Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyskusja o przyszłości polskiego harcerstwa. Urzędnik powie, kto to harcerz

Tomasz Słomczyński
Tomasz Słomczyński
Tomasz Słomczyński Archiwum
Dziś w Sejmie toczy się dyskusja o przyszłości polskiego harcerstwa. Myli się ten, kto sądzi, że w adwersarzy wstąpi duch braterstwa. A sprawa jest niebagatelna, dotyczy wszak stu kilkudziesięciu tysięcy młodych Polaków, którzy noszą na piersi harcerski krzyż.

Sejmowa Komisja Przyjaciół Harcerstwa, pod przewodnictwem posłanki PO Bożeny Kamińskiej, z udziałem ZHP, przygotowała projekt ustawy o harcerstwie. Sęk jednak w tym, że harcerstwo w Polsce niejedno ma imię. Instruktorzy z mniejszych organizacji harcerskich mówią jednym głosem: projekt ustawy to próba monopolizacji całego ruchu, dokonywana przez ZHP.

W czym jest problem?

Problem leży m.in. w tym, że ustawa ma określać, co się uznaje za "działalność harcerską". Jak się okazuje, ma to być np. działalność "otwarta dla wszystkich, bez względu na (m.in.) wyznanie".

Spójrzmy więc na Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego "Zawisza" (2700 członków w kilku województwach).
- Młodzieży, która chce wstąpić w nasze szeregi, stawiamy jeden warunek: osoba taka musi być ochrzczona. Jesteśmy organizacją katolicką, stowarzyszeniem wiernych osób świeckich, działamy zgodnie z prawem kanonicznym - wyjaśnia hm. Tomasz Podkowiński z SHK Zawisza.

Czy w takim razie stowarzyszenie nie prowadzi "działalności harcerskiej", gdyż organizacja ta nie jest "otwarta" na buddystów, świadków Jehowy i niewierzących?

- Liczymy się z tym, że gdyby ustawa w tym kształcie weszła w życie, moglibyśmy nie uzyskać akceptacji ministerstwa [czyli po 24 latach działania w wolnej Polsce utracić prawo do bycia harcerzami - przyp. red.] - stwierdza hm. Tomasz Podkowiński z SHK Zawisza.

Twórcy projektu ustawy - instruktorzy z ZHP, zdecydowanie zaprzeczają tej interpretacji zapisów ustawy:
- Mają one właśnie umożliwić działanie wyznaniowych organizacji harcerskich. "Otwarta" na wszystkie wyznania znaczy, że w szeroko rozumianej działalności harcerskiej jest także miejsce dla organizacji katolickich i innych wyznań.

To tylko przykład: jeden zapis, dwie przeciwstawne interpretacje. Świadectwo jakości przygotowywanego prawa.

Słowo na "h"

W projekcie ustawy o tym, czy dana organizacja jest "harcerska" (czyli zgodna z ustawą), ma zadecydować urzędnik ministerstwa. To on będzie rozpatrywał składane wnioski o wpisy do specjalnego rejestru harcerskich organizacji. Stowarzyszenie będzie mogło uzyskać status organizacji harcerskiej, jeśli działalność taką będzie prowadziło przez co najmniej dwa lata i będzie miało co najmniej 100 członków.

Odpadną więc organizacje mniejsze, np. Harcerska Gromada Wilków z Gdyni. Natomiast jeśli ktoś będzie chciał założyć nowe stowarzyszenie, zanim będzie mógł używać w nazwie przymiotnika "harcerskie", przez dwa lata (albo dłużej - to zależy od ministra) będzie musiał udowadniać, że harcerzem jest (stosując wychowawczą metodę harcerską), ale unikając zakazanego słowa na "h".

Rada Naczelna ZHR sprzeciwia się rozwiązaniom proponowanym w projekcie ustawy. Szczególnie zdecydowanie wyraża swój protest przeciwko dokonywanemu przez urzędników "koncesjonowaniu" harcerstwa.

Hm. Lucjan Brudzyński, skarbnik ZHP, tłumaczy jednak, że tu nie chodzi o "koncesjonowanie", tylko o "rejestrowanie" - a to dwie różne rzeczy. Rejestrowanie zaś jest harcerstwu potrzebne, bo są tacy, którzy "podszywają się" pod harcerzy. I, zdaniem Brudzyńskiego, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby o "harcerskości" decydowało gremium złożone z samych harcerzy, nie zaś ministerialni urzędnicy.

Zaś co do najmniejszych organizacji, takich jak gdyńska Gromada Wilków, stanowisko ZHP jest jasne: to nie są organizacje harcerskie.
- Organizacją harcerską jest taka, która zrzesza ponad 100 osób i działa dwa lata, gdyż dopiero wtedy można mówić o jakimkolwiek ciągu wychowawczym [czyli przechodzeniu z zuchów do harcerzy, z harcerzy do harcerzy starszych i instruktorów - przyp. red.] - stwierdza hm. Lucjan Brudzyński z ZHP.

Gdy wiadomo, o co chodzi

W projekcie ustawy mówi się też o pieniądzach.

Miałyby one trafić do dwóch największych w Polsce organizacji - ZHP i ZHR. To skutek wprowadzenia statusu "ogólnopolskiej organizacji harcerskiej" - beneficjenta rządowej pomocy w tym zakresie. Zaproponowane kryteria eliminują z udziału w budżetowej uczcie pozostałe organizacje. Projekt ustawy przewiduje subwencję państwową - jej wysokość uzależniona byłaby od liczby członków.
W sumie, jak wyliczyli przygotowujący ustawę, byłaby to kwota rzędu 16-18 mln zł rocznie. 80-90 proc. z niej przypadłoby ZHP, która obecnie liczy około 92 tys. członków.

ZHR (ok. 16 tys. członków), choć usiadłby do budżetowego stołu, protestuje, uważając, że nie ma powodu, dla którego należałoby faworyzować subwencją harcerzy. Czy to znaczy, że kolejne specustawy powinny powstawać dla poszczególnych fundacji? Wszak one też są ważne dla państwa i społeczeństwa...

Hm. Lucjan Brudzyński z ZHP odpiera te argumenty:
- Obecnie w Polsce istnieją organizacje, które od wielu lat mają swoje uregulowania w postaci rozporządzeń bądź ustaw. Ruch harcerski również zasługuje na takie uregulowanie. Każda organizacja czy osoba ma możliwość zgłoszenia inicjatywy ustawodawczej.

Może się również zwrócić do posłów, by taki projekt samodzielnie wnieśli. To korzystanie z praw konstytucyjnych - stwierdza skarbnik ZHP. I dodaje: - Ustawa ma wspierać wszystkie organizacje harcerskie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by zrezygnować z podziału na "ogólnopolskie" i mniejsze. Trzeba by było wtedy wprowadzić inne zabezpieczenia przed wysypem organizacji paraharcerskich, ukierunkowanych wyłącznie na zdobywanie wsparcia finansowego.

Odpowiada na to hm. Jerzy Gach, którego Gromada Wilków przestałaby być uznawana za "harcerską".
- Całkowicie się nie zgadzam z koncepcją wspierania dużych organizacji harcerskich, a eliminowania lub marginalizowania małych. Ta ustawa to krok w kierunku ograniczenia wolności zrzeszania się Polaków. Nie jest nawet najistotniejsze, czy ten projekt ustawy ostatecznie zostanie przepchnięty, czy też nie. Dla mnie już sam fakt, że w Sejmie RP pojawia się oficjalnie tego typu dokument, jest dowodem na chorobę naszego systemu demokracji.

Instruktorzy z ZHP zapewniają natomiast, że nie mają żadnych monopolistycznych planów, choć w praktyce stanowią 90 proc. ruchu harcerskiego.

- Mamy świadomość, że istnieją organizacje, które w swoich przekonaniach opierają się na negacji ZHP, stąd też jesteśmy świadkami medialnej wymiany stanowisk - kończy rozmowę hm. Lucjan Brudzyński.

[email protected]

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki