Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyskusja o ACTA: Czy kradzież w internecie to grzech?

Redakcja
O. Wojciech Żmudziński: Dekalog zabrania kradzieży, ale nie definiuje, co nią jest
O. Wojciech Żmudziński: Dekalog zabrania kradzieży, ale nie definiuje, co nią jest Piotr Manasterski/Archiwum
Z ojcem Wojciechem Żmudzińskim, jezuitą, dyrektorem Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe w Gdyni - rozmawia Barbara Szczepuła

Czy jest ksiądz internautą?
Pracuję w internecie.

Czy to znaczy też, że ściąga sobie ksiądz z internetu różne potrzebne materiały?
Przede wszystkim administruję stronami internetowymi, a jest ich sporo. Jeśli zaś chodzi o ściąganie materiałów, to ostatnio ściągnąłem książkę, do której musiałem dodać jeszcze darmowy program, by móc ją czytać.

Czytaj także: Dr Marek Suchar: Protesty przeciw ACTA to zjawisko mocno przesadzone w społecznym odbiorze

Ale za książkę ksiądz zapłacił?
Dwa złote pięćdziesiąt groszy.
Znam profesorów wyższych uczelni, którzy ściągają książki i nie płacą. Proszę powiedzieć, czy dziś, w dobie internetu, siódme przykazanie "Nie kradnij" znaczy to samo co kiedyś?
Wśród wielu katolików istnieje przekonanie, że obowiązują nas przykazania wymienione w Starym Testamencie…

To dekalog już nie obowiązuje???
Przykazania, które otrzymał naród izraelski na górze Synaj, rozumiane tak, jak za czasów Mojżesza, wielu by dziś zdziwiły. Przykazanie "Nie kradnij" na przykład dotyczyło tylko kidnapingu. W dodatku chodziło wyłącznie o porwania mężczyzn.

A co z kobietami?
O kobiecie jest mowa dalej: "Nie pożądaj żony bliźniego swego", zaś druga część tego samego zdania brzmi: "ani żadnej rzeczy, która jego jest". I tę drugą część zdania można odnieść do dzisiejszego rozumienia kradzieży. Dekalog zabrania więc kradzieży. Nie definiuje jednak, co nią jest.

Czytaj także: Gdańsk: Pierwsza publiczna debata o ACTA

W moralności chrześcijańskiej…
Jeśli chodzi o moralność chrześcijańską, to przykazanie "Nie kradnij" nie dotyczy tylko rzeczy materialnych! Można ukraść, czyli pozbawić kogoś dobrego imienia. Można pozbawić kogoś godności.
Wystarczy zajrzeć na fora internetowe i przeczytać pełne jadu i zniesławień wpisy.
Boleję nad tym, bo to oznacza, że nie mamy w Polsce do czynienia z chrześcijaństwem, ale z pewną - osadzoną w tradycji - ideologią religijną. Oznacza to także, że nie zgłębiamy tych przykazań. Gdybyśmy to robili, wiedzielibyśmy, że chodzi nie tylko o "Nie kradnij" ale także o "Dziel się tym, co posiadasz".

To już zupełnie co innego.
Wcale nie. Jeśli zakaz "Nie kradnij" odniesiemy do własności intelektualnej, musimy zadać sobie pytanie: czy mamy dzielić się tym, co stworzymy, czy też raczej ścigać tych, którzy chcą przeczytać naszą książkę, czy posłuchać skomponowanej przez nas piosenki. Wiele osób stawia sobie pytanie, czy własność intelektualna jest w ogóle własnością?

CO TO JEST ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement)?
No, bez przesady, pewnie, że jest. A jeśli chodzi o dzielenie się, to skoro mamy dzielić się własnością intelektualną, to ci, którzy mają duże pieniądze, powinni dzielić się tymi pieniędzmi z biedniejszymi.
Tak jest, powinni.

Czytaj także: Prawnik Roman Nowosielski o ACTA: Po co ta fikcja?

Ale to utopia.
Jedni się dzielą, inni - nie. Chrześcijaństwo jest zaproszeniem, by człowiek dzielił się tym, co ma. Chrystus mówi wyraźnie: "Daj temu, kto cię prosi". Dotyczy to nie tylko przedmiotów materialnych oczywiście, ale i tego, co wymyślimy, co stworzymy. Coraz więcej jest w Polsce osób, które pomagają biedniejszym od siebie. Instytucje kościelne i pozarządowe nie mogłyby działać, gdyby nie pomoc ludzi zamożnych. Pomagają nie dlatego, że mają w tym jakiś interes, ale dlatego, że chcą coś dobrego zrobić. A co do utopii, chrześcijaństwo, proszę pani, jest piękną utopią i dlatego w pełni będziemy chrześcijanami dopiero, gdy "nastanie nowa ziemia i nowe niebo"…

Wróćmy do własności intelektualnej, co do której nie tylko młodzi internauci, ale i ksiądz ma wątpliwości.
Przeczytałem ostatnio ciekawą wypowiedź pewnego internauty. Daje przykład: jeśli ktoś kupi dziesięć kilo ziemniaków, nie zje ich, ale zasadzi, to ten, który je mu sprzedał, straci, bo w następnym roku człowiek ów kartofli u niego nie kupi. Będzie miał swoje. Nie można go za to ukarać, bo ziemniaki kupił i może zrobić z nimi co chce. Podobnie jest z własnością intelektualną - dowodzi internauta. Jeśli ktoś kupi książkę, to dlaczego nie może jej "rozmnożyć" w internecie i rozdać przyjaciołom?

Czytaj także: Trójmiasto: Pikiety przeciw podpisaniu ACTA (FILMY, ZDJĘCIA)

Bo nie on ją napisał, to jasne.
Ale - kupił. Internauta próbuje nas przekonać, że sama fabuła powieści nie jest jeszcze własnością, własnością jest wydrukowana książka.

Czyli byłaby to własność wydawcy. To już zgroza po prostu, bo i tak wydawca zarabia na książce znacznie więcej niż autor. Ksiądz też napisał kilka książek, czy uważa ksiądz, że własność intelektualna nie istnieje?
Uważam, że ktoś, kto napisał książkę, artykuł naukowy, skomponował muzykę, ma prawo, by z tego żyć. Musi otrzymać godziwą zapłatę za swój talent i za swój trud. Gdy jednak patrzę na chaos dotyczący ACTA, wydaje mi się, że mamy do czynienia z próbą narzucenia całemu światu rozwiązań amerykańskich. Jeśli w Stanach Zjednoczonych ktoś wejdzie na mój teren i zerwie kilka jabłek z sadu, to jako właściciel mam prawo wyjąć dubeltówkę i go zastrzelić! Takie samo prawo miałoby obowiązywać w internecie. Artykuły 27 i 28 umowy ACTA mówią dodatkowo o tym, że to jakieś nieformalne grupy mają się zajmować tym "odstrzałem". Wielkie korporacje chcą mieć prawo "ustrzelenia" osoby zrywającej internetowe jabłka. I będzie się to dziać poza prawem! ACTA jest umową handlową, na jakiej więc zasadzie wprowadzi się te bojówki?

CO TO JEST ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement)?

Młodzi twierdzą, że płyty i książki są zbyt drogie, a oni chcą mieć dostęp do dóbr kultury.
Rozumują tak: jeśli ukradnie się komuś książkę w realu, to tego kogoś się jej pozbawia. Jeśli zrobi się to w internecie, to ten człowiek nadal ją posiada, zmniejsza się tylko jego ewentualny zysk ze sprzedaży. Ale zdarza się i tak, że młody człowiek ściągający piosenki z in- ternetu nabiera do nich smaku i zaczyna kolekcjonować płyty, kupując je legalnie w sklepie.
Czy jeśli chodzi o internet Kościół nie zaspał trochę w swoim nauczaniu? Nie słyszałam, żeby jakiś ksiądz wspomniał w kazaniu o internecie i niemoralnych zachowaniach z nim związanych, na przykład o ohydnych komentarzach, których tam pełno.
Najbardziej agresywne wpisy pochodzą najczęściej od osób, które w świecie rzeczywistym nie biorą udziału w żadnych dyskusjach. Są wycofane, nieśmiałe, zakompleksione. Z trudem budują relacje z drugim człowiekiem. Zdarza się, że są to osoby chore psychicznie. To także rzesze ludzi niedojrzałych, którzy chcą, by ich dostrzeżono.

Rozmawia się z młodymi na ten temat?
Zachęcam ich do tego, by otwierali w internecie swoje blogi. By nie bali się mówić o sobie i by zawsze się podpisywali.

Czytaj także: Gdańsk: Pół tysiąca osób protestowało przeciwko ACTA (ZDJĘCIA)

Czy ci, którzy manifestują na ulicach i w sieci, bronią wolności słowa?
Bronią raczej swojej bezkarności. Boją się, że mogą zostać zidentyfikowani, nakryci. My- ślą: "Może jakaś korporacja mnie odstrzeli i odetnie od internetu!". To byłby dla nich koniec świata. W istocie umowa ACTA wolności wypowiedzi nie zagraża, bo nawet jeśli ktoś komuś zamknie usta, to dlatego, że nie szanuje on cudzej własności, a nie dlatego, że komuś się nie podobają jego poglądy.

Mało ludzi ukradłoby książkę czy płytę z księgarni, a nie mają zahamowań, by ściągnąć ją z internetu.
Różnica polega na tym, że w internecie człowiek jest anonimowy. Można go oczywiście namierzyć, ale internauta generalnie czuje się osobą anonimową…

I to gwarantuje mu bezkarność? Rozgrzesza?
Gdyby człowiek miał czapkę niewidkę i wchodził w niej do sklepu, to wydaje mi się, że kradzieży byłoby więcej. W sklepie jednak można ukraść jedną płytę, jedną książkę, jednego cukierka. Jeśli ktoś ukradnie cukierka, nikt go nie będzie ścigał. Natomiast gdy w internecie setki tysięcy ludzi kradną po cukierku, to ten, który je sprzedaje, traci wiele. W internecie ponadto przywłaszczenie cudzej własności jest bardzo łatwe. Może jakimś wyjściem byłoby skończenie z anonimowością w internecie? To uczyłoby odpowiedzialności. Ale czy to realne? Wątpię.

CO TO JEST ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement)?

To przygnębiające, co ksiądz mówi. Wszyscy jesteśmy potencjalnymi złodziejami i opluwaczami.
Myślę, że internet ujawnia nasze słabości. Okazja tworzy złodzieja. Gdy człowiek staje przed taką pokusą, nigdy nie może być pewien, że jej nie ulegnie. I jeszcze jedno: kto ustala, co jest, a co nie jest kradzieżą?

Mamy kodeks karny.

Tak, ale czy ustawodawca może to precyzyjnie ustalić? Czy bierze pod uwagę kwestie moralne? Czy prawa są sprawiedliwe? Zgodne z poczuciem sprawiedliwości społecznej? Oglądałem niedawno film "Eugenika". Okazuje się, że do systemu prawnego można wprowadzić przepisy zezwalające na zabijanie ludzi. Tak samo można usankcjonować kradzież. Wystarczy, że ludzie się na to zgodzą w ramach demokratycznych procedur. Pytam więc: gdzie jest punkt odniesienia? Gdzie fundament etyczny? Brak refleksji moralnej nad prawem to wielkie zaniedbanie nas wszystkich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki