski - mówi z dumą pani Zofia. - Bronił Warszawy w 1920 roku, zdobył na poznańskiej uczelni tytuł doktora ekonomii, w 1930 roku był pełnomocnikiem Banku Gospodarstwa Krajowego do finansowania gdyńskich inwestycji.

Zarządzał też 500-hektarowym majątkiem Górka, wniesionym w posagu przez żonę Felicję. Górka przynosiła duże zyski i dawała utrzymanie 200 pracownikom i ich rodzinom.

Zosia, śliczna panienka, najstarsza z trzech córek Borowskich, żyła beztrosko. Miała miłość rodziców, przyjaciół, poczucie bezpieczeństwa. Wszystko się zachwiało, gdy skończyła 14 lat. - W 1939 roku Niemcy zabrali majątek, nas wyrzucili - wspomina. - Ojciec został zarządcą folwarku w Busku Zdroju. Groziła mi wywózka, więc pracowałam przy krowach. Rodzice zaangażowali się w konspirację. Musieli się ukrywać. Dzieci znalazły schronienie u ludzi. Mnie przyjęli sąsiedzi. W ich pobliżu, w Topoli, mieszkali państwo Firlejowie.

Syn Firlejów, Jerzy, był zaledwie dwa lata starszy od Zosi.
- Pierwsza wielka miłość - wzdycha pani Zofia. - Pobraliśmy się, gdy skończyłam 18 lat. 10 sierpnia 1944 roku na świat przyszła córeczka, Kasia. Tego dnia dom teściów został zbombardowany przez Niemców.

Ludzie są dobrzy

Wojenna historia składa się z dużych liczb, niewyobrażalnych tragedii i pojedynczych doświadczeń. Na doświadczenia wojenne pani Zofii składają się trzy słowa: ludzie są dobrzy.

Była w zaawansowanej ciąży, gdy przed dworem w Topoli zaparkował czołg. Z czołgu wysypali się Rosjanie. Wbiegli do środka, zobaczyli rodzinę Firlejów, zasiadającą do posiłku przy ogromnym stole. Na stole zastawa, serwetki, pełna kultura.
- Eto restauran? - spytał zdumiony czerwonoarmista. Teść Zofii odparł, że dom prywatny, i zaprosił żołnierzy do stołu. Wyciągnął nalewkę, kieliszki. Poprosili o szklanki. Wznieśli toast na pohybel Niemcom.

- Słyszałam o kradzieżach, gwałtach, ale nas nic złego nie spotkało - opowiada pani Zofia. - Rosjanie odnosili się do nas z szacunkiem. Kiedy dom został zbombardowany, zaopiekowali się nami. Na wóz położyli białą pościel, mnie z Kasią umieścili na pierzynie. Dotarliśmy do reszty rodziny, w siódemkę zajęliśmy dwa pokoje w opustoszałym domu. Resztę zajmowali rosyjscy oficerowie. Interesowali się dzieckiem, wpadali na karty. Grali w grę "wierzę - nie wierzę". Jeden zakochał się bez wzajemności w mojej siostrze.

O tym, że ludzie są dobrzy, świadczy także opowieść - o srebrach i biżuterii. Rodzinne skarby 1939 roku zakopywał pod kierunkiem Felicji Borowskiej ogrodnik Nowak. Miejsce ukrycia sreber znali też inni pracownicy dworu. Każdy mógł pod osłoną nocy wydobyć majątek. A wszystko się uchowało.

Gdynia obiecana

Po wojnie profesor Borowski wykładał w Wyższej Szkole Handlu Morskiego w Sopocie. Zamieszkał z rodziną przy ul. Wybickiego. Zofia z mężem, córką i narodzonym w 1951 roku Piotrusiem pozostała w Poznaniu. W czwartek, 28 czerwca 1956 roku, Kasia wróciła z zakupów z pustą torbą. - Bułków nie będzie, bo jest wojna - oznajmiła. Tego dnia zginął kolega Kasi z klasy, Romek Strzałkowski.

Wojenne małżeństwo Zofii nie przetrwało. - Rozstaliśmy się kulturalnie - podkreśla pani Zofia. - Zabrałam dzieci i wyjechałam do Trójmiasta, do rodziców. W 1958 roku zamieszkałam przy ulicy Świętojańskiej w Gdyni.

Początkowo Gdyni nie lubiła. Wiatr, hałas z mieszczącej się na parterze restauracji, woń mączki rybnej... Nie miała pracy. - W moim 30-letnim życiu nigdy nie miałam posady - przyznała w nagrodzonej pracy na konkurs "Gdynia w moich wspomnieniach". - Ostatnie 10 lat byłam żoną, matką, panią domu i do pomocy miałam gosposię.

Etat w Przedsiębiorstwie Połowów i Usług Rybackich "Arka" załatwił szwagier, który przyjaźnił się z dyrektorem firmy. Początkowo dyrektor zaproponował pracę sekretarki. Uczestnicząca w rozmowach pani Felicja ostrzegła, że córka ma wybuchowy charakter, co oczywiście sprowokowało rodzinną kłótnię w obecności przyszłego pracodawcy. Ostatecznie Zofia, dzięki etykietce "złośnica i kłótnica", trafiła do działu zaopatrzenia. Początkowo podejrzewała, że ludzie wokół niej posługują się szyfrem. Szybko się jednak uczyła. Po wchłonięciu Arki przez Dalmor przejęła obowiązki pełnomocnika ds. surowców wtórnych. I tak "panna z dworu" kilka lat później złomowała flotę konwencjonalną Dalmoru.

Przyzwyczajała się do Gdyni. Wyszła drugi raz za mąż. Zapisała się do Yacht Klubu. W wolnych chwilach, między pracą, wychowywaniem dzieci, żeglarską pasją, pisała opowiadania. Kilka na początku lat 60. opublikował "Dziennik Bałtycki". "Dziewczynę z kalendarza" przerobiono na słuchowisko.

Nieznani sprawcy

Koniec stycznia 1982 roku. Ktoś puka do mieszkania przy ul. Świętojańskiej. Otwiera, obcy mężczyźni pytają o nazwisko. Potem zaczynają bić...
- Miałam szczęście, że mąż siostrzenicy, Michał Woźniak, dziś profesor GUMed, usłyszał hałas - wspomina pani Zofia. - Też oberwał. Sąsiadka zadzwoniła na milicję. Bandyci uciekli.

Zrobiła obdukcję. Milicjanci radzili, by nie zgłaszała napadu, bo może coś się jeszcze wydarzyć... Napad był ostrzeżeniem. Po zakończeniu strajków w sierpniu 1980 roku Zofię wybrano przewodniczącą komisji rewizyjnej Solidarności. Wydawała biuletyn informacyjny dla załóg rybackich, budowała struktury związkowe. Po ogłoszeniu stanu wojennego wyrzucono ją z pracy. Dała komuś klucz od swojej piwnicy. W piwnicy zostawiano gazetki. Niosła je do Dalmoru. Na bramie mówiła, że to pączki dla dawnych koleżanek. Ktoś doniósł, więc do drzwi zapukali nieproszeni goście.

Osiem lat później, już jako emerytka, została członkiem komisji zakładowej dalmorowskiej Solidarności.
Na stole, obok zdjęcia ojca, leżą także Złoty Krzyż Zasługi i legitymacja pani Zofii, podpisana przez prezydenta Lecha Wałęsę.

Jednym tchem

W 1995 roku, czyli po ukończeniu 70 lat, jako Zofia Borowska-Wyrwa (trzecim jej mężem został Kazimierz Wyrwa, były harcerz, obrońca Kępy Oksywskiej), opublikowała powieść "Szofer hrabiny". Sześć lat później powstało "Ostatnie pokolenie", ukazujące obraz wielkopolskiej wsi przełomu XIX i XX w. Przed dwoma laty wydała "Skazę" - opowieść o splątanych losach niemieckiego bohatera I wojny światowej i żony polskiego oficera. Niemiec ukrywa przed dziećmi "skazę" - pochodzącą z polskiego, niewielkiego miasteczka babcię. Przepiękna, rudowłosa babcia była Żydówką...

- Przeczytałam ją jednym tchem i może dlatego wywarła ona na mnie tak ogromne wrażenie - pisze na blogu "Myśli skrzętnie ukryte" Kasandra 85, lekarka z Podlasia.

Pani Zofia jest dziś wdową. Ma kłopot z nadciśnieniem, skierowanie do szpitala. Mówi, że kiedy wróci - czeka ją praca. Nad czwartą książką, poświęconą historii rodziny. To będzie jeszcze jeden pozostawiony przez nią znak.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki