Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr Ireneusz Haponiuk: Operacja dziecięcego serca to swego rodzaju misterium

Jolanta Gromadzka- Anzelewicz
Przemyslaw Swiderski
Dr. Ireneuszowi Haponiukowi udało się stworzyć w Gdańsku pierwszy w Polsce północnej oddział kardiochirurgii dziecięcej.

Dodzwonić się do doktora Ireneusza Haponiuka to wielka sztuka. Bo jak nie operuje, to jest przy swoich małych pacjentach na oddziale, rozmawia z rodzicami, uczestniczy w jakimś zjeździe w kraju lub za granicą, pisze kolejną naukową pracę. Spieszy się na Wydział Rehabilitacji i Kinezjologii Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu, której jest profesorem, udziela się w Fundacji Marka Kamińskiego, gdzie jest honorowym szefem zespołu konsultantów medycznych Programu „Nadzieja dla serc”. Lub siedzi w pociągu do Warszawy, bo współpracuje również z Fundacją Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która wyposażyła oddział kardiochirurgii dziecięcej w Gdańsku w wiele cennych aparatów i urządzeń medycznych.

Ogromny stres

O maleńkich serduszkach, a już szczególnie tych chorych, z wrodzonymi wadami, które uniemożliwiają dzieciom, w tym noworodkom prawidłowy rozwój, a nawet zagrażają ich życiu, dr hab. n. med. Ireneusz Haponiuk wie wszystko.

- Dorosły i dziecko to dla kardiochirurga zupełnie inni pacjenci. Nie tylko z tego powodu, że cierpią na inny rodzaj chorób serca, ale również dlatego, że filozofia lekarskiego myślenia o pacjencie dorosłym i dziecku różni się zasadniczo, co innego ma tu wartość - tłumaczy doktor Haponiuk. - U dziecka dominującym problemem są różnego rodzaju wrodzone wady układu sercowo-naczyniowego, trzeba też pamiętać, że ono rozwija się, rośnie. Lekarze niechętnie decydują się na specjalizację z kardiochirurgii dziecięcej ze względu na ogromny stres, który jest z nią związany. Kardiochirurg przystępujący do operacji serca małego dziecka ma świadomość, że albo będzie ono miało przed sobą całe życie, albo tej operacji nie przeżyje. Kardiochirurgów dziecięcych jest w Polsce kilkudziesięciu, podobna tendencja jest zresztą na całym świecie.

Pierwsze samodzielne operacje kardiochirurgiczne przeprowadzał na… baranach.

- Mam ogromny szacunek dla tych zwierząt. Najpierw zoperowałem stado baranów, zanim jako operator dotknąłem żywego człowieka - opowiada lekarz. - Była to wspaniała nauka, gdyż serce baranie jest dużo delikatniejsze niż serce człowieka. Jest porównywalne do serca dziecka.

Baran ma zupełnie inny metabolizm wapnia, a to wapń jest odpowiedzialny za zaburzenia rytmu i kurczliwość serca. Jakiekolwiek zaburzenia metabolizmu wapnia powodowały duże problemy hemodynamiczne (kurczliwości i pracy serca), co było dodatkową nauką przydatną potem przy operowaniu dorosłych czy dzieci.

Uczeń Religi

Kardiochirurgii uczył się od samego wielkiego Zbigniewa Religi. Był na pierwszym roku studiów na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Gdańsku, gdy ciężko zachorował mu ojciec. Zapalenie mięśnia sercowego szybko doprowadziło do niewydolności serca.

- Wiadomo już było wówczas, że ciężką niewydolność pozapalną leczy się przeszczepem serca - wspomina doktor Haponiuk.

Czas naglił, nie było jeszcze w tamtych czasach urządzeń do przewlekłego wspomagania pracy serca, które dają mu czas na odpoczynek i regenerację lub pozwalają doczekać dawcy. Wziął więc wyniki ojca ze szpitala i pojechał do Zabrza.

- Chciałem się dowiedzieć, czy jest jakaś szansa na przeszczep. Przywitało mnie ponure, zadymione miasto. Z trudem dotarłem do kliniki. Dookoła był jeszcze plac budowy, brakowało dróg. Siadłem pod gabinetem prof. Religi i czekam. Patrzę w głąb korytarza - zbliża się jakiś wysoki, lekko przygarbiony mężczyzna w swetrze. Idzie energicznym krokiem. Zauważył mnie i pyta: - Pan zapewne do mnie?

Byłem zaskoczony. Od razu było widać klasę człowieka. Wolny od wywyższania się, budowania dystansu.

Profesor obejrzał dokumentację, brakowało kilku badań, prosił, by je zrobić w Gdańsku i jeszcze raz przyjechać.

Nie zdążył. Po tygodniu jego ojciec zmarł. Miał zaledwie 46 lat. Gdy powiadomił o tym prof. Religę padło sakramentalnie pytanie: A może by pan przyjechał do mnie na staż?

- Zamurowało mnie. Może bym przyjechał… Jak dziś pamiętam - mroźny styczeń. Zbliżała się przerwa międzysemestralna. Wsiadłem w samochód i pojechałem. Te dwa tygodnie zmieniły moje życie.

Zamieszkał w pokoiku na terenie Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii, instytutu badawczego założonego przez prof. Zbigniewa Religę. Przydzielono mu tam pokoik asystencki, w którym mieściło się łóżko, radio, półka na książki i brodzik z prysznicem. Warunki były spartańskie, ale dla świeżo upieczonego lekarza nie miało to znaczenia. Większość czasu spędzał w klinice, do pokoiku zaglądał raz w tygodniu.

Umowę w Zabrzu miał na dwanaście miesięcy.

- Po roku my zobaczymy i pan zobaczy, czy to jest to, co chce pan robić w życiu - oznajmił profesor na wstępie.

Minął rok, a potem jeszcze kolejnych dwanaście spędził, pracując w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu.

Własna siedziba

Był już w pełni wyszkolonym kardiochirurgiem dorosłych, gdy któregoś dnia wezwał go do siebie prof. Religa i oznajmił: - Zajmiesz się kardiochirurgią dziecięcą.

Tak naprawdę nigdy nie marzył o kardiochirurgii dziecięcej, zadecydował za niego szef. Oczywiście, mógł powiedzieć „nie” i odejść z kliniki. Ale wówczas nawet mu to nie przyszło do głowy.

Powiedział: „okey”. Postanowił, że będzie operował dzieci. I tej decyzji nigdy nie żałował, ale… gdzieś głęboko nosi w sobie chęć wykonania operacji serca u osoby dorosłej.

Rozpoczął pracę u prof. Janusza Skalskiego, a po wygranym konkursie przeniósł się do Centrum Zdrowia Dziecka, do kliniki kierowanej przez prof. Bohdana Maruszewskiego. Doktor Haponiuk w skrytości ducha marzył jednak, by wrócić do Gdańska.

W tym samym czasie prof. Religa wrócił do Warszawy, objął Klinikę Kardiochirurgii w Aninie i został ministrem zdrowia.

- Poszedłem wówczas do profesora i powiedziałem: - Teraz czas na Gdańsk. W całej północnej Polsce nie ma żadnego ośrodka tej specjalności, trzeba go tam stworzyć - mówi doktor Haponiuk.

Minister wpierw się żachnął, a po wysłuchaniu argumentów odrzekł: - Rób, twórz, ale nie dam ci na to pieniędzy, bo nie mam.

Los sprawił, że doktor Haponiuk poznał w Gdańsku prof. Piotra Czaudernę, chirurga dziecięcego, szefa Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży w gdańskim Szpitalu im. Mikołaja Kopernika. Na jej bazie profesor chciał stworzyć ośrodek, który oferowałby dzieciom kompleksowe leczenie chirurgiczne, w tym również w zakresie kardiochirurgii. W 2008 roku pododdział kardiochirurgii w Klinice Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży został uroczyście otwarty.

Potem nowy oddział zalało podczas ulewnego deszczu. Musiał się przeprowadzić w inne miejsce. W styczniu 2016 roku, po ośmiu latach tułaczki, oddział kardiochirurgii dziecięcej zyskał wreszcie własną, docelową siedzibę w przebudowanej i gruntowanie wyremontowanej części szpitala na gdańskiej Zaspie.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki