Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Demokracja po sopocku". Felieton Wojciecha Wężyka

Wojciech Wężyk
"Demokracja po sopocku". Felieton Wojciecha Wężyka
"Demokracja po sopocku". Felieton Wojciecha Wężyka Przemysław Świderski
Trójmiejscy samorządowcy twierdzą, że w kraju dzieje się źle, a nadchodzące wybory są jedyną nadzieją na zmianę tej sytuacji. „To gra o demokrację w Polsce, o nasze wspólnoty lokalne i o nasze miejsce w Unii Europejskiej” – powiedział prezydent Jacek Karnowski w jednym z licznych wywiadów. Potem była już znana litania trosk i haseł o rozkradaniu majątku przez rządzących.

Na pewno pamiętają Państwo taki cytat z „Pustyni i w Puszczy”: „Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy, to jest zły uczynek. Dobry, to jak Kali zabrać komuś krowy”. No to przyjrzyjmy się, jak ten mechanizm wygląda w naszym kurorcie – jak tutaj utwierdza się fundamenty demokracji na kilku poziomach: media, transparentność stanowisk, troska o różnorodność i wydawanie publicznych pieniędzy.

Wolne media

To jeden z wyznaczników demokracji. Pozwalają wyrażać opinie polemiczne wobec władzy. A ta wydaje w naszym kurorcie gazetę „Przepis na Sopot” dystrybuowaną do mieszkańców. Już sam fakt, że Urząd Miasta wchodzi w rolę medium, budzi wiele zastrzeżeń. Również Rzecznik Praw Obywatelskich, który swoją funkcję objął dzięki głosom m.in. opozycji, w której udziela się pan prezydent. „Przepis na Sopot” jest typowym propagandowym „komunikatorem”. Treści dotyczące miasta mają wyłącznie optymistyczny charakter. To jeszcze pół biedy. Natomiast na łamy pisemka nigdy nie został zaproszony żaden autor, który miałby krytyczny stosunek wobec władzy prezydenta. Nie ma więc mowy o żadnej wolności słowa.

Rady Nadzorcze

Rzeczywiście problem lokowania zwolenników tej czy innej partii mającej w danej chwili władzę na różnego rodzaju posadach budzi zrozumiałe obawy o przejrzystość takich decyzji. Pewnie dlatego opozycyjne wobec rządu środowiska samorządowców bardzo chętnie budują swoją narrację, krytykując tego typu zdarzenia. A jak to wygląda u nich? Ano, nie inaczej. Samorządowcy wymieniają się radośnie stołkami w radach nadzorczych miejskich spółek. Pan Jacek Karnowski nazwał to w którymś z wywiadów „nauką czy rozwojem kadr”. Ja uważam, że to po prostu budowanie wpływów przez wyciąganie publicznej kasy. Taki mechanizm: my wam – wy nam. Przykład: do RN spółki Gdańskie Usługi Komunalne wszedł w zeszłym roku wiceprezydent Sopotu, Marcin Skwierawski. Jego kolega z Gdańska nadzoruje za to Hipodrom. Oczywiście w ramach demokratycznych procedur.

Szacunek dla opozycji

Samorządowcy często zarzucają większości parlamentarnej, że ta „uwala” wszystkie propozycje opozycji już na poziomie komisji. Nie mówiąc o głosowaniach podczas obrad Sejmu. No, a jak to wygląda w parlamencie naszej „małej ojczyzny”, jaką jest Rada Miasta? Bardzo prosto. We wszystkich komisjach Sopotu (oprócz jednej), większość ma Platforma Sopocian Jacka Karnowskiego. Nie jest to wprawdzie partia, ale mechanizmy jej działania niczym się nie różnią od takich ugrupowań. Wszyscy głosują zgodnie z wolą szefa – lidera. Próby przeforsowania jakiejkolwiek inicjatywy wykraczającej poza nakazy Jacka Karnowskiego, są ścinane przy pniu. Przykład? Nie mam tyle miejsca w felietonie.

Postawmy inne pytanie – czy w minionych dwóch dekadach radni sopoccy z jego frakcji chociaż raz zagłosowali wbrew opinii prezydenta? Podpowiem. Nie. I dotyczy to zarówno drobnych spraw – jak chociażby ostatnia propozycja opozycji, żeby wprowadzić darmową godzinę parkowania dla mieszkańców kurortu, jak i tematów fundamentalnych. Przy okazji, niemal za każdym razem opozycja składająca poprawki musi nasłuchać się głosów oburzenia i dziecinnych złośliwości.

Wydawanie publicznych pieniędzy

Jacek Karnowski sugeruje, że ludzie mają już dosyć bezsensownego wydawania publicznych pieniędzy. I ma rację. Dlatego powinien rozważyć oszczędności w takich kwestiach, jak swoje delegacje (koszt to kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie) czy samochód służbowy. Dobrze jest bowiem dawać przykład, jeśli chce się być branym na poważnie. Nie mówię już o kwotach milionowych, które są konsekwencją błędnych decyzji. Przykład: rewitalizacja Placu Przyjaciół Sopotu. Dobra co do zasady, będzie bardziej zielono. Zła z perspektywy finansowej, bo wystarczyło nie betonować centrum miasta.

Można się spodziewać, że w najbliższych tygodniach retoryka samorządowców jeszcze się zaostrzy. Jacek Karnowski nadszarpnął bowiem zaufanie Donalda Tuska, starając się wybić na „niepodległość” rankingiem, w którym jego stowarzyszenie „Tak! Dla Polski”, okazało się liczącą siłą polityczną. Teraz musi podlizać się radykalizmem haseł osobie, od której zależy jego polityczna przyszłość. To jego jedyna szansa na to, żeby kolejny raz nie zostać wyłącznie sołtysem nadbałtyckiego kurortu.

tekst alternatywny

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki