Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dogrywka decydowała o zwycięstwie sopocian

Janusz Woźniak
Pod kosz przedziera się David Logan (w środku)
Pod kosz przedziera się David Logan (w środku) Przemek Świderski
Ligowy kopciuszek podejmował mistrza Polski, zespół zaprawiony w euroligowych bojach. Zapowiadając spotkanie Sportino Inowrocław - Asseco Prokom Sopot, pisaliśmy, że mimo zmęczenia podopiecznych Tomasa Pacesasa serią rozegranych w ostatnich dniach spotkań, epidemii grypy w drużynie, trudno nawet przypuszczać, aby sopocianie mieli kłopoty z pokonaniem Sportino.

A jednak. Asseco wprawdzie wygrało 99:95, ale dopiero po dogrywce.

Kibice, którzy w sobotę wybrali się do hali w Inowrocławiu, na pewno nie mogli narzekać na brak emocji. Zespół gospodarzy napędził sporo strachu faworyzowanym gościom. Sensacja wisiała w powietrzu, ale ostatecznie gospodarze przegrali dopiero w dogrywce. Mecz od początku był wyrównany.

Skuteczność na atakowanej tablicy, w rzutach i w zbiórkach Patrica Burke równoważyli rzutami z dystansu obwodowi gracze Sportino Tony Lee i Eddie Miller. Po dziesięciu minutach gry Sportino przegrywało tylko jednym punktem (24:25). W połowie meczu gospodarze przegrywali wprawdzie nieco wyżej (37:41), ale tylko dlatego, że w końcówce drugiej kwarty sopocianie zagrali nieco lepiej.

Początek trzeciej kwarty należał do Dawida Logana i Przymysława Zamojskiego, których nie mogli powstrzymać inowrocławianie i Asseco odskoczyło na bezpieczną, jak się wydawało, przewagę 11 punktów. To nie był jednak koniec emocji, bo gospodarze dość szybko się pozbierali i znowu wrócili do gry. Potrafili to udowodnić w czwartej kwarcie, zresztą jedynej, którą w tym spotkaniu wygrali.

Wprawdzie sopocianie utrzymywali minimalną 2-3-punktową przewagę, ale to nie wystarczyło. Na piętnaście sekund przed zakończeniem regulaminowego czasu gry na linii rzutów wolnych stanął Marcus Crenshaw, ręka mu nie zadrżała i skutecznie wykonując dwa rzuty wolne, doprowadził do remisu 83:83. Goście mieli jeszcze czas na przeprowadzenie skutecznej akcji, ale rzut Filipa Dylewicza okazał się niecelny. Sędziowie zarządzili więc dogrywkę. Lepiej ten decydujący czas gry wykorzystali mistrzowie Polski. Dwie pierwsze skuteczne akcje i trafienia Ronnie Burrella oraz Logana dały im pięciopunktowe prowadzenie, którego nie oddali już do końca.

Po tym meczu na pochwały bardziej zasłużył zespół pokonanych, a drużynie Asseco w takiej formie jak w sobotę w Inowrocławiu trudno będzie odnieść zwycięstwo w krajowym klasyku ligi koszykówki. Bowiem już jutro do Sopotu przyjeżdża Anwil Włocławek. Myślę, że podopieczni Igora Griszczuka będą chcieli, wobec słabszej ostatnio dyspozycji Asseco, ostatni mecz w 2008 roku zakończyć zwycięstwem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki