Tak, wtedy, w tamte sierpniowe dni moi rodzice byli przed bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej. I słuchali. A ja razem z nimi. Słyszałem między innymi, jak tłum śpiewał o Dąbrowskim, ziemi włoskiej… Co ta włoska ziemia z tą polską, gdańską miała wspólnego - wtedy nie rozumiałem. Co to hymn narodowy - też. Ale to, co dla mnie - dziecka było jakoś oczywiste, to że ta pieśń dla śpiewających jest czymś bardzo ważnym - tak wykrzyczana, skandowana - teraz bym powiedział: jak protest song. Mój ojciec nagrywał to wszystko magnetofonem kasetowym. Gdzieś są te kasety. Ale kto dziś słucha kaset?...
W poniedziałek słuchałem gwizdów i buczenia prosto z Gdyni (swoją drogą - szkoda, że do Gdyni się to przykleiło). Żal, że przy okazji święta te porykiwania. Żal, ale czy zaskoczenie? Zjazd związkowy (nawet jeśli odświętny) to nie akademia pomyślana ku czci rządzących. Każdy ma tam swoją rolę.
Podział na my (ludzie pracy) i oni (ludzie władzy) - nawet naturalny. Na zjedzie związkowym - tak. Na święcie - już nie. I dlatego dziękuję pani Henryce, że wstała, bo nie wytrzymała. Ponieważ wstała - złamała konwenans akademii z lśniącą scenografią i fortepianem w tle. Jej gromkie "Wy mnie nie przekrzyczycie! Krew mnie zalewa!" obnażyło cały ten świąteczny pozór. Bo święta żadnego tam nie było. Była tylko odświętna dekoracja. Wystarczyło huknąć, by zastawki wstydliwie opadły. Stało się. Trzydziestka bez złudzeń. Więc jeszcze raz pani Henryko - dziękuję. Choć żałuję…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?