Tak, tak, studenci - ludzie dorośli - gryzmolą lub nawet wycinają najróżniejsze rzeczy jak małe dzieci. Przeważnie nic oryginalnego: kilka powszechnie znanych słów, czasem z dodatkiem nazwiska jakiegoś profesora, wybrane części ciała. Wyznają też tam swoje uczucia do rozmaitych pań lub, co częściej, do klubów piłkarskich. I tylko jeden malunek wydał mi się interesujący. Była to lokomotywa, a obok napis: "Nudzisz się? Dorysuj wagonik!". No i było tych wagoników już ponad 10. Odtąd szukałem wagoników na wszystkich uczelniach. I, niestety, w tym roku znalazłem je na swoim wydziale. Nawet fakt, że były w sali, w której nigdy nie prowadziłem zajęć, nie poprawił mi humoru.
Zaczyna się nowy rok akademicki. Pani minister Barbara Kudrycka wraz z ministrem pracy wystosowała list do rektorów, apelując, by uczelnie przyłożyły się lepiej do kształcenia dla potrzeb rynku pracy. Jak słyszę to sformułowanie, to stają mi przed oczyma te niezliczone konferencje, dyskusje, publikacje poświęcone lepszemu dostosowaniu absolwentów do tego, czego potrzebuje gospodarka. Nie wierzę, patrząc na tempo zmian w gospodarce, by takie dostosowanie można byłoby osiągnąć.
Szczególnie że w informacji o liście, na stronie MNiSW podano, że Polacy to już w tej chwili jedno z najlepiej wykształconych społeczeństw. Odsetek osób zdobywających wyższe wykształcenie przed 30 rokiem życia wynosi u nas 47 proc.! W Wlk. Brytanii - 42 proc., w Holandii - 38 proc., w Finlandii - 37 proc. Z jednej strony jest to powód do zadowolenia. Z drugiej - do zadumy. Bo nie mamy takiej gospodarki, która byłaby w stanie wchłonąć tak wielu ludzi z dyplomami. Choć wciąż, to trzeba pamiętać, pozostanie bez pracy jest mniej prawdopodobne, jeśli ma się wyższe wykształcenie. Zresztą i w innych krajach nie jest wiele lepiej, a w niektórych, np. w Hiszpanii, znacznie gorzej. Praktycznie nikomu nie udało się tak sterować strukturą wykształcenia młodzieży, żeby biznes, a również absolwenci, byli zadowoleni.
Pierwszą falę prób takich dostosowań przeżyły kraje Europy Zachodniej po buntach studenckich wiosną 1968 roku. Krytykowano tradycyjne uniwersytety za ich kompletne oderwanie od realiów. Powstawały wtedy uczelnie nastawione na uczenie praktyczne, powiązane z gospodarką, zajęciami grupowymi, projektami itp., itd. Byłem na takiej uczelni w Danii 20 lat temu. Już wówczas powoli wycofywano się tam z niektórych "innowacyjnych" rozwiązań. Teraz prawie nie ma po nich śladu. Brytyjskie eksperymenty w tym zakresie obśmiewał w swych powieściach uniwersyteckich John Lodge.
Obawiam się, że studenci na zajęciach na różnych uczelniach nadal będą dorysowywali kolejne wagoniki. Bo poza wszystkim innym trzeba uczyć atrakcyjnie. To zaś jest coraz trudniejsze, bo młode pokolenia są coraz bardziej odzwyczajone od czytania, rozwiązywania problemów, stawiania trudnych pytań. Nie chcą wychodzić poza Wikipedię i obrazki, które można znaleźć w internecie. Uczyć, paradoksalnie, jest coraz trudniej, mimo postępu technologii audiowizualnych. Nie uczyć byle jak, odbębniając lekcje i wykłady. Ale uczyć na tyle ciekawie, żeby słuchacze nie mieli czasu ani ochoty na malowanie wagoników.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?