Bilety na kolejne starcie lokalnych rywali, zgodnie z oczekiwaniami organizatorów, rozeszły się na pniu, a w gdyńskiej hali pojawił się komplet niemal 4,5 tysiąca kibiców. Nic dziwnego - pojedynki Asseco Prokomu i Trefla to gwarancja niesamowitych emocji.
- Sobotni mecz był rzeczywiście godny derbów. Fani obejrzeli dobrą koszykówkę, a obie ekipy grały naprawdę twardo - ocenił po końcowej syrenie Adam Hrycaniuk.
Sam początek spotkania należał do gospodarzy, którzy objęli prowadzenie 10:3. Trefl zaczął grę na pełnych obrotach dopiero po wejściu na parkiet Filipa Dylewicza. Wyraźnie zmotywowany "Dylu" był głównym egzekutorem akcji gości - gdy tylko dostawał piłkę, rzucał z daleka lub wchodził pod kosz, by wymusić faul bezradnej obrony gdynian.
Pod nieobecność wciąż kontuzjowanego Qyntela Woodsa Asseco Prokom miał swoją niezawodną broń w postaci Ratko Vardy. Potężny center był tego dnia odpowiednio skoncentrowany, przez co ani Dragan Ceranić, ani tym bardziej Slobodan Ljubotina nie byli w stanie go powstrzymać. Tyle tylko, że jego koledzy radzili sobie gorzej i seryjnie pudłowali z dystansu. Do przerwy Bośniak zdobył 16 punktów przy 15 Dylewicza, ale to Trefl wygrywał 36:32.
Tuż po zmianie stron goście wyszli na swoje najwyższe w meczu prowadzenie - 40:32 w 33 minucie. Wysoka przewaga uśpiła jednak ich czujność. W ciągu dokładnie 250 sekund Asseco Prokom zdobył aż 18 "oczek" z rzędu przy zupełnej bezradności sopocian! Fenomenalny fragment zaliczył zwłaszcza Daniel Ewing, który w samej trzeciej kwarcie zdobył aż 15 punktów. Gdyńska część widowni fetowała, bo wydawało się, że miejscowi mają zwycięstwo na wyciągnięcie ręki.
Gracze Trefla nie zamierzali jednak składać broni i w ostatniej partii stopniowo zmniejszali dystans do mistrzów Polski, aż w 38 minucie doprowadzili do remisu po 71. Po chwili świetna dobitka Marcina Stefańskiego dała żółto-czarnym prowadzenie 74:71.
Największym pechowcem dramatycznej końcówki został rozgrywający gości Giedrius Gustas. Najpierw przy stanie 76:75 dla Trefla Litwin nie wykończył prostego dwutaktu. Chwilę potem dwa doskonale wykonane rzuty wolne Filipa Widenowa dały Asseco Prokomowi jednopunktowe prowadzenie i na 16 sekund przed końcem piłkę miał Trefl. Indywidualną akcję chciał przeprowadzić Dylewicz, jednak został zablokowany (na granicy faulu) przez Ewinga.
Zostało już tylko 6 sekund do końca meczu i piłkę mieli wprowadzić do gry sopocianie. Do tego zadania wyznaczyli Gustasa, lecz zdenerwowany rozgrywający nie zdołał podać żadnemu z kolegów w ciągu regulaminowych 5 sekund. To oznaczało stratę i koniec marzeń o wygranej. Finałowy wynik spotkania ustalił na linii faulowany Daniel Ewing.
- Myślę, że możemy wracać do domu z podniesionymi głowami, ale w ostatnim fragmencie zabrakło nam zimnej krwi. Chyba wolałbym przegrać 20 punktami niż w takich okolicznościach. Pozostaje spory niedosyt - podsumował rozgoryczony Dylewicz.
Asseco Prokom Gdynia - Trefl Sopot 78:76 (16:15, 16:21, 25:17, 21:23)
Asseco Prokom: Varda 22 (2x3), Ewing 18 (3), Widenow 10, Hrycaniuk 10, Burrell 6, Szczotka 4, Szubarga 4, Witka 2, Eldridge 2, Adams 0
Trefl: Dylewicz 20 (1), Ceranić 14 (1), Harrington 13 (1), Gustas 10, Kikowski 8 (1), Stefański 5, Kinnard 3 (1), Ljubotina 2, Waczyński 1
Zdaniem trenerów
Tomas Pacesas, trener Asseco Prokomu Gdynia:
Gratuluję Treflowi walki, jaką podjął. 16 zbiórek w ataku świadczy o tym, że grali z zaangażowaniem i ambicją. Mam pretensje do mojego zespołu za roztrwonienie 10-punktowej przewagi. W czwartej kwarcie popełnialiśmy za dużo strat, więc dotyczy to zwłaszcza naszych trzech rozgrywających. Straciliśmy koncentrację, graliśmy zbyt szybko, zamiast szukać łatwych punktów. Dobrze, że w drugiej połowie udało nam się wyłączyć z gry Gustasa i Dylewicza. Świetny występ zaliczył Ratko Varda, takiej gry od niego oczekujemy zawsze. Poza tym zwróciłbym uwagę, że w pierwszej połowie mieliśmy 22 faule przy 6 Trefla. To mnie przeraża, bo bardzo łatwo jest grać bez koncepcji, w każdej akcji z głową na dół i tylko szukać kontaktu, by zagwizdano faul.
Karlis Muiznieks, trener Trefla Sopot:
Przede wszystkim gratuluję trenerom Asseco Prokomu wygranej. W moim odczuciu zagraliśmy bardzo dobre spotkanie i dziękuję wszystkim moim graczom za walkę do samego końca. Oczywiście nasz przeciwnik to znakomity zespół, a mecz rozstrzygnął się dosłownie w ostatnich sekundach, gdy decydowały pojedyncze rzuty. Dzisiaj Asseco Prokom w tych najważniejszych momentach wypadł bardzo dobrze i dlatego odniósł zwycięstwo, ale powtórzę raz jeszcze, że moi zawodnicy również spisali się dzielnie i zasłużyli na pochwałę. Jestem też wdzięczny naszym fanom za wsparcie. Przegraliśmy, ale zaliczyliśmy całkiem dobry występ i z tego jestem zadowolony. Kiedy dołączy do nas Monty Mack? Proszę zapytać dyrektora sportowego.
Co z Montym Mackiem?
Przed derbami kibice Trefla liczyli na debiut zakontraktowanego niedawno Monty'ego Macka.
Srodze się zawiedli. Amerykanin nie pojawił się w hali.
- Sytuacja znów mocno się skomplikowała. Zawodnik ma problemy paszportowe i wciąż nie wiemy, kiedy do nas dołączy. Czekamy teraz na oficjalne oświadczenie ze strony agencji reprezentującej gracza. W poniedziałek powinniśmy podjąć decyzję, czy dalej czekamy na Macka, czy rezygnujemy z transferu - tłumaczy dyrektor sportowy sopockiego Trefla, Tomasz Kwiatkowski.
- Rozumiem niezadowolenie trenera Muiznieksa. W meczu z Asseco Prokomem znów zabrakło nam gracza potrafiącego wykonać decydującą dla wyniku akcję. Poza tym ostatnio na grypę żołądkową chorował Adam Waczyński, przez co nie był w pełni sił. Mack z pewnością by się przydał - dodał dyrektor.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?