Defilada jak się patrzy

Na szczęście, trwało to tylko chwilę, do momentu, gdy raźnym krokiem wkroczył 59 Pułk Strzelców Wielkopolskich z płk. Stanisławem Mikołajem Wrzalińskim na czele. Dowódca, po ucieczce Niemców, przekazał miasto ówczesnemu staroście chojnickiemu, Stanisławowi Sikorskiemu.

Kilka dni po odzyskaniu niepodległości pierwszym burmistrzem został Alojzy Sobie- rajczyk. Tablica upamiętniająca tę postać odsłonięta została w chojnickim ratuszu tuż przed rekonstrukcją. Autorzy widowiska zachowali prawdę historyczną, więc nie było na rynku spektakularnych walk. Ci, którzy na to liczyli, odchodzili zniesmaczeni. Po pierwszej, ubiegłorocznej inscenizacji organizatorzy wyciągnęli nauczkę. W tym roku bowiem najważniejsi aktorzy zostali wyposażeni w mikrofony i każdy mógł usłyszeć meldunki.

Atmosfera bitew z czasów napoleońskich zapanowała w sobotę w Skarszewach. Stało się to za sprawą pokazów musztry i strzelania z karabinów oraz armatek, które towarzyszyły otwarciu w miejscowym Zamku Joannitów wystawy "Nocny atak na Skarszewy. Kociewski epizod wojny 1806-07". Odważni mieszkańcy mogli spróbować mocnej żołnierskiej tabaki, a dla koneserów był ziołowy tytoń fajkowy.
Wojskowe komendy zapanowały przed zamkiem dzięki rekonstruktorom Pułku 12. Piechoty Xięstwa Warszawskiego.

Pokaz nawiązywał do wydarzeń sprzed ponad 200 lat, kiedy to walczący u boku Napoleona polscy żołnierze toczyli na tych ziemiach boje z siłami pruskimi. - Nasz pułk liczy 20 osób, głównie z Trójmiasta - mówi Norbert Lewandowski, dobosz pułku. - Zajmujemy się różnymi rzeczami, ale wszyscy mamy w sobie żyłkę historyczną i dzięki temu uczestniczymy w rekonstrukcjach słynnych bitew napoleońskich nie tylko w Polsce, ale i w Europie.

Patronat prasowy nad imprezą w Skarszewach objęła "Polska Dziennik Bałtycki".