Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektor Muzeum II Wojny Światowej: Istotnych zmian w wystawie stałej nie przewidujemy

Marek Adamkowicz
Dr Janusz Marszalec: - Moim zdaniem termin otwarcia muzeum, czyli 2017 rok, nie jest zagrożony
Dr Janusz Marszalec: - Moim zdaniem termin otwarcia muzeum, czyli 2017 rok, nie jest zagrożony Przemek Świderski
- Nie wyobrażam sobie, aby za okrojoną kwotę muzeum mogło normalnie funkcjonować - mówi o ostatnich decyzjach ministerstwa wicedyrektor Muzeum II Wojny Światowej dr Janusz Marszalec.

Podobno Muzeum II Wojny Światowej ma problem z otrzymaniem pieniędzy z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Resort nie zgodził się dać kwoty, o którą Państwo wnioskowaliście. Czy to oznacza, że zabraknie środków na dokończenie siedziby muzeum?
Rzeczywiście, ministerstwo nie przydzieliło nam kwoty, o którą wnioskowaliśmy ze względu na otwarcie budynku muzeum przy ulicy Wałowej. Zamiast 20,7 mln złotych, otrzymaliśmy zawiadomienie o przyznaniu na 2017 rok 11,5 mln zł, przy czym nie chodzi tu o środki na budowę muzeum. Te są zabezpieczone w tak zwanym Programie wieloletnim, gdzie cała inwestycja została rozplanowana na poszczególne lata trwania programu z określeniem planu finansowego wraz z jego etapami i podziałem rzeczowym finansowania inwestycji. Od tej strony czujemy się zabezpieczeni.

Czytaj również: Dyrektor Muzeum II Wojny Światowej znieważony? Jest zawiadomienie do prokuratury


W takim razie na co miało pójść ponad 20 mln złotych?

Jest to tzw. dotacja podmiotowa na wydatki bieżące. To kwota potrzebna na uruchomienie i utrzymanie muzeum. Na jego bieżące funkcjonowanie. Mieszczą się w niej m.in. koszty ogrzewania, elektryczności, wody, sprzątania budynku czy też ochrony. Składową są też wynagrodzenia pracowników, koszty prowadzenia badań, działań edukacyjnych, wydawniczych. Nie wyobrażam sobie, aby za okrojoną kwotę muzeum mogło normalnie funkcjonować. Zagrożone jest przede wszystkim normalne funkcjonowanie wystawy stałej - serca muzeum.

Jakby nie patrzeć, mówimy o dużych pieniądzach, przynajmniej w naszych warunkach. Inne placówki nawet nie marzą o takich sumach.

Inne duże instytucje kultury, jak Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin”, ECS czy Muzeum Śląskie również generują porównywalne koszty utrzymania i działalności merytorycznej. Pieniądze nie są małe, ale zadania, które postawiono Muzeum II Wojny Światowej, nie ograniczają się wyłącznie do naszego regionu czy kraju. Od początku było pomyślane jako instytucja o znaczeniu międzynarodowym. W ślad za tym zaprojektowano monumentalną kubaturę budynku, wystawę stałą i całe zaplecze naukowo-dydaktyczne. Nieprzypadkowo architektura naszej siedziby ma charakter ikoniczny, na naszych oczach staje się wizytówką Gdańska. Śmiało można powiedzieć, że cała oprawa jest adekwatna do misji, jaką muzeum ma pełnić. Zapewne można było zaprojektować coś mniejszego, lżejszego, w typie szybko budowanej hali magazynowej, tylko że nie taka idea przyświecała pomysłodawcom muzeum.


Kto inny rozpoczynał inwestycję, kto inny dzieli teraz pieniądze. Stąd problem z finansami?

Tak to już jest, że jedni politycy mieli pewną wizję, a ci, którzy przyszli po nich, mają swoją. Nie zmienia to faktu, że muzeum już stoi i trzeba je utrzymać. Do tego jednak potrzeba odpowiednich pieniędzy. Muzeum nie jest partyjne, jest polskie. Realizujemy misję, która ma kapitalne znaczenie w tworzeniu dobrego obrazu Polski w świecie. Otworzenie muzeum leży w interesie nie jakiejś grupy polityków, lecz nas wszystkich. Mamy niepowtarzalną szansę opowiedzieć światu swoją historię. Wykorzystajmy to, zwłaszcza że świat tę historię chce poznać, porównując ją ze swoimi doświadczeniami. Stąd nasz zamysł pokazania wojennej Polski na szerokim, światowym tle.

Skoro wiadomo, że przyznana przez ministerstwo kwota nie jest wystarczająca, to jak w takim razie będzie wyglądała działalność muzeum?
Liczę, że ministerstwo uzna nasze argumenty i zaplanuje środki adekwatne do potrzeb. Dysponentem ich jest przede wszystkim Ministerstwo Finansów, to ono musi sprostać oczekiwaniom świata kultury, w tym licznie powstających nowych instytucji muzealnych. Nie jest to więc tylko problem naszej jednostki. Jeśli chodzi o Muzeum II Wojny Światowej, to oszczędności są możliwe, ale są też koszty stałe, które wiążą się z utrzymaniem budynku czy funkcjonowaniem wystawy stałej. Można ograniczać działalność edukacyjną, naukową czy wydawniczą. Oczywiście z wielką szkodą, bo już teraz mamy spory dorobek naukowy, czego dowodem są publikacje muzeum. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że przez pierwsze dwa, trzy lata muzeum będzie w fazie rozruchu. Testowane będą wszystkie systemy i instalacje. Nie można tego robić na pół gwizdka, albo ogrzewać czy wentylować tylko części pomieszczeń. Trzeba też liczyć się z różnymi niespodziankami, a na to potrzebne będą pieniądze... Podkreślam, że to zupełnie normalne i potwierdzą to wszyscy użytkownicy zaawansowanych technicznie budynków.

Ale wystawa stała, jak rozumiem, pozostanie niezmienna? Pytam, bo ostatnio przybrała na sile dyskusja odnośnie tego, co będzie można na niej zobaczyć. Upublicznione recenzje wystawy, które na zlecenie Ministerstwa Kultury przygotowali publicysta Piotr Semka i naukowcy Jan Żaryn i Piotr Niwiński, są dość krytyczne. Recenzenci uznali, że ekspozycja zawiera - tak to nazwijmy - mankamenty.

Mamy odmienne zdanie. I nie jest prawdą, że docelowy kształt wystawy nie był konsultowany, jak niektórzy próbują nam zarzucać. Pierwsza wielka dyskusja nad koncepcją miała miejsce jeszcze w 2008 roku! Wtedy po raz pierwszy krytyczne uwagi przekazał red. Piotr Semka, również prof. Jan Żaryn, dzisiaj swoje argumenty prawie dosłownie powtarzają, tak jakby od tego momentu nic się nie zmieniło. Tymczasem ekspozycja rodziła się w drodze dyskusji z najlepszymi specjalistami i jest znacznie bogatsza, bardziej wielowątkowa niż na początkowym etapie tworzenia. Nietrafne są też sugestie, że wystawa jest zbyt „uniwersalna” i brakuje wątków ważnych z polskiego punktu widzenia, takich chociażby jak zbrodnia wołyńska, którą rzekomo mieliśmy pominąć w narracji wystawy.

Reasumując: zmian na wystawie nie będzie?

Nie przewidujemy ich. Osoby niezorientowane w temacie mogą pomyśleć: „Co to za problem, dostawić taki czy inny eksponat, zabrać to czy tamto”. Otóż sprawa jest bardziej skomplikowana. Projekty wystawy, jej aranżacja, dobór pokazywanych obiektów tworzą integralną całość. Ingerencja w jednym miejscu zmienia sens prezentacji w drugim. Nierzadko rzutuje na całość. Do tego dochodzą często względy praktyczne, konieczność wprowadzenia zmian technicznych, za którymi - znowu - idą pieniądze. Przyznam, że nad kształtem wystawy pracowaliśmy tak długo, jak tylko się dało. Jeszcze dwa, trzy miesiące temu udało nam się wprowadzić na ekspozycję obiekty, które naszym zdaniem są ciekawsze, lepiej ilustrują ten czy inny temat. Udało się tego dokonać na zasadzie podmiany eksponatu. Warunek był jeden: nie skutkowało to zmianami technicznymi gabloty czy scenografii.

Czytaj więcej na temat Muzeum II Wojny Światowej

Okazją do przekonania recenzentów ma być debata, na którą zaprosił prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Miałaby ona odbyć się 10 września. Państwo jesteście gotowi do niej przystąpić?
Tak, jesteśmy przygotowani. Już wcześniej, po pierwszym spotkaniu z obecnym ministrem kultury, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej Paweł Machcewicz deklarował chęć podjęcia publicznej debaty. Niestety, podobnej woli nie widzimy po stronie oponentów, niemniej wciąż mamy nadzieję, że dojdzie do spotkania. Mamy mocne argumenty merytoryczne, więc nie obawiamy się konfrontacji. Jesteśmy zwolennikami dialogu.

Zawsze istnieje ryzyko, że przeciwnik wyjdzie zwycięsko z takiej konfrontacji. Co wtedy?
Wystawa była tworzona wspólnie z najwybitniejszymi historykami polskimi i zagranicznymi, jesteśmy więc pewni jej jakości historycznej. Nie łudzę się, abyśmy przekonali recenzentów do swoich racji, ale chcielibyśmy przynajmniej im oraz opinii publicznej wytłumaczyć, że recenzowanie wystawy na bazie skrótowego opisu, jakiego od nas zażądało Ministerstwo Kultury, jest nieporozumieniem (w styczniu 2016 r. przekazaliśmy tzw. Program funkcjonalno-merytoryczny wraz z załącznikami, które to zostały z nieznanych nam powodów pominięte przez recenzentów w analizie). Wystawę trzeba oceniać jako integralny projekt z rysunkami technicznymi, wizualizacjami, spisami eksponatów (czyli tzw. tabelą interwencji), no i przede wszystkim trzeba zejść do podziemi muzeum, aby na miejscu wyobrazić sobie jego opisany kształt. Chciałbym, aby zanim wydadzą wyrok, pytali, oglądali i starali się zrozumieć skomplikowany scenograficzny zamysł ekspozycji, pamiętając, że wystawa to nie książka…

Końca zamieszania wokół Muzeum II Wojny Światowej nie widać, stąd trudno nie zapytać, czy zostanie ono otwarte w przyszłym roku, jak zapowiadano.
Moim zdaniem termin 2017 nie jest zagrożony.

Wywiad z Mariuszem Wójtowiczem-Podhorskim, p.o. dyrektora Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 w sobotnim wydaniu „Dziennika Bałtyckiego” z 13.08.2016 r.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki