Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramatyczna historia poczty polskiej w Gdańsku

Marek Adamkowicz
Polski Urząd Pocztowo-Telegraficzny przy Heveliusplatz (ob. plac Obrońców Poczty Polskiej)
Polski Urząd Pocztowo-Telegraficzny przy Heveliusplatz (ob. plac Obrońców Poczty Polskiej) MHMG
Polska poczta obecna jest w Gdańsku od wieków. Jej historia w grodzie nad Motławą jest nie tylko zapisem ciężkiej, codziennej pracy, ale zawiera też wiele dramatycznych wydarzeń.

Dawny Gdańsk to port i miasto kupców, miejsce intensywnej wymiany towarów, pieniędzy, idei. No i listów, bo tam, gdzie w grę wchodzą pieniądze i wielka polityka, a tak właśnie było w nadmotławskim grodzie, przekaz informacji ma znaczenie kluczowe. Tak było w czasach książęcych i krzyżackich, gdy miasto przystąpiło do Hanzy, w późniejszym zaś okresie wymiana korespondencji przybrała na sile, stając się impulsem do rozbudowy stałych połączeń pocztowych, choć przyznać trzeba, że wczesne informacje na ten temat są dość enigmatyczne.

Edward Hadaś, wybitny filatelista i badacz historii gdańskiej poczty, zauważa, że do początku XVI w. brakuje danych o zasadach jej funkcjonowania w Gdańsku. Z roku 1585 wiadomo, że miasto utrzymywało 2 jeźdźców pocztowych i 10 niższej rangi, tzw. jednokonnych. O istnieniu niezachowanej ordynacji regulującej ich służbę świadczy tekst przysięgi, którą składali: „Przysięgam, że w służbie jeźdźca będę się wiernie i uczciwie sprawował, jak również wszystkich artykułów, zawartych w ordynacji, które dobrze zrozumiałem, posłusznie przestrzegał, tak mi zaprawdę dopomóż Bóg i Jego Święte Słowo”; jeźdźcy pocztowi przewozili w zasadzie tylko służbową korespondencję Rady Miejskiej.

Od 1629 r. rozdzielanie i przyjmowanie listów oraz odprawa posłańców odbywały się w drewnianej budzie przed Dworem Artusa, ale to tylko ciekawostka. Ważniejsze, że w tymże wieku XVII doszło do konfrontacji z Brandenburgią, której powodem było dążenie do zainstalowania w Gdańsku poczty brandenburskiej. Spór ten omal nie doprowadził do wojny. Oficjalnie rozwiązano go w 1660 r., jednak napięcia we wzajemnych relacjach (zresztą nie tylko pocztowych) wcale nie zanikły.

Charakterystyczne, że wraz ze słabnięciem Rzeczypospolitej sprawa poczty powróciła. Edward Hadaś przypomina, że w roku 1698 na zjeździe w Piszu król polski August II Mocny uzgodnił z elektorem brandenburskim Fryderykiem III, że stanowisko poczmistrza gdańskiego obejmie Krystyn Hetscher, sługa elektora. Nabył on w 1702 r. dom przy Langer Markt 42 (Długi Targ), który dwa lata później odkupił od niego elektor. W 1705 r. przeniesiono tu zarząd poczty brandenburskiej, a od 20 kwietnia 1710 r. także wyprawianie poczt konnych.

W 1712 r. roku król August II mianował generalnym poczmistrzem Prus Królewskich Wawrzyńca de Sardiego. Wiosną 1714 r. nabył on dom w pobliżu giełdy przy Langer Markt 39 (Długi Targ), który odkupił od niego zarząd poczty polskiej i przeznaczył na jej działalność w Gdańsku.

Po I rozbiorze sytuacja miejscowej poczta polskiej stała się wyjątkowo trudna. Nie dość, że Gdańsk został odcięty kordonem od Rzeczpospolitej, to jeszcze Prusacy utworzyli własny urząd pocztowy w Stolzenbergu, czyli Chełmie, będącym częścią Zjednoczonego Miasta Chełm. W praktyce oznaczało to, że za transport listów z Gdańska przez polski urząd pocztowy do urzędu pruskiego w Stolzenbergu, jak również w kierunku odwrotnym, nadawcy i odbiorcy musieli uiszczać dodatkową opłatę.

Kres poczcie polskiej w grodzie nad Motławą przyniósł II rozbiór Polski, po którym też poczta pruska przeniosła się do Gdańska, otwierając nowy urząd przy Szerokiej 16, zamknięta natomiast został placówka przy Długim Targu 39.

Wydawać by się mogło, że wszelki ślad po polskiej poczcie został zatarty, ale nie. Żeby się o tym przekonać, należy sięgnąć do wspomnień Stanisława Tarnowskiego, który opisując pobyt w powiślańskiej rezydencji hrabiów Sierakowskich napisał: „Niedawno temu [wspomnienia wydano w roku 1894] pokazało się, że w gdańskim pocztowym budynku poniewierał się zarzucony bronzowy orzeł polski: orzeł ten przeniósł się do Waplewa i pyszni się w bawialnym pokoju przybity”.

Na pojawienie się polskiej poczty w Gdańsku trzeba było czekać aż do lat międzywojennych. Na podstawie art. 104 traktatu wersalskiego z 28 czerwca 1919 r. oraz konwencji polsko-gdańskiej z 1920 r. (art. 29-32) państwo polskie uzyskało prawo do organizowania własnej służby pocztowo-telegraficznej na terenie portu. Była ona niezależna od zarządu pocztowego Wolnego Miasta Gdańska.

W styczniu 1920 r. utworzona została Dyrekcja Poczt i Telegrafów na Pomorzu z siedzibą w Gdańsku, którą jednak w roku następnym zreorganizowano. W ten sposób powstała Dyrekcja Poczt i Telegrafów Rzeczypospolitej Polskiej w Gdańsku, która miała administrować placówkami na terenie Wolnego Miasta. Początkowo Mieściła się ona w Gdańskiej Dyrekcji Poczt przy Winterplatz (ob. Targ Maślany), a następnie w budynku przy Heveliusplatz, który przejdzie do historii jako miejsce tragicznych wydarzeń z 1 września 1939 r. Do tego czasu wiele się jednak wydarzy, bo i działalność W styczniu 1920 r. utworzona została Dyrekcja Poczt i Telegrafów na Pomorzu z siedzibą w Gdańsku, którą jednak w roku następnym zreorganizowano, powołując Dyrekcję Poczt i Telegrafów Rzeczypospolitej Polskiej w Gdańsku, która miała administrować placówkami na terenie Wolnego Miasta. Początkowo Mieściła się ona w Gdańskiej Dyrekcji Poczt przy Winterplatz (ob. Targ Maślany), a następnie w budynku przy Heveliusplatz, który przejdzie do historii jako miejsce tragicznych wydarzeń z 1 września 1939 r. Do tego czasu wiele się jednak wydarzy, bo i działalność Poczty Polskiej na gdańskim terytorium była wyjątkowo trudna. Jej pracownicy, ale i wyposażenie, wielokrotnie stawali się celem ataków niemieckich gdańszczan. Do tych najgłośniejszych należy zniszczenie skrzynek pocztowych w nocy z 5 na 6 stycznia 1925 r. Incydent został wyniesiony na forum międzynarodowe podsycając dyskusję o uprawnieniach Rzeczpospolitej w gdańskim quasi-państewku. Naziści, którzy zarówno w Niemczech, jak i Gdańsku doszli do władzy w 1933 r., skierowali ten spór na inne tory, szukając uzasadnienia dla inkorporacji Wolnego Miasta do Rzeszy. Na drodze politycznej to się nie udało. Wybuchła wojna, do której wzniecenia Gdańsk był jednym z pretekstów. Wśród tych, którzy jako pierwsi stawili opór agresorowi byli polscy pocztowcy, zmieniając w prawdziwą redutę budynek przy placu Heweliusza. Ci, którzy po zaciętej walce trafili do niewoli, zostali 5 października 1939 r. rozstrzelani na Zaspie. Pamięć o ich bohaterstwie, ale i rzetelnej pracy dla Ojczyzny pielęgnują obecni pracownicy Poczty Polskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki