- Źle się stało, że jedna gmina podrzuca problemy innemu samorządowi - ubolewa Magdalena Kołodziejczak, wójt gm. Pruszcz Gd. - Miasto Sopot umieszcza w Straszynie swoich mieszkańców, ale takich, którzy wymagają dużego zaangażowania naszego Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Zazwyczaj mają oni bagaż przykrych doświadczeń, a po przeprowadzce są zmuszeni do wejścia w nowe środowisko. Tym samym odsuwa się ich od rodzin, znajomych w Sopocie. To sprawia, że nie potrafią się u nas odnaleźć.
Gdańsk szykuje się do rewolucji komunalnej. Najemcy do kontenerów?
Sprawa ma drugie dno, bowiem z czasem "przesiedleńcy" stają się mieszkańcami gminy również pod względem formalnym. - Sopocianie, którzy zostaną skierowani do nas, meldują się, czego nie możemy im odmówić - tłumaczy wójt Kołodziejczak. - Od tego momentu wszelkie obowiązki spadają na nasz samorząd, włącznie z opieką GOPS. Musimy na przykład zapewnić pochówek zmarłych i ponosić związane z tym koszty.
Władze Sopotu nie przewidują zmiany dotychczasowej praktyki.
- Porozumienie z gminą Pruszcz Gdański obowiązuje od kilkunastu lat - wyjaśnia Bartosz Piotrusiewicz, wiceprezydent Sopotu. - Nie dziwię się, że władze gminy nie są zadowolone z takiego stanu rzeczy, ale budynek jest oddalony od centrum, więc jego mieszkańcy nie powinni być uciążliwi. Obowiązki wynikające z meldunku wynikają z ustawy o zabezpieczeniu socjalnym, w myśl której wszystkie świadczenia są wypłacane w miejscu zameldowania. Z naszego punktu widzenia jest korzystne dla gminy, że ma lokale socjalne, w których może umieścić mieszkańców z wyrokami eksmisyjnymi. Do Straszyna trafiają oni w ostateczności. Przyznaję, że warunki są tam skromne, ale każdy lokal jest pomocą.
Jak podkreśla wiceprezydent, nie ma możliwości, by mieszkańcy ze Straszyna wrócili do Sopotu, gdyż miasto nie dysponuje wolnymi lokalami socjalnymi.
- Ubolewam, że nawet jeśli ktoś zdewastuje mieszkanie socjalne, to zgodnie z obowiązującym prawem nie ponosi tego konsekwencji w postaci utraty mieszkania - przyznaje samorządowiec. - Jest to problem, bo daje to poczucie całkowitej bezkarności.
O tym, że mieszkańcy "sopockiego" budynku potrafią dać się we znaki, wie doskonale policja.
Jak informuje dzielnicowy, sierż. sztab. Mariusz Trociewicz, funkcjonariusze są wzywani do awantur domowych i w przypadkach zakłócania ciszy nocnej. Niemałą rolę przy takich zdarzeniach odgrywa alkohol.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?