W minionym tygodniu pojawiło się kilka bulwersujących doniesień o pobiciach dokonanych bez wyraźnego powodu. Czy to nowy rodzaj zagrożenia?
Wszystkie te przypadki bardzo różnią się między sobą, są zupełnie do siebie niepodobne. Inny był ich przebieg, ich okoliczności, i ofiary i agresorzy różnili się między sobą. Tworzenie z tego jakiejś fali, jakiegoś trendu byłoby więc pochopne, a szukanie wspólnego mianownika pomiędzy tymi zdarzeniami byłoby nadużyciem. Jeśli chodzi o częstotliwość występowania takich wypadków, też możemy powiedzieć bardzo niewiele, bowiem czym innym są zgłoszenia o nich docierające do policji czy straży miejskiej, a czym innym ich rzeczywista liczba. Można też przypuszczać, że brutalne pobicie w Gdańsku Wrzeszczu ściągnęło uwagę mediów i internautów na agresję na ulicach, a podobnych przypadków było już wiele więcej, ale ludzie starali się ich nie zauważać albo bagatelizować ich znaczenie.
Wspólną cechą tych zdarzeń jest agresywna napaść fizyczna skierowana przeciwko przypadkowym osobom.
Agresja w przestrzeni publicznej jest niczym nowym, jest nieodłącznym składnikiem życia społecznego. Sama konfrontacja ma też niezmienny przebieg: zadrażnienie, pyskówka, przepychanka, szarpanina, bicie. Taka agresja pojawia się na zasadzie błędnego koła, od gniewu do przemocy. Uczestnicy zdarzenia tracą poznawczą kontrolę nad sobą.
Ma Pan na myśli obie strony, napastnika i ofiarę?
Przypadek z Gdańska Wrzeszcza jest nietypowy, ponieważ w nim ofiara nie sprowokowała napastnika w żaden sposób. Najczęściej jednak obie strony mają wpływ na przebieg zdarzenia. W większości przypadków agresja pojawia się pod wpływem czynników sytuacyjnych, często agresorom wydaje się, że to oni zostali zaatakowani przez ofiarę, która na przykład zwróciła im uwagę, że zachowują się głośno. W momencie, gdy spotykamy się z zagrożeniem, musimy starać się ocenić sytuację i spróbować uniknąć zagrożenia, wycofać się w odpowiednim momencie. To dość skuteczna strategia. Musimy sobie powiedzieć, że agresja do niczego nie prowadzi i próbować nie odpowiadać gwałtownie na gwałtowne zachowanie.
To tak, jakby chciał Pan powiedzieć, że obie strony są i agresorami i ofiarami!
Bo tak często bywa. Każdy z nas jest zdolny do zrobienia krzywdy drugiemu człowiekowi, wystarczy tylko, że zaistnieją odpowiednie warunki.
Jaki jeszcze czynnik może zwiększyć ryzyko pobicia na ulicy?
Czynnikiem sprzyjającym może być powszechne w Polsce przekonanie, że nie warto dzwonić na policję, bo i tak zbagatelizuje naszą sytuację albo pojawi się na miejscu za późno. W rzeczywistości, policja i strażnicy miejscy często zapobiegają skutecznie takim sytuacjom, jeśli zostaną powiadomieni. Im bardziej sprawna będzie policja, tym mniej będzie ulicznych napaści. Sama obecność sił porządkowych niweluje prawdopodobieństwo takich zdarzeń.
A czy monitoring pomaga?
Kamery monitoringu nie są skuteczne w przypadkach spontanicznej agresji, o jakich mówimy. Świetnie sprawdzają się w zapobieganiu przestępstw wymagających uprzedniego zaplanowania, na przykład kradzieży, włamań, kidnapingu. Przestępcy wiedzą, że są monitorowani i to ich powstrzymuje. W przypadkach spontanicznej agresji takiego efektu odstraszającego nie ma, nagranie może pomóc najwyżej w późniejszym ujęciu sprawcy, co zresztą się stało w przypadku gdańskim. Natomiast obecność sił porządkowych i częste patrole działają powstrzymująco na agresorów, są najskuteczniejszym środkiem prewencyjnym.
Rozmawiał Tomasz Rozwadowski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?