Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr Konrad Maj, psycholog społeczny: Na naszych stadionach panuje kultura rycerska [ROZMOWA]

Paweł Durkiewicz
Konrad Maj
Konrad Maj SWPS
O zachowaniach kibiców, z dr Konradem Majem, psychologiem społecznym ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, rozmawia Paweł Durkiewicz.

Bywa Pan kibicem sportowym?

- Bywam, ale będąc na meczu, patrzę na zachowania ludzi, obserwuję, jak reagują i przeżywają emocje. Jestem więc kibicem z duszą badacza, choć oczywiście oglądam z zaciekawieniem wszystkie ważne mecze reprezentacji, czy to piłkarskiej, czy siatkarskiej.

No właśnie, dlaczego mecze piłki nożnej i siatkówki są tak odmiennymi typami widowisk?

- Przez dekady historii sportu w każdej dyscyplinie formowała się pewna kultura kibicowania. W piłce nożnej wygląda ona inaczej niż w innych dyscyplinach. Spójrzmy na Stany Zjednoczone i mecze bejsbolu czy innych popularnych wśród Amerykanów dyscyplin. Tam widać, że są to wydarzenia o charakterze nieco piknikowym i określenie to bynajmniej nie powinno być odbierane jako pejoratywne. Dla tamtejszej publiczności sport jest raczej zabawą i rzadko dochodzi do awantur. Jest show, ludzie się bawią, oddają się konsumpcji i traktują to jako dobrą formę rozrywki. Dotyczy to nawet koszykówki, która jest sportem kontaktowym i zawierającym element agresji. Ostre starcia na parkiecie jakoś nie dają widzom impulsu do wszczynania bójek.

W naszym futbolu piłkarze są często mniej agresywni niż kibice...

- Z piłką nożną sprawa wygląda inaczej i jest to spowodowane także kwestiami historycznymi. Nakładają się na to podziały, sięgające mocno zakorzenionych tradycji. W USA tego nie ma. W Europie, w tym w Polsce, widać też pewien kult rywalizacji o panowanie na danym obszarze, czego przykładem są derby w Krakowie czy w Warszawie. Zawsze są to mecze podwyższonego ryzyka. Można oczywiście budować inną kulturę kibicowania. Wymaga to czasu i przemyślanych działań, ale w niektórych krajach już się to udało. Przykładem jest chociażby Dania, gdzie podczas rozgrywek piłki nożnej panuje atmosfera podobna jak na wspomnianych meczach siatkówki w Polsce. Duże rzesze fanów, piwo leje się strumieniami, ale wszystko się toczy w ramach zabawy. Irlandczycy też mają swój styl, który mogliśmy zaobserwować przy okazji zeszłorocznego Euro - dla nich mecz jest okazją, by się przebrać, stworzyć na trybunach swego rodzaju karnawał. Nawet Szkoci coraz większy nacisk kładą na "fun", towarzyszący grze piłkarzy.

Polacy biorą mecze na poważnie, bo gra zawsze się toczy o honor?

- Na naszych stadionach wytworzyło się coś w rodzaju kultury rycerskiej. Oprawy bardziej niż widowisko sportowe przypominają zabawę w wojnę czy średniowieczną bitwę rycerską. Poprzez tego typu obrazy ludzie się stymulują i zdecydowanie za mocno wchodzą w tę wyimaginowaną rzeczywistość. Gdy zajrzymy na internetowe strony kibicowskie, widzimy miecze, pałki, tarcze i inne elementy rynsztunku rycerskiego. Dużo jest w tym symboli agresji, tyle tylko że rywalizacja sportowa nie polega na tym. Sportowcom chodzi o wykazywanie się umiejętnościami, taktyką, przygotowaniem kondycyjnym itd. Nie chodzi o akt wrogości wobec rywala, a niestety, niektórzy ludzie właśnie tak to pojmują. Przykładem są coraz liczniejsze grupy typu "anty" - "anty-Legia", "anty-Wisła" itp. Chodzi w nich tylko i wyłącznie o wspólną nienawiść do danego klubu i jego kibiców. Nie ma w nich elementu pozytywnego - wspierania dopingiem konkretnej drużyny. Pseudokibice, będący w mniejszości, bardzo chcieliby narzucić innym swój styl kibicowania. Widocznie mają takie potrzeby - jest w nich tęsknota za potyczkami o charakterze militarnym, a ponieważ w dzisiejszym świecie nie ma ich za dużo, widzą ich substytut w meczu piłki nożnej. Niestety, często nie kończy się na machaniu flagą i obelżywych okrzykach, bo skumulowane pobudzenie musi w końcu eksplodować. Atmosferę zagęszczają też cechy samej dyscypliny, na przykład jej nomenklatura. Słyszymy często o bombardowaniu bramki, napastnicy to snajperzy, prasa często pisze, że jeden zespół zmiażdżył drugi itp.

- I to jest powód, dla którego właśnie piłka nożna stała się poletkiem dla chuliganów?

- Charakterystyka tego konkretnego sportu na pewno ma swoje znaczenie, przecież inne dyscypliny też mają bogatą historię i tradycję. Inna sprawa, że piłka nożna to w Polsce zjawisko masowe. Tam, gdzie są tłumy, tam łatwo jest się schować. Łatwo jest też nawiązać kontakt z dużymi grupami społecznymi i wraz z nimi poczuć się silnym. W innych sportach w wydaniu polskim nie ma aż tak szerokiej publiczności i nie ma też fanatyzmu. Pseudokibice szukają silnych grup o potencjale uderzeniowym, które swoim parasolem ochronnym zabezpieczą ich przed policją i wszelkimi konsekwencjami prawnymi. Wskutek tego obecność chuliganów wśród masowej widowni pogłębia patologię całego sportu. Wpływają na spokojnych kibiców i niemal przymuszają ich do agresywnego dopingu, który ma na celu przede wszystkim szkodzenie przeciwnikowi, a dopiero w dalszej kolejności wspieranie swojej drużyny.

- W odpowiedzi na awantury chuligańskie samorządy coraz częściej zamykają stadiony. To racjonalna polityka?

- Nie sądzę, żeby było to dobre rozwiązanie. Dlaczego 90 procent normalnych kibiców ma cierpieć za tę resztę, która nie potrafi się przyzwoicie zachować? Podstawową sprawą powinno być oczyszczenie publiczności ze zwykłych bandytów. Są to często liderzy grup, którzy udają przywiązanie do klubu, by mieć okazję do wyrażenia swoich negatywnych emocji i frustracji. Zarażają oni swoją agresją resztę widzów. Druga rzecz to współpraca władz ze wszelkimi organizacjami kibicowskimi, czyli dialog, ale i wyeliminowanie powłoki ochronnej w stosunku do tych osób. Na stadion muszą być wprowadzane emocje pozytywne, trzeba się zastanowić, jak konstruowane jest widowisko, na przykład czy gadżety kibicowskie wyglądają tak, jak powinny wyglądać. Kolejna ważna kwestia to edukacja młodzieży, pokazywanie nowemu pokoleniu, w jaki sposób należy się zachowywać na stadionie. Polski kodeks kibica, który można znaleźć w internecie, robi wrażenie zbioru zasad bitewnych. Do tego dodałbym ważne symboliczne gesty, które mogą kształtować zachowanie kibiców. Całe środowisko piłkarskie - kluby, PZPN - powinno pokazywać gesty pojednania, na przykład wyrazy wzajemnego szacunku po meczu derbowym. Niestety, piłkarzy rzadko stać na tego typu zachowania. Rozwiązania siłowe oczywiście są czasami potrzebne, zwłaszcza w stosunku do najbardziej agresywnych i niereformowalnych ludzi. Są one jednak leczeniem skutków, a nie przyczyn.

- A jak powinni się zachowywać prawodawcy? Przykład - polscy kibice łamią prawo, paląc w czasie meczu race. Prezes Boniek po objęciu sterów w PZPN stwierdził, że może jednak trzeba im na to pozwolić i zmienić przepisy. Brak konsekwencji?

- Zdecydowanie. Bieganie z otwartym ogniem na trybunach zawsze może być pierwszym krokiem do podpalenia całego stadionu. Nie sądzę, żeby race były konieczne do zrobienia dobrej oprawy meczowej, skoro w innych dyscyplinach tych środków nie ma, a ludzie bawią się bardzo dobrze. Obecność środków pirotechnicznych to zwyczaj, który ciężko będzie wyeliminować i utrzymać pod kontrolą. Często zresztą, oglądając mecze polskich drużyn w telewizji, można odnieść wrażenie, że na stadionie rozpętało się jakieś piekło, bo widać tylko wszechobecny dym. Jak może to zachęcić do przyjścia na stadion kulturalnego kibica, który chciałby zapewnić rozrywkę swojej rodzinie? Podejrzewam, że gdy pozwolimy na race, od razu znajdą się na stadionie amatorzy fajerwerków czy pochodni.

- W ostatnich latach środowiska chuliganów piłkarskich coraz częściej zyskują poparcie poważnych osobistości, w tym polityków. Nazywani bywają patriotami, a nawet dysydentami. Będą czuli się coraz pewniej?

- Znam statystyki i wiem, że w ciągu ostatnich 20 lat liczba incydentów stadionowych się zmniejszyła. Postęp w walce z chuligaństwem jest naprawdę imponujący. Pseudokibice stanowią zdecydowaną mniejszość w gronie osób oglądających piłkę nożną. Problem polega na tym, że pewne grupy społeczne, które czują się zagrożone i nieco słabsze, próbują się ze sobą wiązać. Radykałowie stadionowi zaczynają wchodzić w sojusze i przestaje dla nich mieć znaczenie, że kibicują innym klubom. Ważne, żeby dokopać władzy czy policji. Do tego dochodzi domieszka organizacji narodowo-radykalnych, bojówek politycznych i innych środowisk, którym się nie podoba rząd czy system. Tworzy to mieszankę wybuchową, pseudopatriotyczną i pseudokibicowską. Zależy im na tym, żeby po prostu trochę narozrabiać i przypomnieć o swojej obecności. Jest to niebezpieczne, ale patrząc na to zjawisko z drugiej strony - skoro organizacje chuligańskie wchodzą w jakieś dziwne koalicje, oznacza to, że widzą swoją słabość i nierozwojowość. Może to, paradoksalnie, sygnał, że jest coraz lepiej? Mam jednocześnie spory żal do polityków o to, że debaty nad agresją stadionową wykorzystują do zbijania kapitału wyborczego. To coś w rodzaju zawierania paktu z diabłem i w każdej chwili może się obrócić przeciwko nim.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki