18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dopóki nie będę miał dowodu nie uwierzę w zamach

Redakcja
Płk.  Andrzej Marecki był bliskim współpracownikiem generała Sikorskiego, kierownikiem oddziału operacyjnego sztabu Naczelnego Wodza
Płk. Andrzej Marecki był bliskim współpracownikiem generała Sikorskiego, kierownikiem oddziału operacyjnego sztabu Naczelnego Wodza
Z profesorem Jackiem Mareckim, synem jednego z ekshumowanych niedawno na wniosek IPN oficerów poległych w katastrofie gibraltarskiej - rozmawia Barbara Szczepuła

Pański ojciec, pułkownik Andrzej Marecki, zginął razem z generałem Władysławem Sikorskim w Gibraltarze, w katastrofie lotniczej 4 lipca 1943 roku…
…i pochowany został na cmentarzu wojskowym w Newark w Wielkiej Brytanii. Tym samym, na którym spoczęły szczątki Naczelnego Wodza. Dopiero w 1958 roku jako stypendysta Fundacji Forda wyjechałem na rok do Glasgow. Dzięki temu po raz pierwszy mogłem odwiedzić grób ojca. Z wielkim wzruszeniem złożyłem na nim kwiaty i zrobiłem zdjęcia. Przywiozłem je mamie.

Pamięta Pan ojca?
Miałem dziewięć lat, gdy widziałem go po raz ostatni. Obraz się zaciera. Mieszkaliśmy w Warszawie na rogu Królewskiej i Krakowskiego Przedmieścia w tak zwanym "domu bez kantów". Na początku września 1939 roku ojciec, zdając sobie sprawę z rosnącego zagrożenia, wysłał mamę, moją młodszą siostrę Teresę i mnie na wschód. Pamiętam moment, gdy auto rusza, a ojciec stoi na krawędzi chodnika i macha nam na pożegnanie. O tym, że samolot z generałem Sikorskim wpadł do morza, dowiedzieliśmy się już nazajutrz po katastrofie, bo Niemcy natychmiast podali tę informację przez uliczne szczekaczki. Mama strasznie rozpaczała. Pamiętam to dokładnie, miałem już trzynaście lat. Mieszkaliśmy wówczas w Zakopanem.

Co Niemcy konkretnie mówili i pisali w gadzinówkach?
Podawali nazwiska ofiar katastrofy, nie mieliśmy więc żadnej nadziei, że ojciec mógł ocaleć. Snuli także domysły dotyczące przyczyn katastrofy. Według nich był to zamach spowodowany przez Anglików, innym razem oskarżali Związek Sowiecki… My nad przyczynami katastrofy się nie zastanawialiśmy, ojciec zginął i to była tragedia.


Ojciec był adiutantem generała Sikorskiego?

Adiutantami są zwykle młodzi oficerowie. Adiutantem Naczelnego Wodza był porucznik marynarki Józef Ponikiewski, który także zginął razem z generałem. Mój ojciec, pułkownik dyplomowany, był bliskim współpracownikiem generała Sikorskiego, kierownikiem oddziału operacyjnego sztabu Naczelnego Wodza. Szefem sztabu był generał Tadeusz Klimecki, który też zginął w Gibraltarze.

Wróćmy do historii. Jak po wojnie władze komunistyczne odnosiły się do rodziny bliskiego współpracownika generała Sikorskiego?
W roku 1947 przyjechał do mamy znajomy z Wielkiej Brytanii i przywiózł pamiątki po ojcu, między innymi obrączkę, na której wygrawerowana była data ślubu. Dostaliśmy też jego kurtkę, guziki od munduru, prezenty, które kupił wyraźnie z myślą o dzieciach.

Co to było?
Na przykład zegarek przeznaczony dla mnie albo może dla mojej siostry. Zaś jeśli pyta mnie pani o stosunek władz PRL do generała Sikorskiego i jego żołnierzy - wyglądało to różnie. W latach czterdziestych mamie przyznano nawet jakiś dodatkowy zasiłek do renty, uznając ojca za zasłużonego dla państwa polskiego. Natomiast pod koniec lat czterdziestych wszystko się zmieniło i ja jako student Politechniki Gdańskiej w latach 1948-54 byłem szykanowany z powodu "niewłaściwego pochodzenia". Pozbawiono mnie na przykład stypendium i niewiele brakowało, a wyrzucono by mnie z uczelni. Po Październiku 1956 roku znowu było lepiej. Wyjazd na stypendium w 1958 był dla mnie ważny i z tego powodu, że w Instytucie Generała Sikorskiego w Londynie spotkałem wiele osób, które opowiadały mi o ojcu. Generał Marian Kukiel, generał Stanisław Kopański, ten spod Tobruku, pułkownik Jerzy Krubski, bliski kolega ojca, przyjęli mnie bardzo serdecznie. Otrzymałem wiele informacji o katastrofie, o pogrzebie, a także przedstawiono mi różne przypuszczenia dotyczące przyczyn katastrofy. Nic konkretnego, bo do dochodzeń prowadzonych przez Brytyjczyków nie dopuszczono Polaków. Natomiast dowiedziałem się wielu wzruszających szczegółów dotyczących pogrzebu generała Sikorskiego, w którym brał udział premier Churchill…

Pogrzeb pańskiego ojca odbył się dwa tygodnie później.
Ciało generała Sikorskiego odnaleziono wkrótce po upadku liberatora do morza. Trumnę z jego zwłokami przewieziono do Anglii na pokładzie polskiego okrętu wojennego, który akurat był w Gibraltarze. Natomiast zwłoki mojego ojca, jak mi opowiadali świadkowie, zostały wyrzucone na brzeg dopiero na trzeci dzień po katastrofie. Zidentyfikowały je osoby, które znały ojca. Dopiero wtedy przewieziono ciało samolotem do Anglii. Pogrzeb ojca - jak wynika z dokumentów - odbył się dwa tygodnie później na tym samym cmentarzu w Newark-on-Trent niedaleko Nottingham.

A potem - jak opowiadała mi przed laty pańska siostra, co opisałam w reportażu "Dwa groby pułkownika Mareckiego" zamieszczonym w książce "Kod Heweliusza" - odezwał się Ludwik Łubieński, który był świadkiem katastrofy i powiedział, że pułkownik Marecki został pochowany w Gibraltarze. Kolejna zagadka.
Na szczęście się wyjaśniła. Pan Łubieński, oficer łącznikowy przy gubernatorze brytyjskim w Gibraltarze, obecny na lotnisku podczas upadku liberatora, po wymianie korespondencji z mamą i ze mną przyznał, że mógł się pomylić, pamięć go zawiodła, bo od katastrofy minęło wiele czasu. Wszystko to oczywiście zbulwersowało mamę, bo i bez tego zagadek wokół katastrofy było i jest ciągle wiele.

Ekshumacja szczątków pańskiego ojca, generała Klimeckiego i porucznika Ponikiewskiego odbyła się parę dni temu, drugiego grudnia. Była potrzebna?
Odbyła się na wniosek Instytutu Pamięci Narodowej, który prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy gibraltarskiej. Moja siostra i siostrzeniec byli przy tym obecni. Trumny przewieziono samolotem do Krakowa, a czwartego grudnia rozpoczęto badania, których celem w przypadku ojca jest potwierdzenie przez badania genetyczne jego tożsamości, bo pan Łubieński swoją wypowiedzią wprowadził jednak pewien niepokój. Wcześniej, jak wiadomo, miała miejsce powtórna ekshumacja zwłok generała Sikorskiego, które po pierwszej ekshumacji przewieziono do Polski i pochowano na Wawelu


Ekshumacja ta nic nowego do sprawy nie wniosła. Nie wykazała, że był zamach.

Rzeczywiście, z tego, co podały media, wynika, że generała nie zastrzelono, bo nie znaleziono śladów kul, nie otruto, co wykluczyło badanie toksykologiczne, nie było też śladów uduszenia. Były ślady katastrofy, na przykład złamania kości. I tyle.

Wracając do ekshumacji pańskiego ojca…
Gdy rozpoczęła się dyskusja na temat ekshumacji generała Sikorskiego za prezydentury Lecha Wałęsy, mama jeszcze żyła. Rozmawialiśmy z nią wtedy na temat możliwej ekshumacji szczątków ojca. Mama była przeciwna. Argumentowała, że ojciec leży na cmentarzu wojskowym, obok kolegów, którzy tak jak on zginęli w służbie dla ojczyzny.

A teraz?
Postawiliśmy warunek, że ten drugi pogrzeb także będzie wojskowy, z honorami i że ojciec zostanie pochowany na wojskowym cmentarzu na Powązkach razem z generałem Klimeckim, swoim bezpośrednim przełożonym. Tak się stało. Więc życzenie mamy, żeby leżał "między swoimi" zostało spełnione.

Interesował się Pan sprawą katastrofy w Gibraltarze przez całe życie. Czy według Pana opinii to mógł być zamach?
Rzeczywiście, czytałem wszystko, co się na ten temat ukazywało. Ale dopóki nie będę miał przekonującego dowodu, a jak dotychczas takiego nie mam, to będę mówił o katastrofie lotniczej. Wszystkie dokumenty na to wskazują. Może Anglicy opublikują kiedyś jakieś materiały, które potwierdzą hipotezę zamachu, ale nie sądzę, by się to mogło zdarzyć za mojego życia ani za życia mojej siostry. IPN cały czas prowadzi śledztwo i szuka dowodu, że to mógł być zamach. Z tego, co słyszałem w mediach, wynika, że instytut będzie dążył do dalszych ekshumacji, na przykład ofiar katastrofy pochowanych w Gibraltarze.

To wszystko kosztuje.
Badania finansuje IPN ze swojego budżetu. Ale nadzieje na to, że uda się w ten sposób wyjaśnić zagadkę są coraz mniejsze.

Zamach wydaje się niektórym ludziom bardziej prawdopodobny niż zwykła katastrofa komunikacyjna. Także w przypadku niedawnej katastrofy smoleńskiej.
Na temat katastrofy smoleńskiej nie chcę się wypowiadać. Nie chcę też łączyć tych dwóch spraw. Katastrofa w Gibraltarze miała miejsce podczas wojny. Ci, którzy tam zginęli, byli na służbie. Ojciec był zawodowym oficerem, za udział w wojnie polsko-bolszewickiej otrzymał order Virtuti Militari. W latach trzydziestych pracował w Sztabie Głównym, wykładał taktykę ogólną w Wyższej Szkole Wojennej. Był też przez dwa lata attaché wojskowym przy poselstwie RP w Sztokholmie. We wrześniu 1939 roku przedostał się do Francji, zgłosił się do generała Sikorskiego, pełnił funkcję oficera łącznikowego przy francuskim sztabie generalnym. Po klęsce Francji pracował w Londynie w sztabie Naczelnego Wodza, był także komendantem polskiej Wyższej Szkoły Wojennej w Wielkiej Brytanii. Zginął - powiem uroczyście - śmiercią żołnierza. Razem z Naczelnym Wodzem.

Profesor Jacek Marecki jest członkiem rzeczywistym Polskiej Akademii Nauk, prezesem Oddziału PAN w Gdańsku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki