Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dopalacze na Pomorzu. Namierzono pięć sklepów, zabezpieczono podejrzane substancje

Szymon Zięba
Grzegorz Dembiński
Dopalacze wróciły na pomorskie ulice. W toku rozpoznania przeprowadzonego m.in. przez sanepid okazało się, że skala dopalaczowego interesu na terenie Pomorza ma większy zasięg, niż do tej pory się wydawało, a podejrzany o sprzedaż substancji sklep mieszczący się we Wrzeszczu jest tylko jednym z wielu.

Dopalaczowe interesy wyrastają bowiem jak grzyby po deszczu. Jeszcze niedawno, według Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej, na Pomorzu można było mówić o istnieniu czterech punktów, podejrzanych o zajmowanie się sprzedażą dopalaczy.

Już kilka dni później z sanepidu napłynęły informacje o pięciu takich sklepach. Według Anny Obuchowskiej z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, trzy z nich mieszczą się w Gdańsku, jeden w Malborku i jeden w Tczewie.

Jak jednak donoszą funkcjonariusze z gdyńskiej KMP, na pięciu sklepach może się nie skończyć. Istnieje bowiem podejrzenie, że dopalacze są sprzedawane również w Gdyni.

- Przyglądamy się jednemu z lokalnych sklepów, który zajmuje się sprzedażą tzw. gadżetów skejtowskich - wyjaśnia kom. Michał Rusak, rzecznik prasowy gdyńskiej KMP. - Podczas kontroli szczególną uwagę zwracamy na artykuły oznaczone jako "kolekcjonerskie", będące "imitacją" lub "nienadające się do spożycia" - wyjaśnia policjant.

Jak jednak zaznacza funkcjonariusz, wciąż są to tylko podejrzenia.

Zdecydowane działania natomiast podjęli już funkcjonariusze z Gdańska. Według podkom. Magdaleny Michalewskiej z KMP w Gdańsku, od końca sierpnia inspektorzy sanepidu wraz z policjantami dokonują wzmożonych kontroli trzech punktów handlowych znajdujących się w Gdańsku, podejrzanych o handel psychodelikami.

- W tym zakresie policjanci ściśle współpracują z pracownikami Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej - zaznacza policjantka. Według Romana Nowaka, rzecznika prasowego wojewody, od września w całym województwie służby sanitarne zabezpieczyły 2203 opakowania podejrzanych produktów. Laboratoryjnym badaniom zostaną poddane 163 próbki.

Po cyklu publikacji, które ukazały się na łamach "Dziennika Bałtyckiego", wojewoda pomorski Ryszard Stachurski zarządził mobilizację podległych mu służb. Do walki z dopalaczami zaangażowano m.in. Wojewódzki Inspektorat Inspekcji Handlowej, Urząd Kontroli Skarbowej, sanepid, a nawet Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Namierzone punkty są również pod stałą kontrolą policji.

- Każda ze służb i inspekcji ma wykorzystać wszelkie dostępne i zgodne z prawem narzędzia, aby utrudnić funkcjonowanie przedsiębiorcom - stwierdził Ryszard Stachurski w wydanym oświadczeniu.

Jak się jednak okazuje, mimo że od zapowiadanych działań minął już ponad tydzień, a na ręce wojewody spływają pierwsze sprawozdania z działań służb, dopalaczowy interes kręci się nadal. Sklep podejrzany o handel substancjami psychoaktywnymi, mieszczący się we Wrzeszczu nieopodal szkoły podstawowej, oficjalnie oferujący środki zapachowe do mieszkań, oblegają tłumy.

- Przed punktem z dopalaczami, który mijam w drodze do pracy, każdego dnia widzę coraz większe grupy osób - opowiada pani Katarzyna z Gdańska. - Klientami "sklepu z zapachami" są głównie młodzi ludzie, a nawet dzieci, w wieku mniej więcej 12-16 lat - dodaje zmartwiona kobieta.

Obowiązujące regulacje bowiem nie zakazują prowadzenia dalszej działalności punktów, w których znaleziono podejrzane substancje.

- Próbki zabezpieczonych produktów będą przesłane do laboratorium. Tam zostaną poddane badaniu, które określi ich skład - czynności takie trwają od 4 do 6 tygodni - wyjaśnia Janina Hamerska z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gdańsku. - W tym czasie konkretny punkt handlowy może prowadzić działalność, jednak z wyłączeniem produktów zabezpieczonych przez inspektorów oraz innych produktów, co do których zachodzi podejrzenie, że są środkami zastępczymi - dodaje.

Przedsiębiorcy handlujący dopalaczami znaleźli jednak sposób na kontrolerów. Konfiskowane substancje szybko zastępowane są nowymi, o podobnym składzie, w innym opakowaniu. Mimo to jednak urzędnicy nie mają podstaw do zamknięcia sklepów.

- Inspektor sanitarny zgodnie z obowiązującymi przepisami prawnymi ma prawo zamknąć obiekty jedynie na czas niezbędny do usunięcia zagrożenia, jednak nie dłużej niż na 3 miesiące - precyzuje Janina Hamerska.

Faktycznie do zamknięć podejrzanych sklepów nie dochodzi wcale, ponieważ - według przepisów - inspektorzy, zabezpieczając podejrzany towar, usuwają wymagane ustawowo do podjęcia czynności zagrożenie.

Ostatecznie, jak informują inspektorzy sanepidu, nawet w przypadku ustalenia, że zabezpieczone próbki są tak naprawdę substancjami psychoaktywnymi, urzędnicy nie mają możliwości stałego zamknięcia sklepu, w którym te zostały znalezione.
Najpoważniejszą sankcją, jaką może zastosować sanepid wobec handlarza dopalaczami, jest bowiem kara pieniężna.

- Od wyników badań zależy, czy inspektor sanitarny wyda decyzję o całkowitym wycofaniu produktów ze sprzedaży. W takim wypadku następnym krokiem jest nałożenie kary pieniężnej w wysokości od 20 tysięcy złotych do miliona złotych - wyjaśnia Janina Hamerska.

Jak nieoficjalnie przyznają funkcjonariusze, przepisy prawne zmuszają ich do wyczekiwania na błąd handlarzy.
Dopiero kiedy ci po raz drugi do sprzedaży wprowadzą zdelegalizowaną wcześniej substancję, konsekwencje mogą być poważniejsze.

W 2010 roku z dopalaczami walczyły tysiące policjantów i setki inspektorów

Dwa lata temu premier Donald Tusk zapowiedział, że wykorzysta wszystkie możliwości prawne, które umożliwią mu zamknięcie sklepów z dopalaczami i zniszczenie ich produktów. I dwa lata temu udało się dopalacze zlikwidować.
W 2010 roku, po szeroko zakrojonej akcji inspektorów sanitarnych oraz policjantów, zamknięto setki sklepów które podejrzewano o handel dopalaczami.

W wielkiej dopalaczowej obławie udział brało kilkuset inspektorów sanitarnych i kilka tysięcy policjantów. Kontrolą objęto prawie 1700 sklepów, działających na terenie całej Polski, co do których zachodziło podejrzenie, że prowadzą handel substancjami psychoaktywnymi. Spośród nich zamknięto niemal 800. Przeprowadzona akcja, skoordynowana przez ogólnokrajowe służby, sprawiła, że niemal z dnia na dzień z polskich ulic zniknął problem dopalaczy. Funkcjonariuszom udało się również namierzyć osoby, które prowadziły handel specyfikami przez internet.

Czy uważasz, że działania podjęte przez służby pozwolą zlikwidować dopalacze?

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki