- Zamieszanie to chyba zbyt delikatnie powiedziane - denerwuje się Sławomir Pipke, pucki radny, sam też ojciec uczniów. - Ludzie przywożą swoje dzieci do szkoły i kompletnie nie zwracają uwagi na to, co dzieje się wokół nich. Tymczasem maluchy między autami pędzą do szkoły. W takim zamieszaniu łatwo o tragedię.
Samorządowiec od roku zabiegał o to, by tematem zainteresować służby porządkowe. Dzięki obecności funkcjonariuszy ma zostać wyeliminowany komunikacyjny chaos. Zdecydowana większość zmotoryzowanych rodziców odwozi dzieci szeroką ul. Przebendowskiego. Kłopot w tym, że już przy samym budynku kierowcy "zapominają" o przepisach ruchu drogowego i zdrowym rozsądku.
- Rzeczywiście, przed szkołą zachowują się dość niefrasobliwie - przyznaje Piotr Bajda, komendant Straży Miejskiej, który nawet wystosował do rodziców pisemny apel. - Część zatrzymuje się po prawej stronie i wypuszcza dziecko na jezdnię. A maluch nie widzi, co nadjeżdża z drugiej strony.
Na Przebendowskiego znajduje się także spory parking, który pomieści kilkadziesiąt samochodów. To kolejne źródło kłopotów. Parking ma dwa wjazdy, ale rodzice podwożący swoje dzieci uparli się, by opuszczać go tą samą drogą, którą wjechali. Tworzą przy tym dodatkowe zamieszanie. Dlatego codziennie rano oraz podczas dłuższych przerw strażnicy pojawiają się przed budynkiem podstawówki.
Obserwują sytuację, kierują samochody we właściwe miejsca i pilnują uczniów. Zorganizowali też na parkingu ruch okrężny.
- Nikogo nie karamy mandatami, bo nie o to tutaj chodzi - tłumaczy komendant. - Pouczamy i tłumaczymy, co kierowcy zrobili nieprawidłowo. Liczymy na to, że rodzice sami zrozumieją sytuację.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?