Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Długo oczekiwane zwycięstwo

Janusz Woźniak
Łukasz Kowalski (w białej koszulce, z lewej) strzelił drugiego gola dla Arki
Łukasz Kowalski (w białej koszulce, z lewej) strzelił drugiego gola dla Arki Tomasz Bołt
Czy Arka wreszcie wygra mecz? To pytanie zadawało sobie w piątek kilka tysięcy gdyńskich kibiców. Żółto-niebiescy, chociaż na życzenie samych piłkarzy gdynianie zagrali wczoraj w biało-czarnych strojach, mieli jednak szalenie trudne zadanie, bo do Gdyni przyjechał trzeci w tabeli ekstraklasy GKS Bełchatów. Podopieczni Pawła Janasa, to w ostatnich tygodniach najrówniej grający w lidze zespół.

Trener Czesław Michniewicz znowu miał prawo narzekać na pecha. Lista przymusowo nieobecnych powiększyła się jeszcze po czwartkowym treningu o Marcina Wachowicza.

- Skład jest znowu z konieczności przemeblowany. Goście są faworytem w tym spotkaniu, ale to nie oznacza, że nie powalczymy o zwycięstwo - mówił przed wczorajszym meczem Michniewicz.

- My faworytem - dziwił się trener Janas. - Chcemy dobrze zagrać, a jak uda się wygrać, to byłbym tym bardziej zadowolony. Nie myślimy o naszym miejscu w czołówce, ale o punktach w każdym najbliższym meczu - stwierdził trener gości.

Pierwszy kwadrans meczu był raczej bezbarwny. Była walka w środku boiska, ale nic ciekawego nie działo się pod pod żadną z bramek. Drugi kwadrans meczu to coraz groźniejsze ataki gospodarzy. W 18 minucie do prostopadłego podania Damiana Nawrocika doszedł Tomasz Sokołowski, ale trafił piłką w dobrze ustawionego w bramce Krzysztofa Kozika.

Dwie minuty później płynną akcję Bartosz Ława - Marcin Pietroń - Sokołowski ten ostatni kończył strzałem z 10 metrów od bełchatowskiej bramki, ale znowu lepszy okazał się Kozik. Dopiero w 26 minucie pierwszy celny strzał na gdyńska bramkę oddali goście. Lecz piłkę po uderzeniu z około 25 metrów złapał Norbert Witkowski.

Mecz wyraźnie stał się ciekawszy, a w 34 minucie szczęścia zabrakło żółto-niebieskim do objęcia prowadzenia. Najpierw strzałem z dystansu w poprzeczkę trafił piłką Ława, a dobitkę głową Marcina Chmiesta w bardzo dobrym stylu obronił Kozik. Po tej akcji Arki obudzili się goście. Efektownym szczupakiem piłkę w kierunku bramki gdynian posłał Dawid Nowak, ale futbolówkę na rzut rożny zdołał wybić wczorajszy solenizant - obchodzący 36 urodziny - Dariusz Żuraw. Natomiast w 37 minucie na uderzenie z dystansu zdecydował się Mateusza Cetnarskego, ale zmierzającą pod poprzeczkę piłkę na rzut rożny efektownie sparował Witkowski.

- Mogłem strzelić przynajmniej jedną bramkę. Zabrakło szczęścia, a może trochę umiejętności. Piłka mnie dzisiaj szuka i może po przerwie uda się trafić do siatki - mówił w przerwie Tomasz Sokołowski.
I rzeczywiście minutę po wznowieniu gry piłka zatrzepotała w siatce gości.
Wybita z pola karnego piłka trafiła pod nogi Ławy, a ten zdecydował się na natychmiastowy strzał z około 22 metrów. Futbolówka tuż przy słupku i obok rozpaczliwie interweniującego Kozika znalazła drogę do bramki. Radość strzelca była ogromna, ale trudno się dziwić, bo gol Ławy przełamywał trwająca 396 minut strzelecką niemoc gdynian. Był też zapowiedzią, że gospodarzy stać na przełamanie serii siedmiu spotkań bez zwycięstwa.

Sukces bardziej realny stał się w 58 minucie. Wszystko zaczęło się od faulu na Pietroniu. Rzut wolny wykonał Nawrocik, a w polu karnym najsprytniejszy okazał się Łukasz Kowalski. Uderzył piłkę głową na tyle precyzyjnie, że Kozikowi nie pozostało nic innego, jak wyjmować futbolówkę z siatki. 2:0 dla Arki to już była dużo poważniejsza zaliczka na zwycięstwo z GKS.

Mecz nadal trzymał w napięciu, bo goście nie zamierzali rezygnować. W 61 minucie zaskoczyć Witkowskiego próbował Mariusz Ujek, ale bramkarz Arki wykazał się duża klasą. Natomiast kilka minut później, po strzale głową Tomasza Jarzębowskiego, piłka trafiła w poprzeczkę. W 85 minucie, po rzucie rożnym i zamieszaniu pod bramką gospodarzy, znowu Witkowski uratował swój zespół przed utratą gola. Na tablicy wyników ciągle było 2:0 dla Arki i ten wynik utrzymał się do końcowego gwizdka sędziego Grzegorza Gilewskiego.

- Bramek potrzebowaliśmy jak tlenu. Wygraliśmy i chyba każdy przyzna, że w dobrym stylu i w pełni zasłużenie. Dobrze zagraliśmy już w Krakowie, ale dzisiaj skutecznie i z ogromną determinacją. Swojego gola chciałbym zadedykować mamie, która za trzy dni obchodzi urodziny - powiedział po meczu szczęśliwy, jak wszyscy jego koledzy, Bartosz Ława.

Polnord Arka Gdynia - GKS Bełchatów 2:0 (0:0)
1:0 Bartosz Ława (46), 2:0 Łukasz Kowalski (58)
Arka: Witkowski - Kowalski, Żuraw I, Łabędzki, Płotka - Sokołowski, Ulanowski I, Ława, Pietroń (90 Budziński) - Nawrocik (90 Trytko) - Chmiest (87 Niciński).

GKS Bełchatów: Kozik - Jarzębowski, Cecot I (81 Wróbel), Pietrasiak, Popek - Kuklis (62 Adamiec), Gol, Cetnarski (76 Fonfara), Garguła, Nowak - Ujek I.
Sędziował: Grzegorz Gilewski (Radom). Widzów 5000.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki