Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Digu digu didel dejdel dum

Grażyna Antoniewicz
Scena z prób "Skrzypka na dachu" 2008. Czy reżyser Jerzy Gruza powtórzy swój sukces sprzed 24 lat?
Scena z prób "Skrzypka na dachu" 2008. Czy reżyser Jerzy Gruza powtórzy swój sukces sprzed 24 lat? Tomasz Bołt
Kiedy rozpoczęto sprzedaż biletów, przed kasą Teatru Muzycznego w Gdyni wiła się długa kolejka. Każdy chce zobaczyć premierę musicalu "Skrzypek na dachu". Reżyseruje Jerzy Gruza, jak przed laty. Czy powtórzy swój sukces z 1984 roku? "Skrzypka" zagrano wtedy 500 razy.

W teatrze ostatnie próby. Wczoraj był pierwszy przegląd kostiumów, przymiarki peruk i bród. Atmosfera lekko nerwowa... W teatralnym bufecie - pustki.
Po korytarzu przechadza się młody skrzypek w chałacie i z pejsami. Gra, jednocześnie ćwicząc taneczne kroki. W kulisach krzątają się rekwizytorki.

- To piękny musical, mam do niego wielki sentyment - zapewnia Kasia Łuciów. - Widziałam poprzednią wersję, bo moja koleżanka Renia Bigus pracowała wówczas w teatrze. Akcja dzieje się w Anatewce, w gospodarstwie Tewie Mleczarza, więc potrzebne są blaszane wiadra, wiklinowe kosze, garnki, dzbanki, miednice. Poza tym jest scena na targowisku, gdzie leżą sztuczne kwiaty, owoce, które wyglądają jak prawdziwe, sery, ziemniaki, warzywa - normalnie jak na rynku.
Za kulisami czekają na swoje wejście świece szabasowe i stoły weselne.

Trwa próba...
- Proszę o niezabieranie świeczek, tylko odłożenie ich na miejsce - rozlega się głos inspicjentki z głośników. - Przed spektaklem przychodzimy wcześniej niż aktorzy - opowiada pani Kasia. - Trzeba rozłożyć rekwizyty. Mają być w wyznaczonych miejscach, inaczej artyści się pogubią lub będą musieli improwizować.

Gasną światła na widowni, powoli zjeżdżają piękne ażurowe dekoracje. Przenosimy się do Anatewki, wioski zagubionej gdzieś w carskiej Rosji, gdzie biedny Tewie Mleczarz marzy o bogactwie, wadzi się z Bogiem i chce wydać za mąż pięć córek.

Na scenie Mendel pyta Abrama: Dlaczego ty nigdy nie przyniesiesz jakiejś dobrej wiadomości?
- Paweł, powiedz to z pretensją - woła reżyser z widowni.
W pracowni fryzjerskiej Helena Szkudlarek postarza perukę rabina. Trzeba dołożyć siwizny. Ostatnie poprawki, tu dodać włosów, tam ująć. Zrobiono około 30 bród i zarostów i tyleż samo peruk i warkoczy. Dużo pracy. Do każdej męskiej czapki i kapelusza potrzebne są pejsy.
Inspicjentka woła: Swatki na scenę.
Tewie Mleczarz (Bernard Szyc) śpiewa:
Gdybym był bogaczem
Dejdel didel dejdel
Digu digu didel dejdel dum...

- Za co lubię Tewiego? - zastanawia się aktor. - To postać, z którą spotkałem się już w młodości, kiedy była pierwsza realizacja tego spektaklu w Gdyni. Podoba mi się, że to jest chłop z krwi i kości, że jest tak szeroki - do głębi, od medytacji, przez trywialność, żart, po pijaństwo i złość. Amplituda nastrojów od wściekłości do liryzmu. Wzrusza mnie jego miłość do dzieci i pogodzenie się ze swym losem. Ale najbardziej lubię Tewiego za śpiew, taniec, dowcip, zachwyt nad światem, który jest lekarstwem na wszystkie przeciwności losu.

- Bernard Szyc jest do tej roli stworzony, a tekst "Skrzypka na dachu" wciąż jest godzien pracy - odkrywania nowych treści, zachowań, emocji - zapewnia reżyser Jerzy Gruza.
Biegnie scena za sceną. Reżyser woła: Na środek z tym praniem. Do góry dekoracje. Ruscy szybciej pod tunel (orkiestry) podchodźcie. Lecimy!

Tymczasem Tewie znów zawraca Panu Bogu głowę: Ja wiem, że Ty jesteś bardzo zajęty - to wojny i rewolucje, to powodzie i inne żywiołowe katastrofy… Słowem, to wszystko, co ludzi do Ciebie napędza - ale czy Ty nie mógłbyś na chwilę oderwać się od tych klęsk i załatwić Motlowi maszynę? A skoro już jesteś w pobliżu, to zwróć uwagę na lewą nogę mojej szkapy.
W pracowniach krawieckich na wieszakach czekają płaszcze, chałaty, suknie. Do "Skrzypka na dachu" trzeba było zrobić 230 kostiumów męskich i prawie tyle samo damskich.

- Musimy wykończyć kostium Lejzora: płaszcze, chałat, skórzaną kamizelkę, koszule, spodnie i fartuch - mówi krawiec Józef Chybiński.
Z niecierpliwością czekamy na premierę tej mądrej wzruszającej opowieści... Jak mawia Tewie: W naszej małej Anatewce każdy jest, można by powiedzieć, takim skrzypkiem na dachu, co próbuje wydobyć ze swych skrzypiec prosty i miły ton, nie skręcając sobie przy tym karku.

Musical "Skrzypek na dachu" - muzyka Jerry Bock, libretto Joseph Stein, reżyseria Jerzy Gruza, kostiumy Barbara Ptak, scenografia Małgorzata Szydłowska, choreografia Bernard Szyc.
Premiera 8 listopada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki